sobota, 31 grudnia 2016

CZYTELNICZE PODSUMOWANIE GRUDNIA

     Witajcie moi kochani! Do końca roku pozostało zaledwie kilka godzin i ja nie mam pojęcia, kiedy ten czas zleciał. Rok 2016 był cudownie zaczytany. Żałuję, że nie jestem w stanie zliczyć, ile dokładnie książek przeczytałam w tym roku. Zaczęłam monitorować swoje postępy, że tak powiem, jakoś od maja?
     Tak poza książkowo, to rok 2016 był dla mnie rokiem błogosławieństw oraz wielkich życiowych rozczarowań i zawodów zarazem. Może nie będę wymieniać wszystkich ważnych rzeczy po kolei, bo i nie po to się tutaj pojawiłam. Jestem z siebie bardzo dumna, ponieważ przełamałam to błędne koło, w którym tkwiłam od miesięcy i w grudniu przeczytałam aż siedem powieści. Zapraszam!

PRZECZYTANE W GRUDNIU:

1. Pionek Małgorzata i Michał Kuźmińscy


2. Obca Diana Gabaldon


3. Jak poślubić wampira milionera Kerrelyn Sparks


4. Niebezpieczne kłamstwa Becca Fitzpatrick


5. Wampiry w wielkim mieści Kerrelyn Sparks


6. Shadow Sylvain Reynard


7. Behawiorysta Remigiusz Mróz


     Każda z wyżej wymienionych książek była naprawdę świetną i godną lekturą. Bardzo się cieszę, że udało mi się kontynuować przygodę z panem Mrozem oraz że przeczytałam Obcą, która czekała na mnie cały rok.

ŁĄCZNA LICZBA PRZECZYTANYCH STRON WYNOSI 3 211!

     Udało mi się pobić zeszłomiesięczny wynik co było poniekąd do przewodzenia, ponieważ lektur w tym miesiącu było sporo i czytałam naprawdę w niemal każdej wolnej chwili (resztę czasu zabierał mi oczywiście blog i booktube). Jestem z siebie naprawdę dumna.

BOOK HAUL

     W grudniu na moje półki przybyło aż jedenaście powieści. Nie wiem jak to zrobiłam, ale stało się. Co oczywiście ogromnie mnie cieszy, gdyż chcę mieć jak najwięcej książek.

1. Małe życie Hanya Yanagihara
2. Muza Jessie Burton
3. Noc kupały Katarzyna Berenika Miszczuk (bo jakżebym mogła nie kupić książki jednej z autorek mojego życia)
4. Shadow Sylvain Reynard
5. Niebezpieczne kłamstwa Becca Fitzpatrick
6. Nieuniknione Amy A. Bartol
7. Zawód: Wiedźma Olga Gromyko
8. Siła niższa Marta Kisiel
9. Zaginięcie Remigiusz Mróz
10. Lampiony Katarzyna Bonda
11. Behawiorysta Remigiusz Mróz 

TBR

     W nowym roku zamierzam skończyć i oddać do biblioteki Poza Cieniem Brenta Weeksa bo w końcu mnie tam prześwięcą. Zamierzam także kontynuować czytanie własnych książek, chociaż pewnie z biblioteki też przytacham mnóstwo tomów. Ciężkie życie książkoholika...

     To na razie tyle ode mnie. Życzę wam, aby ten nowy rok był dla was czasem błogosławieństw, żebyście żyli w zgodzie ze sobą. Żebyście odnaleźli spokój, szczęście i stabilizację oraz żebyście czerpali satysfakcję z tego, co robicie i z życia w ogóle. Czytajcie, czytajcie i jeszcze raz czytajcie. Do napisania!

czwartek, 29 grudnia 2016

"Na krawędzi cienia" Brent Weeks

     W chwili, gdy przeczytałam ostatnie zdanie Drogi Cienia wiedziałam, że przepadłam. I że będę kontynuować moją przygodę z trylogią Nocnego Anioła oczywiście. Świat wykreowany przez Brenta Weeksa jest bardzo brutalny i niesamowicie fascynujący zarazem. Nie spodziewałabym się, że zainteresuje mnie książka, w której jednym z głównych wątków jest gra o władzę i dworskie intrygi, ale stało się.

Tytuł: Na krawędzi cienia
Tytuł oryginału: Shadow's Edge
Autor: Brent Weeks
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
Wydawca: Mag
Data Wydania: 10 marca 2010
Liczba stron: 576
Moja ocena: 10/10

     Po śmierci Durzo Blinta Kylar Stern postanowił usunąć się z drogi cienia. Pragnie wieść spokojne życie u boku ukochanej Elene i stworzyć dom dla Ulyssandry, dla której chcąc nie chcąc stał się ojcem.
     Tymczasem Cenarię ogarnął chaos. Król-bóg na czele Khalidorskich najeźdźców zagrabił ojczyste ziemię Kylara. Krwawy przewrót pozbawił życia wielu arystokratów, w tym niemal cały ród Gyre oraz rodzinę królewską. 
     Niefortunnie dla Cenarii wszyscy myślą, że Logan Gyre (czyli prawowity władca) nie żyje, kiedy zaciekle walczy o przetrwanie w naprawdę zatrważających warunkach. W dodatku bez widoków na ratunek.
     Kylar się stara. Naprawdę się stara żyć normalnie, ale można uciekać od życia siepacza, jednak przeszłość nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć. W końcu docierają do niego wiadomości z rodzinnych stron, co było raczej nieuniknione i postanawia zainterweniować. W końcu dźwiga brzemię Anioła Nocy i dysponuje przeogromną mocą. Czy odważy się porzucić wszystko, co kocha?
     Na krawędzi cienia jest godną kontynuacją Drogi Cienia i tak samo jak przy pierwszym tomie kartki uciekały mi spod palców w bardzo szybkim tempie. Nawet mimo tego, co stało się z moim ulubionym bohaterem, czyli Durzo Blintem... Czego komentować nie będę. 
     Bardzo polubiłam Kylara, ponieważ zawsze starał się postępować właściwie choć nie było to dla niego łatwe i musiał dokonywać trudnych, rozdzierających serce wyborów.
     Wydarzenia, które rozgrywały się na kartach tej powieści były po prostu fenomenalne. Treść pęka w szwach od zawartej w niej akcji. Kłaniam się nisko autorowi i nie mogę wręcz doczekać się lektury Poza cieniem, który już na mnie czeka! Korci mnie niesamowicie, żeby napisać tutaj, za co właściwie dałam pełną ocenę w skali, chociaż i tak książka zasługuje na najwyższą notę za całokształt. Ale ostatnie zdanie Na krawędzi cienia... Nie mam słów. Moje serce pęka ze szczęścia.
     Polecam z całego serca, szczególnie fanom fantastyki. W tym roku jeszcze się spotkamy, a tymczasem mam nadzieję, że zakończycie ten rok z naprawdę dobrą książką. Do napisania!

czwartek, 22 grudnia 2016

"Zieleń szmaragdu" Kerstin Gier - co sądzę o finale "Trylogii Czasu"?

     Witajcie kochani! Zwykle mogę poszczycić się dość dużą odpornością, jednak najwyraźniej każdy musi odchorować swoje. Przychodzę dziś do was z nową recenzją. Zakończyłam swoją przygodę z Trylogią Czasu autorstwa Kerstin Gier i pomimo iż nie zmieniłam swojej opinii co do niewykorzystania całego potencjału pomysłu spędziłam z tymi książkami naprawdę miłe chwile. Zapraszam.

