wtorek, 31 maja 2016

CZYTELNICZE PODSUMOWANIE MAJA

     Cześć! Jak zapowiedziałam, przygotowałam dla was pierwsze czytelnicze podsumowanie miesiąca na moim blogu. A że jest co podsumowywać... Zapraszam!

     PRZECZYTANE W MAJU (WSZYSTKIE OPISY POCHODZĄ Z LUBIMYCZYTAĆ.PL)

1. Szukając Alaski John Green

     Porównywany z przełomowym "Buszującym w zbożu" J.D. Salingera literacki debiut Johna Greena to powieść o myślących i wrażliwych młodych ludziach. Zbuntowanych, szukających intensywnych wrażeń i odpowiedzi na najważniejsze pytania: o miłość, która wywraca świat do góry nogami, o przyjaźń, której doświadcza się na całe życie.
Niezapomniana opowieść o odkrywającym życie Milesie zakochanym w szalonej, zbuntowanej Alasce, dzięki której odnalazł Wielkie Być Może – czyli najintensywniejsze i
najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości.










2. Pamiętnik Christophera. Duchy Dollangangerów Virginia C. Andrews

     Odnaleziony w ruinach posiadłości Foxworth Hall dziennik Christophera Dollangangera ma dziwny wpływ na rzeczywistość –jak gdyby duch uwięzionych tam niegdyś dzieci prześladował kolejne pokolenia. Nie przypadkiem przebudowy spalonego domostwa podjął się ojciec Kristin Masterwood, której przedwcześnie zmarła matka była daleką krewną Foxworthów?
Kristin zdradza sekret pamiętnika swojemu chłopakowi. Nieoczekiwanie Kane Hill proponuje jej wspólne czytanie na poddaszu, przemienionego zawczasu w poddasze Dollangangerów.
Odtąd wydarzenia biegną dwoma torami – z jednej strony ojciec Kristin z zapałem realizuje plany tajemniczego inwestora, który na miejscu dwukrotnie spalonego Foxworth Hall buduje nowoczesną posiadłość. Z drugiej strony dwójka młodych ludzi w sugestywnej scenerii poddasza coraz mocniej przeżywa tragiczne wydarzenia opisane w dzienniku. I stopniowo, nieświadomie, odgrywają historię, w której coraz większą rolę odgrywa wątek zakazanego uczucia i budzącej się seksualności. Niepokojąca atmosfera coraz bardziej przenika życie młodych ludzi. Co zwycięży w tej dziwnej rozgrywce – obsesja przeszłości czy energia przyszłości? Rodzinna klątwa czy nowe życie?

3. Igrzyska Śmierci Suzanne Collins

     Igrzyska śmierci, pierwszy tom bestsellerowej trylogii Suzanne Collins, trafia do kin! To opowieść o świecie Panem rządzonym przez okrutne władze, w którym co roku dwójka nastolatków z każdego z dwunastu dystryktów wyrusza na Głodowe Igrzyska, by stoczyć walkę na śmierć i życie.
     Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest głową rodziny – musi troszczyć się, by zapewnić byt młodszej siostrze i chorej matce, a już to zasługuje na miano prawdziwej walki o przetrwanie...









4. W pierścieniu ognia Suzanne Collins 

     Głodowe Igrzyska wbrew przewidywaniom wygrywa szesnastoletnia Katniss. Wraz z niᄍ po raz pierwszy w dziejach Kapitolu wygrywa je tak﾿e drugi trybut - Peeta Mellark, z którym Katniss stanowiła na arenie parę. Po powrocie do Dwunastego Dystryktu sprawy się komplikują - postawa Katniss podczas igrzysk bardzo nie spodobała się władzom. Komplikuje się także jej życie osobiste - Katniss niełatwo się teraz rozeznać we własnych uczuciach. Polubiła Peetę, ale przecież jest jeszcze Gale - bliski przyjaciel.
      Tymczasem jednak Katniss i Peeta muszą wziąć udział w odbywającym się po każdych igrzyskach Turnee Zwycięzców i odwiedzić wszystkie dystrykty. Ta podróż uświadamia im, że są ludzie skłonni zbuntować się przeciwko okrucieństwu władzy.
      W pierścieniu ognia to drugi po "Igrzyskach śmierci" tom trylogii, w którym Suzanne Collins opisuje losy Katniss Everdeen - dziewczyny, która nieoczekiwanie staje się symbolem i zarzewiem buntu.



5. Kosogłos Suzanne Collins  

     Katniss po ciężkich przeżyciach na arenie przebywa z matką, Prim i przyjaciółmi w Trzynastce, dystrykcie, który szykuje się do rozprawy z Kapitolem. Katniss, mimo początkowej niechęci, decyduje się zostać Kosogłosem – symbolem rewolucji przeciwko Kapitolowi.
















6. Cztery Veronica Roth  

     Zanim Tobias poznał Tris…
      Szesnastoletni Tobias, syn przywódcy Altruizmu, dokonał swojego wyboru. Stał się Nieustraszonym o imieniu Cztery, by zacząć wszystko od nowa. I nie pozwolić, by strach zmieniał go w tchórza.
      Teraz musi dowieść, że zasłużył na swe miejsce wśród Nieustraszonych. Jego decyzje zaważą na losach innych nowicjuszy. A odsłonięte tajemnice zagrożą przyszłości – jego i całego społeczeństwa frakcyjnego.
      Dwa lata później Cztery staje przed następnym trudnym wyborem. Wtedy spotyka Tris, która właśnie porzuciła Altruizm. Z nią droga do naprawienia ich świata może być łatwiejsza. Ale czy z nią Cztery może stać się znów Tobiasem?