Tytuł: Zieleń szmaragdu
Tytuł oryginału: Smaragdgrün
Autor: Kerstin Gier
Tłumaczenie: Agata Janiszewska
Wydawca: Egmont
Data wydania: 22 luty 2012
Liczba stron: 456
Moja ocena: 9/10

     Gwendolyn ma złamane serce i co najmniej jeden powód więcej, aby nienawidzić hrabiego de Saint-Germain (czy jakkolwiek się to pisze). Zmieniła się w pokojową fontannę (określenie usłużnie podsunięte przez poczciwego Xemeriusa) i gdyby nie Lesie, trudno byłoby się wziąć jej w garść.
     A jest przecież tyle rzeczy do zrobienia i niejedna tajemnica do odkrycia... Panna Shepherd wykorzystuje swój spryt aby przy każdej nadarzającej okazji spotkać się ze swoim dziadkiem podczas elapsji. Razem próbują rozgryźć podstępną żmiję (hrabiego), tajemnicę chronografu oraz to, dlaczego Lucy i Paul go ukradli i przenieśli się wraz z nim w przeszłość.
     I w końcu: co kryje się w tajemnej skrzynce należącej niegdyś do Lucasa Montrose? 
     Jedno trzeba przyznać pani Gier. Przemyślała dogłębnie swój pomysł i okazała się być szalenie konsekwentną osobą. Wszystko łączy się bez żadnych zgrzytów a przez kolejne strony wręcz się płynie. Wszystkie wątki zostały rozwiązane i nie mogę powiedzieć, żebym nie była usatysfakcjonowana, ale... CHCIAŁAM WIĘCEJ I BĘDĘ TRWAĆ PRZY SWOIM. Byłabym jednak niesprawiedliwa mówiąc, że cała trylogia jest beznadziejna, bo podobała mi się bardzo, bardzo, bardzo.
     Również Gwen mnie nie irytowała, co jest wielkim plusem. Jeżeli książki są pisane w pierwszej osobie, to bardzo łatwo przekroczyć granicę i sprawić, że będę miała dość głównej bohaterki. Tutaj tak nie było. Gwen jest przede wszystkim nastolatką, wrzuconą bardzo brutalnie do zupełnie nowej rzeczywistości i trzeba przyznać, że jakoś sobie radzi. Nawet z Gideonem, który nie jest zbyt łatwy w obejściu.
     Co do samego zakończenia, to nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Byłam nieco skonfundowana, gdy zbliżałam się do końca lektury, a tu dosłownie nic się nie rozwiązywało, aż nagle... no. Nie powiem nic więcej.
     Życzę wam dobrych świąt, mocy książek i odpoczynku w gronie rodziny. A Zieleń szmaragdu oraz całą Trylogię Czasu polecam wam z całego serca. Do napisania!

czwartek, 15 grudnia 2016

"Niepokorna" S.C. Stephens

     Witajcie misie! Korzystając z dnia wolnego od pracy, postanowiłam nie zwlekać dłużej z postem. Seria stworzona przez S.C. Stephens nie jest ani oryginalna ani też specjalnie odkrywcza. Jest w niej jednak coś, co przyciąga uwagę i ciekawi. Zapraszam.

Tytuł: Niepokorna
Tytuł oryginału: Reckless
Autor: S.C. Stephens
Tłumaczenie: Joanna Grabarek
Wydawca: Akurat
Data wydania: 22 kwietnia 2015
Liczba stron: 653
Moja ocena: 6/10
      Blagierzy osiągnęli ogromny sukces i trudno się temu dziwić - w końcu mają w swoim zastępie Kellana, czyli cudowne dziecko show-businessu, które zmienia wszystko czego się dotknie w złoto. Kolejna trasa koncertowa, kontrakt płytowy... i Kiera, która przeszła niewiarygodną przemianę.
     Z nieznośnej dziewczyny która właściwie głównie się rumieniła i płakała zmieniła się w nieco mniej denerwującą młodą kobietę niby-świadomą swojego ciała i pewną pozycji, którą zajmuje w życiu swego chłopaka.
     Jak to bywa w przewidywalnych i przedłużonych na siłę romansidłach, regularny dramat do którego przyzwyczaiła nas autorka się nie skończył, a jakże! Kontrakt płytowy podpisany przez chłopaków okazał się nie tak świetny, jak można by tego oczekiwać. Pojawia się też zepsuta gwiazdka pop, Sienna Sexton, która ma ochotę nieco namieszać.
     Chyba najbardziej dziwi i jednocześnie irytuje mnie fakt, iż cała trylogia okazała się dość ciekawa. Czekałam na to, w jaki sposób autorka zakończy swój cykl, który wyzuł ze mnie wszystkie emocje na jakiś czas. Już dawno bowiem nie irytowałam się tak bardzo przy czytaniu czegokolwiek, nie dostawałam białej gorączki, etc. Dlatego zakończyłam swoją przygodę z trylogią Bezmyślna ze swoistą ulgą. 
     Czy polecam? I tak i nie. Powiem tylko, że czytywałam gorsze rzeczy, a ostateczną decyzję pozostawiam wam. Polecałabym jedynie zaopatrzyć się przed lekturą w jakiś środek uspokajający. 
     Trzymajcie się ciepło. Do napisania!

sobota, 10 grudnia 2016

"Korona w Mroku" Sarah J. Maas

     Wreszcie nadszedł dobry czas, aby zapoznać się z dalszymi losami Celaeny (co za niewdzięczne do zapisywania imię) Sardothien. Mimo że pierwsza część cyklu Szklany Tron mnie zachwyciła, jakoś nie odczuwałam potrzeby sięgnięcia natychmiast po drugi tom. Może byłoby inaczej, gdybym miała Koronę w Mroku od razu pod ręką. Przejdźmy jednak do meritum. Zapraszam!

Tytuł: Korona w Mroku
Tytuł oryginału: Crown of Midnight
Autor: Sarah J. Maas
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Wydawca: Uroboros
Data wydania: 2 kwietnia 2014
Liczba stron: 532
Moja ocena: 9/10

     Celaena wygrała turniej i tym samym zdobyła tytuł Królewskiej Obrończyni. Swój czas dzieli pomiędzy wykonywaniem zleceń dla króla a folgowaniem różnym kobiecym słabostkom, na które z wiadomych względów wcześniej nie mogła sobie pozwolić.
     Jej wypracowana rutyna ulega zmianie, kiedy dostaje zlecenie zabicia znajomego z przeszłości, Archera Finna. Zabójczyni angażuje się coraz bardziej w próby odkrycia zamiarów króla. Tymczasem oko Eleny na jej szyi rozbłyska dziwnym światłem, co prowadzi do kolejnych tajemnic. Jedno jest pewne: historia dopiero się rozpoczyna, a Obrończyni skrywa ogromny sekret...
     Całą akcję Korony w Mroku określiłabym jako swego rodzaju fabularny most do ważniejszych wydarzeń. Nie mam tutaj na myśli, że nie dzieje się w tej książce nic ciekawego, bo się dzieje i to całkiem sporo. Na początku jednak akcja nie pędzi na łeb, na szyję. Celaena ma dwie twarze, co widać doskonale na początku tego tomu. Po zabójstwie z zimną krwią i po rzuceniu do stóp królowi głowy ofiary potrafi rzucić się w wir zakupów. Po czym wraca do swych komnat z naręczem toreb wypełnionych sukniami, książkami, biżuterią, słodyczami i bóg wie czym jeszcze.
     Nie dałam pełnej oceny z jednego powodu, ponieważ nie spodobały mi się dwa bardzo ważne dla treści wydarzenia. Nie powiem nic więcej, bo będziecie wiedzieli o co mi chodzi a to spoilery. Jakoś jednak się z tym pogodziłam i wiem, że to było konieczne, aby pchnąć wydarzenia do przodu.
     Jakoś od połowy zaczyna się robić poważnie, akcja się rozpędza i jak już wciągnęłam się bez reszty w fabułę zaczęłam czerpać z lektury maksimum przyjemności. 
     Zakończenie może być szokiem dla osób o słabo rozwiniętym zmyśle detektywistycznym (czyli między innymi dla mnie) ale mam świadomość, że dla niektórych osób nie było żadnym zaskoczeniem a właściwie było całkiem logiczne. Czekam na dalsze tomy i jestem naprawdę bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy Cealeny.
     Co do postaci, to nie zmieniłam o nich zdania. Nadal uwielbiam Celaenę i jestem team Dorian, tak...
     Ta recenzja do najobszerniejszych nie należy, ale mam wrażenie, że przekazałam wszystko co miałam wam do napisania o Koronie w Mroku. Bardzo gorąco wam polecam! Do napisania!

wtorek, 6 grudnia 2016

"Swobodna" S.C. Stephens

     Cześć! Najwyższy czas, aby zamieścić tu nową recenzję. Teraz czytam w szybszym tempie niż mam okazję dodawać opinie o książkach, a kiedyś było odwrotnie. Swobodna to druga część trylogii Bezmyślna (trudno o bardziej adekwatny tytuł) i chociaż jej lektura nie przyprawiała mnie o białą gorączkę, to cóż... Zapraszam.