7. Szklany Tron Sarah J. Maas

     Celaena Sardothien odbywała ciężką karę za swoje przewinienia wystarczająco długo, by przyjąć propozycję, z której nie skorzystałby nawet szaleniec: jej dożywotnia niewolnicza praca w kopalni soli nie musi kończyć się dopiero z dniem jej śmierci, jeśli tylko dziewczyna zdecyduje się wziąć udział w turnieju o miano królewskiego zabójcy. To będzie walka na śmierć i życie, ale Celaenie nieobce są tajniki fachu zawodowego mordercy. Jeśli się jej powiedzie, po kilkuletniej służbie na królewskim dworze odzyska wolność. Jeśli nie – zginie z rąk któregoś z przeciwników: złodziei, zabójców i wojowników, najlepszych w całym królestwie. Szanse na pomyślne przejście wszystkich etapów turnieju są niewielkie, ale Celaena nie ma nic do stracenia.
     Pod okiem wymagającego dowódcy straży rozpoczyna przygotowania do starcia z najgroźniejszymi osobnikami królestwa. Wkrótce jednak pojawiają się komplikacje: ginie jeden z uczestników turnieju, a niedługo potem podobny los spotyka innego rywala młodej zabójczyni.
      Czy Celaena zdoła dowiedzieć się, kto stoi za tajemniczymi zabójstwami? Czasu jest coraz mniej, a dziewczyna musi mieć się na baczności – zabójca może obrać za kolejny cel właśnie ją. Śledztwo doprowadzi do odkryć, których nigdy by się ni niespodziewała.

 8. Eleonora & Park Rainbow Rowell

     Eleonora… nie sposób jej nie zauważyć: rude włosy, dziwne ciuchy. Czyta mu przez ramię. Uważa Romea i Julię za bogate dzieciaki, które dostawały wszystko, co chciały. Najbardziej nie lubi weekendów, bo spędza je bez niego.
     Park… Dobrze mu w czerni. Denerwuje się, gdy musi prowadzić samochód w obecności taty. Uwielbia imię Eleonory i nie skróciłby go ani o sylabę. Wie, która piosenka jej się spodoba, zanim ona zacznie jej słuchać. Śmieje się z jej dowcipów, zanim ona dotrze do puenty.
     Oto tocząca się w ciągu jednego roku szkolnego opowieść o dwojgu szesnastolatkach urodzonych pod nieszczęśliwą gwiazdą – dość mądrych, by zdawać sobie sprawę, że pierwszej miłości prawie nigdy nie udaje się przetrwać, ale na tyle odważnych i zdesperowanych, by dać jej szansę.






9. Cisza Becca Fitzpartick

     Tylko miłość daje moc, by zawrócić ścieżki przeznaczenia.
     Nareszcie koniec burz między Patchem a Norą. Zakochani przeszli dramatyczne próby wzajemnego zaufania i lojalności, uporali się z sekretami z przeszłości i połączyli dwa światy pozornie nie do pogodzenia. Wszystko to w imię miłości przekraczającej granice między niebem a ziemią.
Ale zło nie śpi. Nora i Patch będą musieli podjąć desperacką walkę, w której stawką jest ich uczucie.













10. Tokyo Ghoul tom 7 Sui Ishida

 Powinniście przyjąć od wiadomości, że już go nie zobaczycie.
      Gdy pracownicy Anteiku słyszą od Yoshimury szokujące wieści, postanawiają udać się do jedenastej dzielnicy, by ratować Kanekiego. Konflikt między drzewem Aogiri a BSG zaostrza si. Tymczasem więziony przez Yamoriego Kaneki pada ofiarą tortur, których okrucieństwo przekracza ludzką wyobraźnię!













     Maj był cudownie zaczytanym miesiącem. Oprócz spędzania praktycznie całego wolnego czasu na lekturze byłam też na małych wakacjach. Podsumowując, można rzecz spokojnie, iż nie mam życia towarzyskiego (to żart... chyba). Zawsze myślałam, że nie jestem zdolna do dwucyfrowej liczby książek przeczytanych w danym miesiącu.
     Oglądałam już nieraz booktube'owe podsumowanie miesiąca przeróżnych osób. Starałam się stłumić lekkie ukłucie zazdrości, gdyż zadawałam sobie pytanie: Jak to jest możliwe, żeby przeczytać dziesięć czy ponad dziesięć książek miesięcznie. Teraz wiem. Wystarczy mieć czas. Dodam, że nigdy nie liczyłam książek przeczytanych w danym miesiącu. Przypuszczam jednak, że jest to mój osobisty rekord. Zawsze była szkoła, coś wypadało i w ogóle.

     ŁĄCZNA LICZBA PRZECZYTANYCH STRON WYNOSI 3 539! CZYLI W CHOLERĘ! NAPRAWDĘ... JESTEM Z SIEBIE BARDZO DUMNA.

      BOOK HAUL

     Maj był również owocny pod względem liczy książek, które do mnie przybyły. Jest ich jedenaście. A oto tytuły, które wzbogaciły moją biblioteczkę (cóż, właściwie to szafki póki co):

1. Pani Noc Cassandra Clare
2. Mechaniczna księżniczka Cassandra Clare
3. Pustułka Katarzyna Berenika Miszczuk
4. Gwiezdny Wojownik... Katarzyna Berenika Miszczuk
5. Między książkami Gabrielle Zevin
6. Marsjanin Andy Weir
7. Raven Sylvain Reynard
8. Szklany Tron Sarah. J. Maas
9. Duchy Dollangangerów Virginia C. Andrews
10. Podróżniczka Diana Gabaldon
11. Życie i śmierć Stephenie Meyer

     Bibliotekowe zdobycze: 

12. Zaginiona dziewczyna Gillian Flynn
13. Neva Sara Grant
14. Powiedz wilkom, że jestem w domu Carol Rifka Brunt
15. Rodzina Casteel Virginia C. Andrews

     TBR

     Jeśli chodzi o książki, które będę czytała w czerwcu, to skończę w pierwszej kolejności Między teraz a wiecznością Marie Lucas. Następnie będę po kolei czytała powieści, w które zaopatrzyłam się w bibliotece. Zwykle nie mam określonego planu czytelniczego, bo nie lubię sobie niczego narzucać. Czytam coś wybiórczo z moje własnej biblioteczki. Chyba, że akurat korzystam z biblioteki, więc te książki mają oczywiście pierwszeństwo.

     To by było na tyle. Mam nadzieję, że taka forma podsumowania wam się podoba. Przyznam, że to super sprawa, liczyć przeczytane miesięcznie książki oraz liczbę stron. To naprawdę motywuje do podejmowania nowych wyzwań. "Widzimy się" niedługo. Do napisania!

poniedziałek, 30 maja 2016

"Kosogłos" Suzanne Collins

     Witajcie po tej krótkiej przerwie! Jutro na blogu pojawi się coś, czego jeszcze nie było. Jestem w trakcie wykonywania wyzwania i powiem wam szczerze: nie myślałam, że jestem w stanie temu podołać. Jak się okazuje, życie jest pełne niespodzianek, ale o tym więcej jutro. Dzisiaj przygotowałam dla was recenzję Kosogłosa, aby uspokoić sumienie i zamknąć recenzje całej trylogii.

     Ćwierćwiecze Poskromienia dobiegło końca. Dwunasty Dystrykt został zrównany z ziemią, a Katniss stara się pozbierać do kupy po ostatnich wydarzeniach. Plotki o Trzynastce okazały się prawdziwe. Ludzie przystosowali się do życia po Powstaniu. Pod gruzami zbudowali rozległy kompleks, w którym żyje im się całkiem dobrze. Cóż, na pewno lepiej niż w innych dystryktach.
     Katniss zostaje zwerbowana do roli Kosogłosa, czyli żywego symbolu rozpalającej się ze wszystkich stron rewolucji. Razem z ekipą telewizyjną nagrywa serię propagit, które zostają wyemitowane we wszystkich dystryktach i mają na celu zagrzać wszystkich do walki. 
     Katniss wraz z mamą i siostrą starają się przystosować do podziemnego życia. Peeta jest trzymany w Kapitolu jako zakładnik, więc wszystko generalnie bardzo się komplikuje.
     Prezydent Snow stara się stłumić bunt, ale nie jest to takie proste, ponieważ przeciw rządom Panem sprzeciwiają się już niemal wszystkie dystrykty.
     O ile w W pierścieniu ognia ta rewolucja jeszcze raczkuje i jest ledwo iskrą, to w finalnej części możemy obserwować pełny jej rozkwit.
     Czy Suzanne Collins stanęła na wysokości zadania? Moim zdaniem jak najbardziej tak. Kosogłos jest naprawdę świetnym zwieńczeniem całej trylogii i wszystkich wydarzeń.
     Jak widać założyciele Panem byli na tyle pewni siebie, że nijak się nie zabezpieczyli na wypadek wybuchu rewolucji. Kapitol jest pod każdym względem uzależniony od dystryktów, czego kompletnie nie rozumiem. W innym wypadku mogliby otoczyć się jakimś super-mocnym polem siłowym i śmiać się z tego powstania. 
     Czy książka mi się podobała? Jak najbardziej, chociaż nie było efektu WOW!, ponieważ wiedziałam już wcześniej jak się skończy. Dzięki spoilerom i ludziom walącym nimi na prawo i lewo... Stokrotne dzięki.
     Podsumowując, powieść jest naprawdę dobra i stanowi godne zakończenie serii na naprawdę wysokim poziomie.
     Co do zakończenia, to mam co do niego dwoisty stosunek. Z jednej strony mi się podobał, z drugiej w ogóle. Nie będę tutaj spoilerować, bo spoilery to zło. ZŁO, POWIADAM! Gdybym to ja pisała Igrzyska Śmierci, bez wątpienia zakończyłabym inaczej pewny wątek. Cóż, oczywiście autorką nie jestem, więc zostaje mi tylko ponarzekać, bo mi wolno.
     Polecam wam serdecznie Kosogłosa oraz całą trylogię stworzoną przez Suzanne Collins. Stanowi już niemal taki must read jak Harry Potter, więc warto znać. Nawet, jeśli nie kręcą was dystopie.
     Cóż, my "widzimy się" jutro, a tymczasem życzę wam udanego tygodnia. Do napisania!

sobota, 28 maja 2016

"Cztery" Veronica Roth

     Witajcie moi mili! Jako, że teraz czytam tyle, jakby jutro miało nie nadejść, mam dla was mnóstwo recenzji. Jednak wszystko w swoim czasie. Kilka dni temu przeczytałam Cztery, czyli dodatek do trylogii Niezgodna. Po przeczytaniu trylogii zrobiłam sobie małą przerwę od świata wykreowanego przez Veronicę Roth. Cóż, oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie przeczytała Cztery. Mam taką cechę, że muszę skończyć wszystko, co zaczęłam. Inaczej czuję psychiczny dyskomfort. Nie dotyczy to książek, ale również seriali i anime - nawet, jeśli to tasiemiec, liczący sobie grubo ponad sześćset odcinków (tak, mowa o One Piece) - ja to wszystko obejrzę. Nawet, jeśli z kilkumiesięczną przerwą, ale nie zapomnę o czymśkolwiek rozpoczętym i, że tak to ujmę, zakończę to, co rozpoczęłam. Zakończmy moją nie-małą dygresję i wróćmy do meritum.