Tytuł: Swobodna
Tytuł oryginału: Effortless
Autor: S.C. Stephens
Tłumaczenie: Joanna Grabarek
Wydawca: Akurat
Data wydania: 22 października 2014
Liczba stron: 624
Moja ocena: 6/10

     Po dramatycznych zajściach z poprzedniego tomu Kellan postanowił dać Kierze drugą szansę. Dziewczyna powróciła do pracy w barze, jednak nadal mieszka z siostrą. Para nie spieszy się ze swoją znajomością, mimo iż w przeszłości przeszli przez wszystkie etapy w związku. 
     Kochają się, ale są nader świadomi ran, jakie sobie wzajemnie zadali. Poczucie zdrady jest im cierniem w boku i nie pozwala na wzajemne zaufanie, które powinno być przecież podstawowym elementem każdego związku.
     Tymczasem w zespole Kellana następuje przełom - chłopcy zostają zaproszeni na trasę koncertową, co oznacza rozstanie z ukochanymi, porzucenie koncertowania w barze U Pete'a, a przede wszystkim zostawienie Kiery same sobie... Co ostatnim razem nie skończyło się za dobrze.
     Stawiałam na to, że Kiera znowu zdradzi Kellana a opis też sugeruje "chwianie się w postanowieniach". Czy miałam rację - o tym już będziecie musieli przekonać się sami.
     Trudno mi jednoznacznie orzec na czym polega fenomen tej książki/trylogii. Przyznaję, że pochłonęłam całą i mimo irytacji i całej masy sprzecznych uczuć jakie towarzyszyły mi przy lekturze, naprawdę byłam ciekawa finału całej historii. Wydarzenia rodem z typowego fan fiction sprawiają, że całość jest schematyczna i przewidywalna a jednak wciąż przyciąga.
     Nadal trudno było mi znieść Kierę, a narracja prowadzona w pierwszej osobie specjalnie mi niczego nie ułatwiała. Chyba najbardziej drażnił mnie fakt, że ona nadal nie mogła poradzić sobie bez faceta i bez Kellana przy boku stawała się płaczliwa i rozmemłana do bólu. Dodałabym coś jeszcze, ale nie będę ciskać wam tutaj spoilerami.
     Czy polecam? I tak, i nie. Fani obyczajówek i prostych historii miłosnych powinni być usatysfakcjonowani, a miłośników bardziej ambitnej literatury zachęcałabym poszukać czegoś innego. 
     Życzę wam samych godnych lektur i mnóstwa czasu na czytanie. Do napisania!

środa, 30 listopada 2016

CZYTELNICZE PODSUMOWANIE LISTOPADA

     Listopad właściwie dobiegł już końca, przychodzę więc do was z kolejnym czytelniczym podsumowaniem. Utknęłam i w żaden sposób ostatnio nie mogę przeczytać więcej niż pięć książek w miesiącu. Może kiedyś uda mi się przerwać to błędne koło, a tymczasem zapraszam na podsumowanie listopada.

PRZECZYTANE W LISTOPADZIE:

 1. Korona w mroku Sarah J. Maas


2. Niepokorna C.S Stephens


3. Zieleń Szmaragdu Kerstin Gier


4. Na krawędzi cienia Brent Weeks


5. Złodziejka Sarah Waters


     Każda z wyżej wymienionych książek była bardzo godną lekturą (no, może nie Niepokorna, bo nadal nie znoszę Kiery). Szczególnie moja nowa miłość do powieści Sarah Waters wybuchła z nową mocą. Nie zawiodłam się również na Koronie w mroku, którą dosłownie pochłonęłam.

ŁĄCZNA LICZBA PRZECZYTANYCH STRON WYNOSI 2 945!

     Znacznie pobiłam wynik z zeszłego miesiąca, co przeogromnie mnie cieszy. Lektury tego miesiąca do najcieńszych zresztą nie należały.

BOOK HAUL

     Tym razem do mojej biblioteczki przybyło osiem nowych i wyjątkowo pysznych pozycji. Moje półki zdobi odtąd pełna kolekcja książek Sarah Waters i udało mi się także skolekcjonować całą serię Obca Diany Gabaldon.

1. Kość z kości Diana Gabaldon
2. Spisane własną krwią Diana Gabaldon
3. Złodziejka Sarah Waters
4. Pod osłoną nocy Sarah Waters
5. Ktoś we mnie Sarah Waters
6. Niebanalna więź Sarah Waters
7. Święto trąbek Marta Masada
8. Pielgrzym Terry Hayes

TBR

     W grudniu zamierzam skończyć Trylogię Nocnego Anioła Brenta Weeksa a reszta tytułów tradycyjnie pozostanie nawet dla mnie niespodzianką. Trudno mi powiedzieć, po jaki tytuł zdecyduję się następnie sięgnąć.

     To już wszystko ode mnie. Życzę wam zaczytanego miesiąca. Do napisania!

czwartek, 24 listopada 2016

"Błękit szafiru" Kerstin Gier

     Witajcie kochani! Przybywam do was z nieco spóźnioną recenzją. Miała pojawić się wczoraj, ale to nie był dobry dzień na publikowanie tutaj czegokolwiek. Błękit szafiru to oczywiście druga część Trylogii Czasu Kerstin Gier. Wszystkie tomy są bardzo równe pod względem poziomu oraz dynamiki akcji. Właściwie można by je skleić w jedną, wielką książkę i akcja tworzyłaby bardzo spójną całość (czy coś). Z powodzeniem moglibyście mnie nazwać mistrzynią marnowania czasu i tworzenie rozwlekłych wstępów. Nie przedłużając więc, zapraszam!

Tytuł: Błękit szafiru
Tytuł oryginału: Saphirblau
Autor: Kerstin Gier
Tłumaczenie: Agata Janiszewska
Wydawca: Egmont Polska
Rok: 2011
Liczba stron: 364
Moja ocena: 9/10

     Odkąd Gwendolyn Shepherd dowiedziała się, że jest jedną z dwunastu podróżników w czasie, jej życie zmieniło się całkowicie. Może zapomnieć o swobodzie i codzienności, do której przywykła. Teraz musi oddawać się elapsji (kontrolowany przeskok w czasie) przez kilka godzin dziennie i uczestniczyć w misjach, których nie rozumie i które tak szczerze mówiąc nie bardzo ją obchodzą. Poza tym strażnicy traktują ją z wielkim dystansem i nie ufają jej za grosz.
     Nastolatka tymczasem coraz bardziej wsiąka w świat tajemnic. Także relacja na linii Gwen-Gideon staje się coraz bardziej skomplikowana. Mogłabym narzekać na regularny dramat jaki rozgrywał się w życiu uczuciowym głównej bohaterki, ALE miałam okazję przekonać się na własnej skórze jak to jest przebywać z osobą, która cierpi na chroniczną zmienność nastrojów. Nie chodzi mi o typową damsko-męską relację, ale to bywa naprawdę wyczerpujące psychicznie.
     Autorka snuje kolejne tajemnice i pobudziła do granic moją wyobraźnię. Generalnie uważam, że całą tę historię można by potraktować bardziej na serio a nie jak ledwie tło dla historii miłosnej Gwendolyn i Gideona. Widzę wątki, które można by pociągnąć dalej i bardziej rozbudować. Podsumowując, po prostu chciałabym dostać więcej aniżeli dostałam. Dlatego nie dam żadnemu z tomów maksymalnej oceny, bo nie mogę tego zrobić. Kerstin Gier nie wykorzystała całego potencjału własnej historii i to niestety bardzo widać.
     Co nie znaczy oczywiście, że całość mi się nie podoba, bo nadal widziałabym tę trylogię wśród innych moich książek. Szczerze polubiłam Gwen (o czym już raczej wspominałam w poprzedniej recenzji), w tym tomie jeszcze bardziej. Bo umie się zbuntować, bo szuka rozwiązań na własną rękę i nie ufa ślepo Strażnikom, co jest bardzo rozsądne.
     Błękit szafiru jak i całą trylogię bardzo serdecznie wam polecam. To na razie wszystko ode mnie. Wysypiajcie się porządnie i dużo czytajcie. Do napisania!

czwartek, 17 listopada 2016

"Czerwień rubinu" Kerstin Gier

     Cały świat już niemal przestał się zachwycać Trylogią Czasu, a ja dopiero teraz... no dobra, miesiąc temu, się nią zainteresowałam. Lata temu miałam okazję kupić całą serię na raz i szkoda, że tego nie zrobiłam. W końcu teraz z dostępnością do tych cudeniek nie jest za dobrze. Ja się już chyba z Wydawnictwem Egmont na powrót nie polubię. Obecnie, po przeczytaniu 2/3 Zieleni Szmaragdu widziałabym tę trylogię bardzo chętnie w swoim zbiorze. Przejdźmy jednak do meritum.

Tytuł: Czerwień rubinu
Tytuł oryginału: Rubinrot
Autor: Kerstin Gier
Tłumaczenie: Agata Janiszewska
Wydawca: Egmont Polska
Rok: 2011
Liczba stron: 344
Moja ocena: 9/10

     Szesnastoletnia Gwendolyn Shepherd wiedzie spokojne, normalne życie. Uczęszcza do liceum i przyjaźni się z Leslie, która jest jej najlepszą a zarazem jedyną przyjaciółką. Mieszka w starej londyńskiej rezydencji z lady Aristą (babką), cioteczną babką Maddy, ciotką Glendą, kuzynką Charlotte, mamą Grace oraz młodszym rodzeństwem - Caroline i Nickiem. Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam. Ach, jest jeszcze pan kamerdyner, którego imienia zapewne nie potrafiłabym poprawnie zapisać.
     Kobiety z rodu Montrose mają pewną nietypową zdolność, że się tak wyrażę. Jeśli dana osoba urodziła się wybranego dnia (chyba 7 października) istnieje duże prawdopodobieństwo, że odziedziczy gen podróży w czasie.
     Nic jednak nie jest takie proste, bowiem podróżnicy w czasie są zmuszeni przynależeć do tajemnego stowarzyszenia, zostać wczytani do chronografu, poddawać się elapsji i uczestniczyć w nierzadko niebezpiecznych misjach...
     Charlotte ma zostać dwunastą a zarazem ostatnią członkinią kręgu i wszyscy tylko czekają aż gen się ujawni i wyruszy w swoją pierwszą, niekontrolowaną podróż w czasie. Od dziecka uczyła się historii i przeróżnych umiejętności, które w zamierzeniu miały jej się przydać podczas przeskoków do przeszłości.
     Jak się okazało (co wcale nie jest spoilerem ani też nie jest specjalnie zaskakujące, ponieważ de facto dzieje się na samym początku powieści) to nie Charlotte, a kompletnie nieprzygotowana i trzymana z daleka od wszystkiego co związane z podróżami w czasie Gwendolyn odziedziczyła rzeczony gen.
     Główna bohaterka zostaje wciągnięta w całkiem obcy dla siebie świat. Wszyscy dookoła załamują ręce nad jej nieprzygotowaniem i uważają ją za głupią ignorantkę. Jedno jest pewne: zaczyna się niesamowita przygoda...
     Na początku uważałam, że Czerwień rubinu kompletnie mnie nie wciągnie i mnie rozczaruje. Niektórzy mają niechęć do rzucania się na zachwalane zewsząd tytuły i zdecydowanie jestem jedną z tych osób. Musi upłynąć trochę wody, żebym sięgnęła po dany tytuł. Z lekkim wahaniem, ale jednak. Wystarczy spojrzeć chociażby na Szklany tron, Niezgodną czy chociażby Igrzyska Śmierci. Prolog namieszał mi w głowie. Nie wiedziałam kompletnie o co chodzi, ale zakładam, że było to zamierzone i miało intrygować czytelnika.
     Gdy już zostałam wciągnięta przez ten niesamowicie wykreowany świat i wiedziałam, że przepadłam na dobre, książka po prostu się skończyła. Jest bardzo króciutka i mam wrażenie, że autorka nie wykorzystała w pełni potencjału swojej historii. Mogła rozwinąć lepiej niektóre wątki, bo niektóre z nich zostały ledwo liźnięte, a ja niemal umierałam z niedosytu i niezaspokojonej ciekawości.
     Szczerze polubiłam Gwendolyn. Spodobał mi się jej butny charakter oraz to, że nie wypełniała ślepo rozkazów, które zaczęła słyszeć niemal z każdej strony. Zawsze starała się postąpić właściwie i poznać na własną rękę morze tajemnic, jakie zostało przed nią zatajone. Nie ufa nikomu, kwestionuje wszystko... I co najważniejsze: ANI RAZU MNIE NIE ZIRYTOWAŁA, co zdarza się nader rzadko.
     Charlotte tudzież Charlotta to chyba najbardziej denerwująca bohaterka świata. Nie przepuszcza żadnej okazji aby dokuczyć Gwen i zaznaczyć swoją wyższość. Tak naprawdę jest zazdrosna, ale maskuje to zachowując się jak suka. No nazywajmy rzeczy po imieniu. W dodatku jest ruda i naprawdę miałam ochotę wziąć te jej miedziane idealne loki i tak za nie pociągnąć. MOCNO.
     Gideon, cóż... Jest Gideonem, czyli odpowiednikiem tych wszystkich idealnych chłopców z innych serii. Zauroczył mnie tak samo jak rzesza innych męskich bohaterów. Jego relacja z Gwendolyn jest naprawdę słodka. Równocześnie coś się dzieje i nie dzieje się nic. Wszystko jest tak niejasne, że aż mnie to momentami bolało. Gwen potrafiła mu się odgryźć i go obrazić kiedy uważała, że sytuacja tego wymaga i nie była jak inne rozmemłane, zakochane nastolatki.
     Nie oceniłam Czerwieni rubinu maksymalnie, ponieważ jak już wspominałam wyżej autorka mogła wyciągnąć z tej historii więcej i wnieść się ponad romans z interesującymi wydarzeniami w tle. Te książki są zdecydowanie za krótkie! Oczywiście polecam z całego serca. Dodam też, że są idealne do czytania w trasie, bo ja je właśnie pochłaniam z drodze do i z pracy (z przyczyn praktycznych przede wszystkim. Nie uśmiecha mi się taszczyć jakiegoś grubego tomiszcza w torebce, a czytnik zajmuje naprawdę mało miejsca).
     Życzę wam udanej reszty dnia. Do napisania!

piątek, 11 listopada 2016

"Finale" Becca Fitzpatrick

     Cześć! Chyba sama sprawię sobie owację na stojąco, ponieważ wreszcie udało mi się zakończyć przygodę z serią Szeptem... Zakup czytnika przyspieszył nieco proces czytania e-booków, które zalegają na moich wirtualnych półkach. Doprawdy, użyteczny gadżet. Nie przedłużając: let's get started!

Tytuł: Finale
Tytuł oryginału: Finale
Autor: Becca Fitzpatrick
Tłumaczenie: Maria Borzobohata-Sawicka
Wydawca: Otwarte
Rok: 2012
Liczba stron: 424
Moja ocena: 7/10

     Nora stała się pełnoprawną Nefilką. Po zabiciu swego biologicznego ojca i złożeniu przysięgi stanęła na czele nefilskiej armii. Gdyby tylko objęcie przywództwa w zbliżającej się wojnie z Upadłymi Aniołami było takie proste...
     Wieść o śmierci Hanka Millara była szokiem dla niemal wszystkich. Jego pobratymcy nie ufają Norze i nie uśmiecha się im słuchać nastolatki. Powszechnie jest też wiadomo, że tworzy związek z Patchem. Jakie zakończenie Becca Fitzpatrick przewidziała dla swych bohaterów?
     Ostatni tom czytałam stosunkowo długo i to bynajmniej nie dlatego, że jest beznadziejny. Zazwyczaj czytam dwie książki naraz, a elektroniczne wtedy, kiedy nie mam dostępu czy warunków do taszczenia jakiegoś grubego tomiszcza. Z drugiej strony bałam się również zakończenia tej serii. Podczas dyskusji ze znajomymi na Twitterze doszły mnie słuchy, jakoby Finale było beznadziejnym zwieńczeniem historii Nory i Patcha. Musiałam jak zawsze wyrobić sobie własne zdanie. Mnie osobiście się podobało.
     Dalej ciężko mi stwierdzić czy lubię Norę czy też nie. Niby nie była jęczącą cały czas, nie potrafiącą sobie z niczym poradzić ofiarą losu. Ostatecznie naprawdę starała się poradzić z nadciągającymi wydarzeniami. Stanęła w samym środku konfliktu. Rozdarta pomiędzy Nefilami, do których przynależy a Upadłymi Aniołami, których nie chce zniszczyć, ponieważ miłość jej życia jest jednym z nich.
     Co do pozostałych bohaterów, to nadal kocham Patcha całym sercem; Vee denerwowała mnie jak diabli, a Scott... Scott był w porządku. 
     Daruję sobie omawianie fabuły, ponieważ nie chcę zarzucić was spoilerami. Skomentuję może tylko zakończenie. Było słodko-gorzkie. Jak to na wojnie, bez ofiar się nie obyło. Epilog był naprawdę uroczy. Generalnie podoba mi się finał serii jak i cała historia Nory i Patcha. Mimo tego, że trąciła Zmierzchem praktycznie cały czas to było w niej coś, co przyciągało. Gdy otwierałam plik z Finale czułam się tak, jakbym wybierała się na spotkanie starych, dobrych znajomych. Być może to uczucie wzięło się stąd, że męczę te cztery de facto niegrube książki kilka miesięcy. Sama nie wiem, czy chciałabym widzieć tę serię na swojej półce. U mnie jest to pewien wyznacznik, bo dla przykładu Trylogię Czasu Kerstin Gier chciałabym na pewno.
     Reasumując, polecam całą serię Szeptem. Czyta się dobrze no i jest tam Patch, co jest dość mocnym argumentem. Życzę wam miłego, zaczytanego weekendu. Do napisania!

niedziela, 6 listopada 2016

"Wampir Lestat" Anne Rice

     Tak to ostatnio bywa, że nie lubię pochłaniać całej serii naraz. Wolę robić sobie przerywniki w postaci innych powieści. Co do częstotliwości pojawiania się postów, to na pewno nie będzie pojawiać się ich po dziesięć w miesiącu. Po prostu nie jestem w stanie tego zrobić, tyle. Nim dam się porwać mojej tendencji do tworzenia przydługich wstępów, przejdźmy lepiej do meritum. Zapraszam do zapoznania się z moją opinią o Wampirze Lestatcie Anne Rice.