     Książka, a właściwie książeczka, bo liczy sobie niewiele ponad trzysta stron, jest prowadzona w pierwszej osobie. Przez Tobiasa, czego można się domyślić po tytule. Książka nie wprowadza jakoś strasznie dużo do całości fabuły przedstawionej przez Veronikę Roth. Właściwie nie dowiadujemy się niczego nowego czy istotnego, o czym nie byłoby wcześniej wzmianki w Niezgodnej czy pozostałych tomach trylogii.
     Na przeczytanie całości wystarczyło mi zaledwie pięć godzin. Chyba jej największą zaletą jest to, że nie angażuje mocno czytelnika i strony niemalże uciekają spod palców. Z drugiej strony nie można powiedzieć, żeby ta lektura była zła i nic nie warta. Jeśli lubicie Tobisa, tak jak ja go lubię, to lektura wam się spodoba. Co prawda już podczas Wiernej mieliśmy okazję wniknąć w myśli Cztery, ale teraz poznajemy jego historię od dnia Ceremonii Wyboru aż do poznania Tris.
     Jeśli ostatecznie Tobias nie przypadł wam do gustu - nie polecam sięgać po Cztery, ponieważ narracja jest pierwszoosobowa i oprócz jego historii nie znajdziecie tam niczego innego.
     Właściwie co do Cztery to nie mam nic więcej do powiedzenia. Mogłabym opuścić sobie tę recenzję tak naprawdę, ale powiedziałam sobie, że będę tu pisać o każdej książce, która wypełnia mi czas. Więc spełniam daną sobie obietnicę.
     Moja ostateczna ocena to 5/10, czyli średnio. Bo ta książka jest średnia. Veronica Roth mogła sobie to naprawdę odpuścić. Czytelnicy nic by nie stracili, a moim zdaniem w trylogii Niezgodna zostało zawarte wszystko co trzeba.
     Podsumowując - jeśli sięgniecie po Cztery Veroniki Roth, to fajnie, spoko. Jeśli nie sięgniecie, to bądźcie spokojni, gdyż nic nie stracicie.
     Powrócę do was niebawem z kolejną dawką książkowej bądź około książkowej paplaniny. Do napisania!

środa, 25 maja 2016

"W pierścieniu ognia" Suzanne Collins

     Cześć wszystkim! Pora powrócić do życia i do blogowania. Pobyt na krótkich wakacjach był cudowny, ale jak wiadomo - wszystko co dobre szybko musi się zakończyć. Zapraszam was więc na recenzję drugiego tomu Igrzysk Śmierci autorstwa Suzanne Collins. Książka jest bardzo mocną konkurencją dla pierwszego tomu, jeśli można to tak określić. Więc sławne "przekleństwo drugiego tomu" nie dotknęło Suzanne Collins.

     Siedemdziesiąte czwarte Głodowe Igrzyska zakończyły się zwycięstwem Katniss i Peety. Jest to o tyle niezwykłe, o ile nigdy nie było dwóch zwycięzców. Odważna szesnastolatka postawiła wszystko na jedną kartę, stawiając ultimatum Kapitolowi: albo pozwolą powrócić do domu jej i Peecie, albo nie wyłonią wśród nich zwycięzcy.
     Nastolatkowie wrócili do Dwunastego Dystryktu, gdzie starali się powrócić do normalnego życia. Wraz z rodzinami zamieszkali w nowych domach. Mają też pod dostatkiem pieniędzy oraz jedzenia, co jest dla nich absolutną nowością. Katniss wybiera się do lasu, aby wypełnić sobie dni. Wspiera swoich znajomych z Ćwieka i stara się odnowić kontakty z Gale'em, które są ograniczone z racji tego, że chłopak pracuje w kopalni. Regularnie kontaktuje się z Cinną, pilnuje, aby Haymitch nie zapił się na śmierć i... zdaje się unikać Peety.
     Muszą jednak znowu stanąć przed kamerami. Oraz udawać kochanków na oczach całego kraju, oczywiście. Zbliża się bowiem tak zwane Tournee Zwycięzców, kiedy to laureaci, że się tak wyrażę, odwiedzają wszystkie dystrykty oraz Kapitol. Podczas wizyty w Jedenastym (chyba...) Dystrykcie Katniss niechcący robi coś, co zakrawa na podżeganie do buntu. 
     Rozpoczęła się kolejna gra. Kolejna gra o życie, w której po drugiej strony przysłowiowej szachownicy zasiada prezydent Snow, który jest w stanie zagrozić wszystkim, których kocha Katniss.
     Zbliżają się kolejne Igrzyska, tym razem Ćwierćwiecze Poskromienia. Co piętnaście lat organizatorzy szykują coś specjalnego ku uciesze złaknionej krwi publiczności...
     Cała trylogia jest bardzo niepokojąca ze względu na swój realny charakter. Kto wie, czy kiedyś w nieokreślonej przyszłości dyktatorom nie przyjdzie na myśl dość oryginalny pomysł, aby trzymać w ryzach swoich poddanych?
     Władze Kapitolu nie dają zapomnieć o tym, że tak naprawdę Głodowe Igrzyska nigdy się nie kończą.
     W pierścieniu ognia kompletnie mnie oczarowała, kupiła mnie i nie wypuściła ze swoich objęć, dopóki nie odwróciłam ostatniej strony.
     Prezydent Snow stara się zgasić iskrę buntu w zarodku, ale nie jest to takie łatwe, skoro żywy symbol rewolucji wygrał Igrzyska, żyje i ma się dobrze. Jesteśmy świadkami powoli rosnącego buntu. Nic dziwnego, że ludzie mają dość posyłania swoich dzieci na rzeż i chcą raz na zawsze skończyć z tym widowiskiem i obalić bezwzględną władzę.
     Myślę, że nie muszę nic więcej dodawać. Suzanne Collins to już praktycznie markowe nazwisko, a ja być może kiedyś sięgnę po jej inne książki. Nie ma wątpliwości, że Igrzyska Śmierci zajęły wysokie miejsce na liście najlepszych przeczytanych przeze mnie książek (a było ich naprawdę bardzo wiele).
     Oczywiście polecam wam bardzo, bardzo gorąco. Jeśli jeszcze nie czytaliście trylogii Suzanne Collins, nie czekajcie dłużej. Naprawdę, wystarczy, że ja czekałam tyle lat. Cóż, na razie żegnam się z wami. Do napisania!

piątek, 20 maja 2016

"Igrzyska Śmierci" Suzanne Collins

     Nareszcie nadeszła ta wiekopomna chwila! Uwaga, uwaga! Przeczytałam trylogię Igrzyska Śmierci Suzanne Collins! *dźwięk fanfar* Lepiej późno niż wcale, tak. Oczywiście gdyby te książki nie stały w mojej biblioteczce od dwóch lat i nie stały się moim małym wyrzutem sumienia, bym ich nie przeczytała. Cóż, wtedy ominęłoby mnie coś absolutnie niesamowitego i zarazem przerażającego. Absolutnie warto, warto zapoznać się z tą futurystyczną wizją świata. Więc jeżeli ktoś jeszcze tego nie zrobił, to nie wahajcie się. Naprawdę, nie wahajcie się. Wystarczy, że ja czekałam niepotrzebnie tyle lat.

     Wstawiłam okładkę oryginalną, ponieważ jest naprawdę piękna. Ja niestety posiadam trylogię w wersji filmowej, która na szczęście też jest znośna, jednak pierwotna podoba mi się zdecydowanie bardziej. Zaczęło się tak, że dostałam pierwszy tom w filmowej okładce i później musiałam dokupywać pasujące, no bo później nijak by do siebie nie pasowały. Dla mnie walory estetyczne są niestety bardzo ważne i jestem chyba najbardziej zagorzałym przeciwnikiem filmowych okładek.
     Suzanne Collins zabiera nas do nieokreślonej przyszłości. Na ruinach Ameryki Północnej powstało państwo Panem. Stolicę, czyli Kapitol, otacza dwanaście dystryktów. Każdy z nich trudni się inną dziedziną gospodarki, no i jakoś to państwo funkcjonuje. Od razu rzuca się w oczy kontrast pomiędzy Kapitolińczykami (?) a resztą narodu. Mieszkańcy stolicy opływają w luksusy, robią sobie operacje plastyczne, ubierają się krzykliwie i niczego im nie brakuje. Ludzie w dystryktach nierzadko cierpią głód, ponieważ wszystko, co wyprodukują, trafia do Kapitolu. 
     Chyba najważniejszym aspektem fabularnym w tej powieści są Głodowe Igrzyska. Co roku każdy dystrykt musi poświęcić chłopca i dziewczynę od lat dwunastu do osiemnastu. Wątpliwi szczęściarze, wybrani drogą losowania na tak zwanych Dożynkach trafiają na różnego rodzaju arenę, gdzie mają walczyć na śmierć i życie. Zwycięzca może być tylko jeden...
     Poznajemy główną bohaterkę i narratorkę, Katniss Everdeen. W Dożynkach została wylosowana jej siostra, Prim, co teoretycznie nie powinno się zdarzyć. Katniss zgłasza się na jej miejsce. Zostaje trybutem i wyrusza do Kapitolu, gdzie zostaje poddana licznym zabiegom upiększającym aby przypodobać się publiczności. Cinna, jej stylista, przygotował dla niej kostium, którego ludzie szybko nie zapomną. 
     Czas rozpocząć Igrzyska! Kto zwycięży i powróci do domu? I, co najważniejsze: jaką rolę w tej historii odegra dziewczyna, która igra z ogniem?
     Zdawanie relacji z przebiegu Igrzysk byłoby jednym wielkim spoilerem, więc poprzestańmy na ogólnym zarysowaniu fabuły. Jak możecie domyślić się z bardzo entuzjastycznego wstępu - Igrzyskami Śmierci jestem absolutnie zauroczona. Mogę powiedzieć, że całą trylogią, bo dziś skończyłam Kosogłosa
     Katniss jest idealną główną bohaterką. Więcej czasu spędzamy na obserwacji tego, co dzieje się dookoła (a dzieje się niemało) niej niż na czytaniu jej przemyśleń. Nie narzeka na swój los, mimo tego, że ma do tego pełne prawo. Jest silna, niezależna, troszczy się o swoją rodzinę... Ogromne, ogromne love dla Katniss i tym samym dla autorki! <3
     Jakże nie mogłabym trochę po rozpływać się nad Gale'em? Cudowny, wspaniały Gale. Jest idealnym przyjacielem i kandydatem na chłopaka. No i żadna kobieta nie umarłaby przy nim z głodu, a to moim zdaniem dość istotne w Panem.
     Teraz, skoro poznałam rzekomą kopię Igrzysk Śmierci, czyli Niezgodną, mogę porównać obie serie. Oczywiście, w powieściach Veroniki Roth można doszukać się wielu podobieństw, choćby w osobie silnych, głównych bohaterek-narratorek, w podziale społeczeństwa... Nie można jednak powiedzieć, żeby Niezgodna była kalką, bo zdecydowanie nią nie jest. Veronica Roth zainspirowała się książkami Suzanne Collins i co z tego? Dzięki temu w moje ręce trafiła kolejna dobra dystopia. No i jakże mogłabym narzekać? Już pomijając fakt, że gdyby nie inspiracje, w nasze ręce nie trafiłyby takie perełki jak Cinder, Scarlet Marissy Mayer, Klątwa Tygrysa Colleen Houck... Co nie zmienia faktu, że Igrzyska Śmierci biją Niezgodną na głowę według mnie.
     Posłużę się sformułowaniem Anity z book reviews by Anita. Cała trylogia ROZPIERNICZA SYSTEM I TO TOTALNIE! Naprawdę, trudno szukać lepszego podsumowania powieści Suzanne Collins.
     Cóż, to na razie wszystko ode mnie. Moja zachęta jest jedynie kroplą w morzu recenzji, filmików na youtube... Mimo wszystko, gorąco, gorąco wam polecam! Do napisania!

poniedziałek, 16 maja 2016

"Pamiętnik Christophera. Duchy Dollangangerów" Virginia C. Andrews

     Witajcie po dłuższej przerwie! Wiem, że ostatnio dodawałam notki regularnie co trzy dni, ale nie zawsze tak będzie, więc proszę się nie przyzwyczajać. Dzisiaj mam dla was książkę, która mnie zabiła swoim zakończeniem, a nie spodziewałabym się tego akurat po tej trylogii. Ponieważ stanowi uzupełnienie z wplecionym nowym wątkiem, naprawdę ostatnie, czego bym oczekiwała, to niespodzianki, ale... no. Zaznaczę, że przed przeczytaniem całej trylogii Pamiętnika Christophera (jak na razie w Polsce ukazały się dwa tomy) bezwzględnie należy przeczytać serię Kwiaty na poddaszu. Chyba nikt nie chce chamskich spoilerów i nikt nie lubi być wrzucony na głęboką wodę i nie wiedzieć o co chodzi. Cóż, let's get started!