Tytuł: Wampir Lestat
Tytuł oryginału: The vampire Lestat
Autor: Anne Rice
Tłumaczenie: Tomasz Olszewski
Wydawca: Rebis
Rok: 2007
Liczba stron: 648
Moja ocena: 10/10

     Wampir Louis usunął się w cień. Nadszedł czas, aby Lestat zaczął snuć opowieść o swej ponurej egzystencji. Nie będę streszczać tu całej historii księcia ciemności, ale cóż... Był efekt wow i naprawdę nie spodziewałam się dostać aż tak bardzo rozbudowanej i ciekawej historii. 
     Cóż, wiedziałam, że dostanę wiele, bo to w końcu Anne Rice, ale i tak całość przerosła moje oczekiwania. Czytało mi się zdecydowanie szybciej i łatwiej niż Wywiad z wampirem. Myślę, że to kwestia przyzwyczajenia się do stylu autorki i jej specyficznego, bogatego języka. Chyba wreszcie zrozumiałam, kto tak naprawdę jest gwiazdą Wampirzych Kronik i bynajmniej nie jest nią Louis...
     Wszystkie postaci i wydarzenia w świecie wykreowanym przez Anne Rice są tak złożone i skomplikowane a zarazem tak oryginalne, że czasami miałam wątpliwości, że autorka była w stanie coś takiego wymyślić. Cóż, nie od dziś też wiadomo, że wyobraźnia ludzka nie ma granic.
     Historia Lestata sięga osiemnastego wieku, więc od razu rzucają się w oczy pewne nieścisłości, by nie rzecz przekłamania w związku z tomem poprzednim. Nasuwa się mi następujące pytanie: Czy to Louis zbytnio demonizował Lestata? Czy może jego stwórca w swojej historii uczynił z siebie istotę niemal... ludzką? Obecnie nie jestem w stanie rozstrzygnąć gnębiących mnie kwestii. 
     Jednakże czeka mnie lektura pozostałych tomów i może dowiem się czegoś jeszcze. Co więcej: jestem głodna opowieści Anne Rice. Ciągle i ciągle czuję niedosyt, a przecież Wampir Lestat do cieniutkich książek nie należy.
     Drugi tom zdecydowanie rozbudowuje świat stworzony przez Anne Rice i rzuca nań nowe światło. Co więcej mogę napisać? Wkroczcie do mrocznego świata wampirów i sami odkryjcie jego wszystkie tajemnice! Polecam z całego serca.
     Trzymajcie się ciepło, odżywiajcie się zdrowo i dużo czytajcie. Do napisania!

wtorek, 1 listopada 2016

CZYTELNICZE PODSUMOWANIE PAŹDZIERNIKA!

     Witajcie moi kochani! Zaczął się listopad, a to oznacza tylko jedno... Październik był dla mnie bardzo łaskawy i może wreszcie coś w życiu mi się uda, bo od maja było jednym wielkim pasmem niepowodzeń i rozczarowań. W ubiegłym miesiącu przeczytałam pięć książek. Wynik dobry, ale rekordu nie pobiłam. Może kiedyś się uda a tymczasem zapraszam na podsumowanie miesiąca!

PRZECZYTANE W PAŹDZIERNIKU:

1. Wampir Lestat Anne Rice


2. Czerwień rubinu Kerstin Gier


3. Finale Becca Fitzpatrick


4. Swobodna C.S. Stephens 


5. Błękit szafiru Kerstin Gier


     Największym zaskoczeniem tego miesiąca była dla mnie Trylogia Czasu Kerstin Gier. Zastanawiałam się długo czy czytać, czy nie. Bardzo dużo ludzi chwaliło te książki i słusznie! Przepadłam i absolutnie kocham Gideona! Zastanawiam się w jaki sposób zakończy się ta trylogia...

ŁĄCZNA LICZBA PRZECZYTANYCH STRON WYNOSI 2 404!  
     Pobiłam zeszłoroczny wynik! Jestem mile zaskoczona i nie ukrywajmy - dumna z siebie.

BOOK HAUL

     W ubiegłym miesiącu było trochę krucho jeśli chodzi o zakup książek, gdyż moja biblioteczka została zasilona zaledwie jedną pozycją. Jest to Tajemniczy brat Virgini Andrews. Miałam poprzednie dwa tomy a jak zobaczyłam w Biedronce brakującą pozycję to nie mogłam sobie odmówić.

TBR

     Na dniach (może nawet jeszcze dziś) skończę czytać Koronę w Mroku Sarah J. Maas i to naprawdę niesamowita lektura. Następnie będę pożerać pozostałe zdobycze z biblioteki, czyli pozostałe części Trylogii Nocnego Anioła i ostatnią część trylogii S.C. Stephens. Niech pozostałe książki pozostaną niespodzianką. Oczywiście jeśli wystarczy mi czasu, aby wgryźć się w któryś tom z moich zbiorów.

     Z mojej strony to już wszystko. Życzę wam pomyślnego oraz zaczytanego miesiąca! Do napisania!

środa, 26 października 2016

"Bez pamięci" Martyna Kubacka

     Witam! Dzisiaj mam zaszczyt opowiedzieć wam o kolejnej dobrej polskiej książce. Postawiłam sobie za cel powoli odkrywać polskich autorów i wspierać rodzimą prozę, która jest przecież równie wspaniała jak ta zagraniczna. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale dziś nie o jednym z nich mowa. Bez pamięci chyba można jeszcze nazwać nową książką. Wyrobiłam się w miarę szybko z czytaniem jej (po premierze), a to zakrawa niemal na cud. Zapraszam.

Tytuł: Bez pamięci
Autor: Martyna Kubacka
Wydawca: Lucky
Rok: 2016
Liczba stron: 288
Moja ocena: 7/10

     Kasia budzi się z nieznośnym bólem głowy. Do tego jest poturbowana i ogólnie nie czuje się dobrze. Na domiar złego nie wie, gdzie się znajduje, kim jest, a nawet nie rozpoznaje w lustrze własnej twarzy.
     Otaczają ją nieznajomi ludzie. Przystojny prawnik, Piotr, przedstawia się jako jej narzeczony. Na dodatek jest właścicielem niemałej posesji (w której to dziewczyna się znajduje). Kasia znajduje się pod bardzo troskliwą opieką Marty, gospodyni Piotra. Powoli wraca do zdrowia a wtedy wszystko zaczyna się komplikować...
     Autorka od samego początku daje nam do zrozumienia, że chodzi o coś więcej niż o powypadkową amnezję. Piotr dostaje tajemnicze telefony i zdaje się unikać Kasi, a przecież jest jej narzeczonym... Kto jeszcze skrzętnie skrywa swoje tajemnice?
     Okładka budzi jednoznaczne skojarzenia. Nie da się ukryć, że ta książka jest romansem. Nawet fragmentami zakrawa na erotyk. Czyta się bardzo dobrze i bardzo szybko. Bardzo mi pomogła przetrwać gorsze dni oraz przednio się przy niej bawiłam.
     To, co odróżnia Bez pamięci od innych typowych romansów, to tajemnica. Tajemnica, którą chciałam poznać od razu, a na rozwiązanie jej koniec końców musiałam poczekać. Bo wiecie, ja nie zaglądam nigdy na ostatnie strony. Przy czytaniu książek Mroza nawet zasłaniałam dłonią pół strony (w końcu tytuł króla plot-twistów nie wziął się znikąd).
     Martyna Kubacka poradziła sobie również z przedstawieniem konkretnej grupy postaci. Nie chcę spoilerować, ale chodzi mi tutaj o stylizację językową. Nie jestem przesadnie wrażliwa, ale czasami ilość stosowanych przekleństwa mnie raziła. Rozumiem oczywiście, czemu to miało służyć i nadało całości realistyczny wymiar. Prowadzenie narracji oczami trzech różnych bohaterów też było super i czyniło całość bardziej interesującą.
     Domyśliłam się na czym polega tajemnica Kasi jakoś przed połową. Głównym wątkiem jest tutaj romans, ale naprawdę doceniam wplecenie w historię wątku kryminalnego. 
     Bez pamięci to po prostu fajna książka, która idealnie nadaje się do przetrwania chandry. Można też się przy niej pośmiać, co jest zawsze na plus, niezależnie od gatunku.
     Polecam serdecznie i pozdrawiam Martynę Kubacką. Szkoda, że nie załapałam się na recenzencki. Cóż, moja wina. 
     Czytajcie i trzymajcie się ciepło. Do napisania!