     Kane Hill, chłopak Kristin, dowiedział się o pamiętniku znalezionym w ruinach Foxworth Hall. Dziewczyna nie może przyzwyczaić się do myśli, że dziennik nie jest już tylko jej tajemnicą. Dodatkowo Kane wydaje się być za bardzo zainteresowany lekturą zapisków Christophera, co jest dosyć niepokojące. Mimo obaw Kristin zgadza się na wspólne czytanie pamiętnika. Mało tego, zaczynają zagłębiać się w mroczne tajemnice na strychu, aby bardziej wczuć się w sytuację czwórki uwięzionego rodzeństwa. 
     Historia spisana w pamiętniku zaczyna coraz bardziej negatywnie wpływać na życie pary nastolatków. Dochodzi do tego, że oprócz chodzenia do szkoły i wspólnego czytania nie robią niczego innego. Kristin zaczyna zastanawiać się, czy nie lepiej byłoby przerwać lekturę. Boi się jednak powiedzieć o tym Kane'owi, którym wspomnienia Chrisa całkowicie zawładnęły.
     W pewnym momencie zaczęło drażnić mnie zachowanie Kane'a, który nie myślał ani nie mówił o niczym innym z wyjątkiem dziennika. Zaczął zachowywać się wyniośle w stosunku do swoich przyjaciół. Uważa, że są dziecinni i małostkowi.
     Zastanawiałam się nawet, czy Kane nie zerwie z Kristin po przeczytaniu pamiętnika. Właściwie byłoby głupio, gdyby to tak się potoczyło, cóż. W sumie, nie płakałabym, ponieważ Kane jest mi kompletnie obojętny. To taki mały pozer z bogatego domu, który jednak nie zachowuje się jak rozpieszczony dziedzic. Jest, bo jest, a jakby go nie było - trudno. Wydaje mi się, że nie jest wykreowany na bohatera, w którym każda dziewczyna z miejsca by się zakochała, co jest miłą odmianą po tych wszystkich Patchach, Jace'ach i tak dalej...
     Tymczasem budowa nowej rezydencji zaczyna się komplikować. Zleceniodawca zdaje się co chwila zmieniać zdanie co do wyglądu budowli. W dodatku nie wiadomo, kto ostatecznie zamieszka w nowym domu. 
     Tajemnica goni tajemnicę, lektura pamiętnika dobiegła końca i nie wiadomo, co wydarzy się w ostatnim tomie. Szczerze, już nie mogę się go doczekać, ponieważ autorka ma teraz spore pole manewru. Po tym zakończeniu i wywaleniu z treści dziennika Christophera.
     Co do zakończenia, pisałam już we wstępie, ale to była bomba. Absolutna, nieoczekiwana i zrzucona na biednego, niewinnego i niczego nie spodziewającego się czytelnika! No po prostu... Jestem pełna podziwu za wykorzystanie takiego manewru, bo chyba nikt by się nie spodziewał takiego zwrotu akcji, że tak to określę.
     Myślę, że nie mam o tej książce nic więcej do powiedzenia. Jest fajna i mogę z czystym sumieniem wam ją polecić. Mimo, że nie wnosi niczego nowego do oryginalnej historii o rodzeństwie Dollangangerów, to jest dobrym dopełnieniem serii. Do napisania!

środa, 11 maja 2016

"Wierna" Veronica Roth

     Gdyby przyznawano nagrodę za najbardziej szokujące i niewiarygodne zakończenie serii, Veronica Roth zgarnęłaby statuetkę bez najmniejszego problemu. Ale o samym zakończeniu później. Oczywiście nie napiszę tutaj, co dokładnie się stało, ale podzielę się moimi odczuciami. Dawno nie spotkałam się z tak spektakularnym i zapadającym w pamięć zakończeniem serii, naprawdę. Mowa tu oczywiście o Wiernej Veroniki Roth.

     Jeanine Matthews została pokonana, jednak wygrana pozostałych Nieustraszonych oraz Bezfrakcyjnych nie jest zbyt satysfakcjonująca. Bo cóż może zmienić się na lepsze, kiedy jedną dyktatorkę zastępuje kolejna? Evelyn nie interesuje zagłada ludzi, którzy dostali się pod jej rządy, chce jednak znieść frakcje, co nie wszystkim się podoba...
     Szykuje się kolejne powstanie, kolejna walka o przetrwanie. Wiadomość Edith Prior została odsłuchana i wiadomo już, że za ogrodzeniem nie znajdują się tylko pozostałości po Ameryce. Tobiasowi nie podoba się brak zaufania matki i razem z Tris postanawiają zrobić coś, co poprzednim pokoleniom z Chicago nawet się nie śniło - wyjść za ogrodzenie i na własne oczy zobaczyć świat za nim się znajdujący.
     Zabierają grupkę zaufanych osób i wcielają w życie swój plan. Właśnie w tym momencie wyjaśnia się wszystko. Cierpliwi, którzy przebrnęli przez pierwszy i drugi tom, choć nie spodobał im się pomysł z frakcjami zostali nagrodzeni. Frakcyjne społeczeństwo Chicago okazuje się całkowicie sztucznym tworem, eksperymentem, powstałym po tak zwanej wojnie przeciwko czystości. Czym dokładniej była i co doprowadziło do zdziesiątkowania Ameryki do zaledwie kilku miast dowiecie się, sięgając po Wierną Veroniki Roth.
     Tymczasem Tris, Tobias i reszta starają się przywyknąć do nowej sytuacji i jakoś odnaleźć się po porzuceni jedynego życia, jakie znali. Ukochany Nieustraszonej daje się wciągnąć do organizacji UG, którzy chcą obalić rządzących, czyli tak zwanych CG. Życie bohaterów to niekończąca się walka o życie i o lepsze jutro. Nasi zakochani nie mają dla siebie zbyt wiele czasu, ale moim zdaniem książka na tym nie traci, bowiem na jej kartkach cały czas coś się dzieje. Nie ma takiej opcji, żeby czytelnik się nudził.
     A już bynajmniej nie po niespodziance, jaką przygotowała nam w finalnej części trylogii Veronica Roth. Wydaje się, że życie głównych bohaterów zaczyna się układać, ale po raz kolejny coś zaczyna się dziać i cały spokój i ład idą się bujać. Mocną stroną całej serii jest postać Tris, do której można bardzo mocno się przywiązać no i Tobiasa, w którym nietrudno się zakochać.
     Nic więcej tradycyjnie wam nie zdradzę. Wszystkiego dowiecie się sięgając po Wierną. Ja wiem, że seria przez niektórych jest uważana za kopię Igrzysk Śmierci, ale wreszcie przeczytałam pierwszy tom i osobiście nie widzę zbyt wielu podobieństw poza walką z systemem no i poświęcaniem się dla innych. Katniss i Beatrice mają podobne charaktery, tutaj nie ma co zaprzeczać. Jednak mi to nie przeszkadza.
     Gorąco, gorąco wam polecam całą trylogię Niezgodna. Z pewnością przy tej lekturze nie będziecie się nudzić. Przy czytaniu nie brakuje również emocji. Po prostu cud, miód i orzeszki!
     Co do samego zakończenia, to ja nie wiem, jak Veronica Roth mogła TO zrobić. Nie mogłam się pozbierać po finale serii. To sam w sobie nie jest zły, ale jest taki jeden, jeden tyci problem, którego chyba nigdy nie przeboleję. Najłagodniej określiłabym to zakończenie jako słodko-gorzkie. Nie mogę też powiedzieć, żeby nie było satysfakcjonujące, bo jak najbardziej jest. Nie można odmówić Veronice Roth odwagi, bo nie każdy autor ma jaja, żeby w taki sposób zakończyć serię. BO TEGO SIĘ ZWYCZAJNIE NIE ROBI I TYLE.
     Książka bardzo mi się podobała, ale to możecie wywnioskować z moich poprzednich słów. Jeszcze raz polecam, bo warto. Naprawdę warto! Cóż, to już wszystko ode mnie. Do napisania!

niedziela, 8 maja 2016

"Szukając Alaski" John Green

     Jeszcze nie tak dawno na wzmiankę o książkach osławionego Johna Greena reagowałam ze sporą dawką sceptycyzmu. Uprzedziłam się do jego książek po obejrzeniu filmu na podstawie Papierowych miast który jest tak koszmarny, że nawet szkoda o nim pisać. Oczywiście nie powinnam była tego robić, no ale zrobiłam. Żyje się dalej, prawda? Dodam, że już raczej nie złamię mojej żelaznej zasady głoszącej, że czytam książkę przed obejrzeniem jej ekranizacji. Nigdy odwrotnie! Prędzej przeboleję fakt, że zawiodłam się na filmie, niż zniszczyłam sobie przyjemność płynącą z poznania książkowej historii. 
     Powiedzmy, że w jakimś stopniu się zrehabilitowałam, ponieważ przeczytałam Szukając Alaski i dałam tym samym szansę książkom Greena. W chwili obecnej, kiedy przez słuchawki sączy mi się cudowna muzyka zespołu Chvrches, jestem przekonana, że z prozą wyżej wymienionego pana będę jeszcze miała do czynienia! Na litość, przecież dałam szansę nawet niezliczonej ilości twarzom pewnego antypatycznego pana. Więc dlaczegóż miałabym odrzucać Johna Greena? 