wtorek, 18 października 2016

"Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender" Leslye Walton

     Oświadczam wszem i wobec, że żyję i mam się dobrze. Ostatnimi czasy w moim życiu wydarzyły się drobne pozytywne zmiany i być może będę miała czas pisywać tutaj częściej. Cóż, dziś opowiem wam o książce, której tytuł mnie zabija (nie mogłam również go zapamiętać...). Nie mam żadnych wątpliwości, że Leslye Walton stworzyła coś absolutnie cudownego i magicznego. Zapraszam!

Tytuł: Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender
Tytuł oryginału: The strange and beautiful sorrows of Ava Lavender
Autor: Leslye Walton
Tłumaczenie: Regina Kołek
Wydawca: Sine Qua Non
Rok: 2016
Liczba stron: 304
Moja ocena: 10/10

     Po raz kolejny nie wiem, co mogę tutaj napisać, a co lepiej przemilczeć. To jest historia z rodzaju tych, z którymi przygodę najlepiej zaczynać, nic o nich nie wiedząc. 
     Chyba pobiję rekord i recenzja Osobliwych i cudownych przypadków Avy Lavender będzie jedną z najkrótszych na moim blogu. 
     Poznajcie historię niesamowitego rodu. Ava Lavender przedstawia się w prologu, a następnie znika na około sto pięćdziesiąt stron. Ustępuje miejsca kobietom ze swojego rodu. Zaczyna od Maman (prawdziwe imię nieznane) i prowadzi płynną opowieść poprzez przedstawienie swojej babki, Emilienne i matki, Viviane.
     To właśnie w kobietach z rodu Roux tkwi największa tajemnica. Każda z nich jest niesamowita. I każda posiada pewne osobliwe zdolności... Poprzez historię każdej z nich Ava usiłuje zrozumieć siebie oraz dowiedzieć się, dlaczego przyszła na świat ze skrzydłami.
     Powieść Leslye Walton skrywa w sobie wiele warstw. To historia o dorastaniu i o bólu. Równocześnie stanowi okraszoną realizmem magicznym, konsekwentnie opowiedzianą sagę rodzinną.
     Całość miejscami jest niemal eteryczna. Czytelnik przyzwyczaja się do obserwowania wydarzeń z przeszłości, by po chwili zostać wepchnięty w sam środek brutalnych teraźniejszych wydarzeń.
     Najmocniejszą częścią opowiedzianej przez Leslye Walton historii są niesamowite i silne kobiety. Nawet gdyby nie miały swoich nadzwyczajnych umiejętności byłyby równie interesujące. Pochłonęłam całość w dwa dni, ale tak naprawdę to historia do pożarcia w jedno leniwe popołudnie. Czyta się ją szybko, ale w pamięci pozostaje na długo Już mam ochotę powrócić do między innymi pachnącej cynamonem piekarni Emilienne...
     Jest jeszcze tytułowa Ava. Ava, której oczekujemy z niecierpliwością mimo rozgrywających się przed naszymi oczami niezwykle interesujących wydarzeń. Autorka bardzo zręcznie pokierowała historią i maksymalnie podkręciła moją ciekawość postanawiając potraktować Avę jako przysłowiową "wisienkę na torcie".
     Nie sądzę, abym mogła wydobyć z siebie coś ponad kolejne zachwyty. Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender były niejako fenomenem na rynku wydawniczym i całkiem słusznie. Polecam z całego serca.
     Życzę wam zaczytanego wieczoru albo nocy. Dużo czytajcie i wysypiajcie się porządnie. Do napisania!

niedziela, 9 października 2016

Chyba wypadłam z obiegu... "Plan" Patrycji Gryciuk!

     Witam, cześć i czołem! Minęła jedna trzecia miesiąca bez żadnej aktywności tutaj. Przykro mi z tego powodu, ale nie będę zajmować się czczą gadaniną. Mam zaszczyt opowiedzieć wam dzisiaj o kolejnej perełce i to w dodatku naszej, polskiej! Coraz częściej sięgam po rodzimą literaturę i jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Utwierdzam się w przekonaniu, że POLSKA PROZA JEST DOBRA! Ja wiem, że przede mną od groma autorów do poznania, ale to jest do zrobienia, naprawdę. Nie przedłużając, zapraszam!

Tytuł: Plan
Autor: Patrycja Gryciuk
Wydawca: Poligraf
Rok: 2013
Liczba stron: 576
Moja ocena: 8/10

     Anna Smith wyjeżdża na studia do Wielkiej Brytanii. Dziewczyna jest typem geniusza, ponieważ przeskoczyła bodajże dwie klasy podczas trwania swojej edukacji. Przyjechała studiować architekturę. Jest Polką, a nazwisko zawdzięcza ojcu, Anglikowi.
     Powoli aklimatyzuje się w de facto obcym kraju (nigdy nie była w Anglii). Bardzo pomaga jej fakt, że wychowała się w dwujęzycznej rodzinie. Ludzie pytają się jej, skąd pochodzi i wyrażają zdziwienie nie słysząc w jej mowie obcego akcentu.
     Znajduje nawet małą paczkę przyjaciół. Jest też Lorcan Maidley... Z pozoru zawodowy kobieciarz, wydaje się być zainteresowany Anną i spędza z nią coraz więcej czasu.
     Jak głosi niezawodny opis z tyłu (znowuż zawierający spoilery! Damn it!), wszystko byłoby jak w idyllicznym love story, gdyby nie Siergiej Taredov. Wkracza do świata Anny ze swoją pewnością siebie i milionami na koncie... 
     Wkrótce cały świat Anny staje na głowie. Którego mężczyznę wybierze? Nie czytajcie opisu z tyłu, a będziecie mogli obstawiać! Z opisu fabuły to by było na tyle, bo nie chcę zdradzać zbyt wiele.
     To głównie romans, co tu ukrywać. Występuje w nim trójkąt miłosny i chyba ktoś mnie przeklął, ponieważ trafiam na to zjawisko już chyba trzeci raz z rzędu. Ale to nic. Klęłabym, ale nawet mnie nie drażnił. I nie miałam swojego faworyta, a zwykle jednak kibicuję jednej ze stron. Obaj są cudowni. Lorcan i Siergiej, Siergiej i Lorcan. Ogień kontra woda. Bezpieczeństwo kontra życie niczym w filmie akcji.
     Zdecydowanym plusem jest możliwość podróżowania wraz z bohaterką po całym świecie. Francja, UK, Stany Zjednoczone, Polska...
     Anna jest bohaterką, która da się lubić. To ważne, ponieważ narracja jest pierwszoosobowa a książka nie ma zaledwie setki stron. Jest inteligentna, ale nie nieomylna. Popełnia zwykłe, ludzkie błędy. Ewoluuje na oczach czytelnika. Staje się odważną kobietą, która nie waha się wybrać tego, czego naprawdę chce.
     Oprócz romansu w książce znajdziemy także akcję i sporo plot twistów. Emocji nie brakuje, a historia siedzi w głowie cały czas podczas czytania. Nie mogłam się oderwać a kiedy nie miałam książki w rękach, obsesyjnie myślałam o tym, co wydarzy się dalej.
     Generalnie byłabym w stanie wskazać dwie rzeczy, jakie mi się nie podobały: obecność trójkąta miłosnego tak połowicznie oraz idealność Siergieja. W niektórych sytuacjach przejawiał niemal szósty zmysł, a niektórych rzeczy człowiek nie jest w stanie przewidzieć.
     Książka jest naprawdę dobra i godna polecenia. Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się tutaj coś nowego. Czytajcie więc dużo i do napisania!

piątek, 30 września 2016

CZYTELNICZE PODSUMOWANIE WRZEŚNIA + BOOK HAUL + TBR

     Walczyłam z całych sił, aby w tym miesiącu dobić chociaż do średniej liczny pięciu przeczytanych książek. I udało się! Lektury, jakimi uraczyłam się tym razem były bardzo różnorodne i wręcz cudowne (w większości). Uraczyłam się właśnie godną muzyką (album Sainthood Tegan and Sara), a was zapraszam na małe podsumowanie września!

     Przeczytane we wrześniu (wszystkie opisy pochodzą z lubimyczytac.pl):

1. Lawendowy pokój Nina George
      W swojej księgarni – o wiele mówiącej nazwie "Apteka Literacka" – Jean Perdu sprzedaje książki tak jak farmaceuta medykamenty. Umiejętnie rozpoznaje, co ktoś nosi w sercu, i proponuje odpowiednią fabułę na konkretny problem. Nie potrafi jednak uleczyć własnego cierpienia, które zaczęło się pewnej nocy wiele lat temu, kiedy odeszła od niego ukochana kobieta.
      Wszystko się zmienia, gdy Jean w końcu otwiera pozostawiony przez nią list. Wcześniej nie miał odwagi go przeczytać…











2. Droga Cienia Brent Weeks

     Dla Durzo Blinta zabijanie to sztuka, a w tym mieście on jest największym artystą. Dla Merkuriusza przetrwanie nie jest rzeczą pewną. Nie ma żadnej gwarancji przeżycia. Jako szczur z ulicy wychował się w slumsach i nauczył się szybko oceniać ludzi. I podejmować ryzyko. Na przykład zgłaszając się na ucznia do Durzo Blinta. Jednak żeby zostać przyjętym do terminu, Merkuriusz musi odrzucić swoje dawne życie i przyjąć nową tożsamość. Jako Kylar Stern musi nauczyć się poruszać w świecie zabójców - w świecie niebezpiecznych polityków i dziwnej magii. I musi rozwijać talent do zabijania.











3. Plan Patrycja Gryciuk

      Anna i Lorcan. Wszystko byłoby jak w słodkim love story, gdyby nie pojawił się tajemniczy Siergiej ze swoim aksamitnym głosem i milionami na koncie. Świat bohaterki staje na głowie. Zamiast akademika jest luksusowa rezydencja, dżinsy zamieniają się w kreacje Diora, a uzyskane właśnie prawo jazdy staje się niepotrzebne, skoro do dyspozycji jest limuzyna z szoferem. Jednak już wkrótce dziewczyna z disnejowskiej bajki trafia do koszmarnej rzeczywistości. Rozpoczyna się niezwykła gra o miłość, gdzie niespodziewanie stawką staje się życie. Walka o dominację w biznesie biopaliw i świecie ekoterroru, seks, polityka, emocjonalna szarpanina, chore ambicje i mafia. Do tego zbyt częste ucieczki przed śmiercią...
     Anna Smith. Anna Taredov. Anna Williams. Może Anna Maidley... Wiele nazwisk. Jedna kobieta. Dwóch mężczyzn. Jedna decyzja. A jeżeli to wszystko było już z góry ukartowane? Miłość, dynamiczna akcja, intryga. Happy end? Sam sobie odpowiedz na to pytanie. 


4. Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender Leslye Walton

     Zbliża się magiczna noc przesilenia letniego...
     Noc, w której niebo się otworzy, a powietrze wypełnią deszcz i pióra.
     Ava urodziła się ze skrzydłami. Pragnie poznać prawdę, odnaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące jej pochodzenia. Niezwykłe wypadki, cudowne zdarzenia, dziwne zbiegi okoliczności i baśniowe rozterki zaprowadzą ją tam, gdzie nie spodziewała się dotrzeć. Kawałek po kawałku odsłania pełną boleści i trosk historię rodziny Roux. Ava Lavender może być pierwszą, która uniknie zguby i ucieknie obojętności. Czy uda jej się odnaleźć prawdziwą miłość?
     Dramat Avy rozpoczyna się, kiedy wielce pobożny Nathaniel Sorrows bierze ją za anioła, a jego obsesja na punkcie dziewczyny rośnie... 







5. Bez pamięci Martyna Kubacka

     Kasia budzi się w pięknym, nieznanym domu…
Dowiaduje się, że miała wypadek, a przystojny prawnik, który się nią opiekuje, jest jej narzeczonym. Czy jednak może mu zaufać? Co w tej historii jest prawdą, a co kłamstwem? Dziewczyna ze wszystkich sił stara się przypomnieć sobie swoją przeszłość i nie zdaje sobie sprawy z tego, że grozi jej poważne niebezpieczeństwo…
Pomiędzy dwojgiem ludzi, których los zetknął wbrew ich woli, rodzi się fascynacja i miłość. Czy uczucie będzie wystarczająco silne, żeby pokonało przeszłość i zmieniło przyszłość?
„Bez pamięci” to romantyczna opowieść o zaskakującej miłości, z fascynującym wątkiem kryminalnym w tle. 









      Przeczytane we wrześniu lektury były naprawdę niesamowite, cudowne i magiczne. Ostatnie pół miesiąca było dla mnie naprawdę ciężkie. Powiedzmy, że wydarzyło się coś, co nieco mnie podłamało, ale historie, którymi pozwoliłam sobie żyć bez reszty uratowały mnie i pozwoliły przejść do porządku dziennego. Nie ważne co by się działo, życie toczy się dalej. Czuję, jakby po każdym upadku unosiły mnie skrzydła podobne do tych Avy Lavender.

     ŁĄCZNA LICZBA PRZECZYTANYCH STRON WYNOSI 2 083! Wynik jak dla mnie bardzo dobry, zważywszy na to, że teraz siłą rzeczy nie spędzam za wiele czasu w domu. Jestem dumna z tych okrągłych dwóch tysięcy i mam nadzieję, że moje wyniki będą sukcesywnie wzrastać.

     BOOK HAUL

     Jako, że zbliżała się wypłata to postanowiłam zaszaleć. Od początku lipca nie robiłam większych zakupów książkowych. Tak oto przybyło do mnie aż dziesięć nowych książek i sześć zdobyczy biliotecznych!
1. Anioł Dorotea de Spirito (książkowa wymiana)
2. Tchnienie śniegu i popiołu Diana Gabaldon (zostały mi tylko dwa tomy i będę mieć całą Obcą!)
3. Za ścianą Sarah Waters (skupowanie kolejnej serii książek trwa)
4. Złodziejka książek Markus Zusak
5. Portret Doriana Graya Oscar Wilde
6. Frankenstein Mary Shelly
7. Dygot Jakub Małecki (bo pokochałam polskie powieści całym sercem)
8. Wielki Gatsby Francis Scott Fitzgerald
9. Bez pamięci Martyna Kubacka
10. Me before you Jojo Moyes (pierwsza powieść anglojęzyczna na mojej półce)

Przytachałam z biblioteki:

11. Swobodna S.C. Stephens
12. Niepokorna S.C Stephens
13. Na krawędzi cienia Brent Weeks
14. Poza cieniem Brent Weeks
15. Tajemniczy brat V.C Andrews (zagapiłam się i jeszcze nie kupiłam)
16. Wampir Lestat Anne Rice (trzeba coś dodawać? Przepadłam na amen!)

     TBR

     W październiku prawdopodobnie będę czytać książki z biblioteki. Chyba, że będę je przeplatać swoimi książkami. Pasowałoby się też zainteresować Koroną w mroku Sarah J. Maas. Na pierwszy rzut jednak pójdzie Wampir Lestat. Właściwie już poszedł, bo zaczęłam dziś czytać. Jestem ciekawa, jakie będą moje odczucia. W końcu Anne Rice Wywiadem z wampirem postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko.

     Życzę wam cudownie zaczytanego miesiąca. Do napisania!

sobota, 24 września 2016

"Droga Cienia" Brent Weeks

     Witajcie moi kochani! Dzisiaj przychodzę do was z recenzją książki, do której robiłam dwa podejścia. Kilka lat temu porzuciłam ją jakoś po kilkudziesięciu stronach. Postanowiłam dać Drodze Cienia drugą szansę. Tym razem jej nie przeczytałam. JA JĄ POCHŁONĘŁAM! Musiało minąć jednak trochę czasu, abym była w stanie wgryźć się w niesamowity świat wykreowany przez Brenta Weeksa. Zapraszam!