     Teraz należałoby pozdrowić moją wspaniałą i nieocenioną przyjaciółkę (co też zresztą właśnie czynię), która podesłała mi egzemplarz rzeczonej książki, abym wreszcie ją przeczytała. Dzięki Tobie miałam okazję przeczytać kolejną dobrą powieść. Dziękuję! 
     To był właściwie taki rodzaj wyzwania. Ona miała przeczytać Dary Anioła, a ja Szukając Alaski, serię Gone oraz serię Jutro. No i powiedzcie mi moi drodzy, gdzie tu sprawiedliwość? Ona dostała sześć książek, ja siedemnaście!
     Przechodząc do meritum, poznajemy Milesa Haltera. Nastolatka, licealistę, wyobcowanego nerda. Zaznaczę, że zdołał zaskarbić sobie moją sympatię. Wiecie, lubi książki i nawet zapamiętuje ostatnie słowa różnych sławnych ludzi! Też byście tak chcieli, nie mówcie, że nie. Miles, dalej zwany Kluchą, ma dosyć swojego życia, braku przyjaciół i wyrusza na poszukiwanie swojego Wielkiego Być Może. Czym jest, musicie odkryć sami, ponieważ dla każdego z was może być czym innym. Tak trafia do szkoły z internatem, która zmienia jego życie. Culver Creek, upalna Alabama, alkohol, szkolne problemy, nauka, dowcipy... Co najważniejsze: zyskanie PRZYJACIÓŁ. Życie naszego głównego bohatera zmienia się praktycznie pod każdym względem.
     Nadeszła pora na przedstawienie najjaśniejszej gwiazdy tej powieści, Alaski Young. Niesamowicie seksowna, odważna, feministyczna, kochająca książki. Czego można więcej chcieć od kobiecej bohaterki? Do licha, tworzy nawet swoją bibliotekę życia jak ja, więc byśmy się jakoś dogadały. Nie zarzucę soczystym spoilerem kiedy napiszę, że zawróciła w głowie Milesowi, który przecież do tej pory mało doświadczył w życiu. Cóż, udało mi się streścić dla was z grubsza fabułę. Nie jest specjalnie oryginalna, ale zdecydowanie ma swój urok.
     Osobiście czytało mi się ją świetnie i również moje oko mogło się nacieszyć. Spójrzcie tylko, w jaki sposób książki Greena są wydawane w Polsce! Są dużo lepsze od wydań zagranicznych, co sprawia, że chce się je mieć wszystkie. Obawiam się, że będę je mieć. Aż w końcu zabraknie mi w pokoju miejsca na książki...
     Historia nie jest odkrywcza ani nawet oryginalna, ale nie o to w tej książce chodzi. Znajdziecie w niej głębszy sens, którym jest poznawanie siebie, szukanie własnego miejsca w świecie oraz radzenie sobie z przeszłością.
     Książka bardzo mi się podobała. Styl Johna Greena jest lekki i przyjemny. Największym plusem Szukając Alaski jest różnorodność. Przechodzimy w momencie od śmiechów-chichów do poważnych scen. Co do samego humoru, to jest on niesamowity! Cięty i inteligentny. Zdarzało mi się zaśmiać kilka razy na głos, co ostatnio miało miejsce, kiedy czytałam trylogię diabelsko-anielską Katarzyny Bereniki Miszczuk. 
     Jest jeszcze Alaska, która mnie kupiła. Chociaż jej zachowanie bywa skrajne; przechodzi płynnie od płaczu do śmiechu, od osobowości twardej kobiety do uczuciowej dziewczyny, która potrzebuje ciepła, miłości i zrozumienia.
     Nie mogę nie odnieść się do porównania Szukając Alaski z Buszującym w zbożu J. D. Salingera. Jest nieco na wyrost. Historia Holdena jest głęboka sama w sobie. Nie rozumiemy jego zachowania, nigdy nie wiadomo, z czym wyskoczy i co się wydarzy. Jest sfiksowany i zachowuje się nielogicznie. Bardzo cenię historię, jaką przedstawił nam Salinger. Mimo wszystko ma większą wartość literacką niż Szukając Alaski oraz niesie głębsze przesłanie. Ludzie, no nie porównujmy ogólnie cenionych klasyków do powieści, która dopiero przeciera literackie szlaki.
     Podsumowując, Szukając Alaski to świetna książka, którą gorąco wam polecam. JEDNAK Buszujący w zbożu pozostaje kilka poziomów wyżej. Sięgnijcie po obie powieści, żeby w razie czego mieć porównanie, chociaż nie ma czego porównywać. Wymazałabym to porównanie z tyłu okładki. Ujmuje znaczenia Salingerowi, kurczę no!
     Ode mnie to już wszystko. Myślę, że spisałam wszystkie przemyślenia, jakie miałam podczas lektury Szukając Alaski. Wam życzę kolorowych snów. Do napisania!

czwartek, 5 maja 2016

"Zbuntowana" Veronica Roth

     Witajcie kochani! Największy stres maturalny już za mną. Angielski powinien jakoś pójść. Jednak matematyka... cóż, nigdy nie byłam orłem z tego przedmiotu. Dlatego, żeby się odstresować, przygotowałam dla was recenzję drugiego tomu trylogii Niezgodna. Całą serię pochłonęłam w dziewięć dni, więc możecie się domyślić, że kontynuacja podobała mi się nie w mniejszym stopniu niż część pierwsza.

     Jeanine Matthews udało się dojść do władzy. Mimo względnego powodzenia sabotażu symulacji Tris wraz z bratem i Tobiasem była zmuszona do ucieczki. Próbowali znaleźć miejsce w siedzibach Serdeczności, jednak nie byli wystarczająco pokojowo nastawieni. Po wdaniu się w bójkę z Peterem Tris i Tobias zdecydowali, że muszą opuścić frakcję. 
     Wtedy miała miejsca jedna z moich ulubionych scen: mianowicie naszpikowanie Beatrice serum pokoju. Udali się do Prawości, gdzie też nie zagrzali miejsca na zbyt długo. Byli zmuszeni poddać się działaniu serum prawdy. Wtedy wyszło na jaw, że Tris zabiła Willa. Po tym wyznaniu Christina oddaliła się od niej. 
     Nasza Nieustraszona zaczyna pakować się w najbardziej niebezpieczne akcje i wydaje się, że nie obchodzi ją, czy przy którejś straci życie. Tobias zaczyna coraz bardziej się o nią martwić.
     W pewnym momencie, po wybraniu nowych przywódców Nieustraszoności, garstka pozostałych lojalnych wobec frakcji postanowiła wrócić do siedziby, którą poznaliśmy blisko w poprzednim tomie. Od tego momentu zaczyna się niebezpieczna gra, o której nic wam nie zdradzę, bo popsułabym wam radość z czytania.
     W tym tomie dzieje się naprawdę wiele, co sprawia, że książkę czytało mi się wyśmienicie. Mamy okazję poznać dokładniej funkcjonowanie oraz życie w każdej z frakcji, co jest naprawdę wielkim plusem. Jesteśmy świadkami pogłębiania się relacji Tobiasa i Tris. Poznajemy też Cztery z innej strony. Nie jest już twardym instruktorem, który skrzętnie ukrywa swoje wszystkie tajemnice. Właściwie i tak nie dał rady ich zatrzymać dla siebie, ponieważ pod wpływem serum prawdy wszystko się z niego wręcz wylało. Im dalej w las, tym bardziej przywiązywałam się do Tris. Do jej odwagi, ofiarności, a nawet chwil, kiedy okazuje swoją słabość. Ponieważ nie da się cały czas być nieustraszonym człowiekiem.
     Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać o Zbuntowanej. To po prostu trzeba przeczytać. Gorąco was do tego zachęcam. Jeśli nie podoba wam się podział na frakcje, bo uważacie go za sztuczny twór, nie bójcie się czytać dalej! Cierpliwości, wszystko stanie się jasne i proste w ostatniej części. No, może nie do końca proste, ale pewne rzeczy staną się zrozumiałe, a całość nabierze sensu.
     Cóż, na razie to wszystko ode mnie. "Widzimy się" już niedługo! Do napisania!