Tytuł: Droga Cienia
Tytuł oryginału: The Way of Shadows
Autor: Brent Weeks
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
Wydawca: MAG
Rok: 2009
Liczba stron: 576
Moja ocena: 9/10

     Dla Merkuriusza każdy dzień staje się walką o przetrwanie. Życie w slumsach nie należy do łatwych. Zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba płacić za możliwość pozostania w gildii. Może ufać tylko dwójce przyjaciół - Jarlowi i Laleczce. 
     Pewnego dnia Merkuriusz postawił się Szczurowi, szefowi gildii. Chłopak musi podjąć najważniejszą decyzję w swoim życiu, aby nie dać się złamać. Dramatyczne wydarzenia popychają go w objęcia mroku. Wkracza na drogę, z której nie ma powrotu...
     Durzo Blint to zabójca (Siepacz) doskonały. Dla niego zbrodnia to sztuka, a w Cenarii jest on największym artystą. Nie ma słabych punktów i unika bliższych relacji z ludźmi. Postrzega każdą więź jako słabość. Czy uczynienie z Merkuriusza swojego ucznia zmieni cokolwiek w jego ponurej egzystencji?
     Merkuriusz doskonali sztukę zabijania a zarazem coraz bardziej wsiąka w świat politycznych intryg i dziwnej magii. Jego życie zaczyna przypominać partię szachów. Jeden fałszywy ruch może okazać się tym ostatnim.
     Nie sądziłam, że kiedykolwiek spodoba mi się książka, w której bardzo dużą rolę odgrywa polityka. Tak samo jak nie spodziewałam się, że zacznę chętnie widzieć klasykę w moich osobistych książkowych zbiorach. Droga Cienia to niesamowita, dogłębnie przemyślana powieść. Fabuła została utkana z wielką precyzją, która prowadzi konsekwentnie do wielkiego finału. Którego, muszę przyznać, miejscami nie mogłam się doczekać. Cała historia nie chciała dać mi spokoju, zagnieździła się w moim umyśle na dobre.
     Mocnym punktem powieści Brenta Weeksa są bohaterowie. Żywi, z krwi i kości. Każdy ma wady i zalety i żaden z nich nie jest czarno-biały. Ich decyzje bywają samolubne i każda w jakimś stopniu podyktowana jest chęcią zdobycia władzy. Już wspomniałam wyżej o niemal przyprawiającej o zawrót głowy ilości politycznych intryg, jakie są wplecione w akcję. Na początku trudno się połapać w ilości bohaterów i zajmowanych przez nich stanowisk. Minusem mogą też być podobnie brzmiące nazwiska, które mogą się mylić. Uważam jednak, że ostatecznie wszystko jest do ogarnięcia.
     Jest jeszcze Durzo Blint, który jest chodzącą zagadką i zdecydowanie kreacja jego postaci jest najbardziej fascynująca. Stanowi swoistą wisienkę na torcie w tej opowieści. Kim jest? Dlaczego stał się tym, kim się stał? Skąd właściwie się wziął? Warto przeczytać tę książkę tylko dla Durzo. 
     Już dawno nie spotkałam się z tak pełnokrwistymi bohaterami i chcę więcej. Na szczęście to pierwszy tom trylogii i cała jest wydana w Polsce. Będę tylko ubolewać nad faktem, że nowelka Cień doskonały jest już właściwie niedostępna. Dodałam zdjęcie okładki niby wydania rozszerzonego, ale ja się z tym wydaniem do tej pory nigdzie nie spotkałam, więc nie wiem o co tu chodzi. Chcę mieć całą Trylogię Nocnego Anioła na swojej półce. W taki oto sposób mój schowek w księgarni internetowej stale się powiększa.
     Oczywiście polecam i raczej nie mam już za wiele do dodania. Czytaj, zachwycaj się, kochaj! Do napisania!

poniedziałek, 19 września 2016

"Lawendowy pokój" Nina George

     Cześć! Dzisiaj jest zimno, szaro i ponuro. Do tego świat za oknem otuliła mgła. Dobrze się stało, że przyszedł czas na recenzję takiej a nie innej książki. Bo ta powieść jest jak ciepły kocyk i gorąca herbata w mroźny i deszczowy jesienny wieczór.
    Chcę mieć własny egzemplarz a to o czymś świadczy! Zaczęłam chodzić znowu do biblioteki (postanowiłam wyczytywać własne zbiory i trzymałam się twardo swego postanowienia przez kilka miesięcy). Zazwyczaj wychodzę z niej obładowana co najmniej pięcioma tomiszczami. Standard. Przejdźmy jednak do meritum. Zapraszam!

Tytuł: Lawendowy pokój
Tytuł oryginału: Das Lavendelzimmer
Autor: Nina George
Tłumaczenie: Paulina Filippi-Lechowska
Wydawca: Otwarte
Rok: 2014
Liczba stron: 344
Moja ocena: 11/10

     Jean Perdu, około pięćdziesięcioletni mężczyzna, mieszka w jednej z paryskich kamienic, otoczony dość barwnymi ludźmi. Sam jednak wydaje się bardzo zdystansowany, niemal wyobcowany. W jego mieszkaniu panują iście spartańskie warunki. Jean prowadzi księgarnię. Mieszcząca się na barce (Lulu) Apteka Literacka wydaje się być dziełem jego życia. Mężczyzna potrafi zajrzeć w głąb ludzkiej duszy i jest w stanie polecić każdemu człowiekowi lekturę pasującą do ich aktualnej życiowej sytuacji oraz nastroju nastroju.
    Do kamienicy wprowadza się nowa osoba. Catherine rozstała się z mężem i próbuje na nowo nauczyć się funkcjonować. Nie ma za wiele rzeczy osobistych, dlatego Jean postanawia podarować jej kilka mebli i oczywiście książek. Ich znajomość wydaje się dokądś prowadzić, ale czy coś z tego będzie?
    To tyle, jeśli chodzi o fabułę. Resztę cudowności poznawajcie sami. Ta książka jest tak przepełniona literackimi, cytatowymi, życiowymi i filozoficznymi smaczkami, że niemal rozpływałam się z zachwytu. Na każdej stronie znajdowały się słowa, które spływały niczym miód na moje wiecznie głodne literatury serce.
     Książka jest ciepła i przepełniona nadzieją, przy czym potrafi też zaskoczyć. I tutaj jest jedna rzecz, która mi się nie podoba. Ta mapka, która jest na początku książki, moim zdaniem powinna być na końcu. Bo to jednak spoiler dotyczący najważniejszego wątku i punktu zwrotnego w życiu Jeana i Maxa Jordana (pisarza).
    Na swojej drodze Jean poznaje nowych, wspaniałych ludzi. Uczy się na nowo żyć, czerpiąc z każdego dnia pełnymi garściami. Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, wybaczyć sobie, dać odejść żalowi, żeby zmienić coś w swoim życiu. Wystarczy odrobina odwagi i wiary.
    Lawendowy pokój wywołuje skrajne emocje przy czytaniu. Przy niektórych momentach się śmiałam, przy niektórych w oczach miałam łzy. Oczywiście najbardziej satysfakcjonujące dla mnie były odniesienia do wszelakiej literatury, których w treści można znaleźć na pęczki.
    W tej książce pojawia się trójkąt miłosny, ale na szczęście nie wysuwa się na pierwszy plan. Szczerze nienawidzę kobiety, przez którą Jean zamknął na głucho swoje serce na dwadzieścia lat. Jej tłumaczenie swojego postępowania było dla mnie żałosne, bo niestety byłam zmuszona przebrnąć przez fragmenty jej dziennika... Na szczęście to tylko tyci mankament, który nie przeszkadza w syceniu się treścią książki. Jest jeszcze ten list, który stanowi zapalnik wszystkich spontanicznych decyzji Jeana.
    Nie mogę napisać nic więcej, naprawdę. Zaczytujcie się i wyciągnijcie z tej książki to, czego potrzebuje wasza dusza. Nie żartuję. Ta powieść niesie nadzieję, pocieszenie, otuchę... Lećcie do biblioteki, kupujcie... COKOLWIEK, TYLKO SIĘGNIJCIE PO TĘ POWIEŚĆ. PROSZĘ. Kłaniam się nisko pani Ninie George, tyle.
    Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się tutaj nowy post. Trzymajcie się cieplutko! Do napisania!