środa, 30 listopada 2016

CZYTELNICZE PODSUMOWANIE LISTOPADA

     Listopad właściwie dobiegł już końca, przychodzę więc do was z kolejnym czytelniczym podsumowaniem. Utknęłam i w żaden sposób ostatnio nie mogę przeczytać więcej niż pięć książek w miesiącu. Może kiedyś uda mi się przerwać to błędne koło, a tymczasem zapraszam na podsumowanie listopada.

PRZECZYTANE W LISTOPADZIE:

 1. Korona w mroku Sarah J. Maas


2. Niepokorna C.S Stephens


3. Zieleń Szmaragdu Kerstin Gier


4. Na krawędzi cienia Brent Weeks


5. Złodziejka Sarah Waters


     Każda z wyżej wymienionych książek była bardzo godną lekturą (no, może nie Niepokorna, bo nadal nie znoszę Kiery). Szczególnie moja nowa miłość do powieści Sarah Waters wybuchła z nową mocą. Nie zawiodłam się również na Koronie w mroku, którą dosłownie pochłonęłam.

ŁĄCZNA LICZBA PRZECZYTANYCH STRON WYNOSI 2 945!

     Znacznie pobiłam wynik z zeszłego miesiąca, co przeogromnie mnie cieszy. Lektury tego miesiąca do najcieńszych zresztą nie należały.

BOOK HAUL

     Tym razem do mojej biblioteczki przybyło osiem nowych i wyjątkowo pysznych pozycji. Moje półki zdobi odtąd pełna kolekcja książek Sarah Waters i udało mi się także skolekcjonować całą serię Obca Diany Gabaldon.

1. Kość z kości Diana Gabaldon
2. Spisane własną krwią Diana Gabaldon
3. Złodziejka Sarah Waters
4. Pod osłoną nocy Sarah Waters
5. Ktoś we mnie Sarah Waters
6. Niebanalna więź Sarah Waters
7. Święto trąbek Marta Masada
8. Pielgrzym Terry Hayes

TBR

     W grudniu zamierzam skończyć Trylogię Nocnego Anioła Brenta Weeksa a reszta tytułów tradycyjnie pozostanie nawet dla mnie niespodzianką. Trudno mi powiedzieć, po jaki tytuł zdecyduję się następnie sięgnąć.

     To już wszystko ode mnie. Życzę wam zaczytanego miesiąca. Do napisania!

czwartek, 24 listopada 2016

"Błękit szafiru" Kerstin Gier

     Witajcie kochani! Przybywam do was z nieco spóźnioną recenzją. Miała pojawić się wczoraj, ale to nie był dobry dzień na publikowanie tutaj czegokolwiek. Błękit szafiru to oczywiście druga część Trylogii Czasu Kerstin Gier. Wszystkie tomy są bardzo równe pod względem poziomu oraz dynamiki akcji. Właściwie można by je skleić w jedną, wielką książkę i akcja tworzyłaby bardzo spójną całość (czy coś). Z powodzeniem moglibyście mnie nazwać mistrzynią marnowania czasu i tworzenie rozwlekłych wstępów. Nie przedłużając więc, zapraszam!

Tytuł: Błękit szafiru
Tytuł oryginału: Saphirblau
Autor: Kerstin Gier
Tłumaczenie: Agata Janiszewska
Wydawca: Egmont Polska
Rok: 2011
Liczba stron: 364
Moja ocena: 9/10

     Odkąd Gwendolyn Shepherd dowiedziała się, że jest jedną z dwunastu podróżników w czasie, jej życie zmieniło się całkowicie. Może zapomnieć o swobodzie i codzienności, do której przywykła. Teraz musi oddawać się elapsji (kontrolowany przeskok w czasie) przez kilka godzin dziennie i uczestniczyć w misjach, których nie rozumie i które tak szczerze mówiąc nie bardzo ją obchodzą. Poza tym strażnicy traktują ją z wielkim dystansem i nie ufają jej za grosz.
     Nastolatka tymczasem coraz bardziej wsiąka w świat tajemnic. Także relacja na linii Gwen-Gideon staje się coraz bardziej skomplikowana. Mogłabym narzekać na regularny dramat jaki rozgrywał się w życiu uczuciowym głównej bohaterki, ALE miałam okazję przekonać się na własnej skórze jak to jest przebywać z osobą, która cierpi na chroniczną zmienność nastrojów. Nie chodzi mi o typową damsko-męską relację, ale to bywa naprawdę wyczerpujące psychicznie.
     Autorka snuje kolejne tajemnice i pobudziła do granic moją wyobraźnię. Generalnie uważam, że całą tę historię można by potraktować bardziej na serio a nie jak ledwie tło dla historii miłosnej Gwendolyn i Gideona. Widzę wątki, które można by pociągnąć dalej i bardziej rozbudować. Podsumowując, po prostu chciałabym dostać więcej aniżeli dostałam. Dlatego nie dam żadnemu z tomów maksymalnej oceny, bo nie mogę tego zrobić. Kerstin Gier nie wykorzystała całego potencjału własnej historii i to niestety bardzo widać.
     Co nie znaczy oczywiście, że całość mi się nie podoba, bo nadal widziałabym tę trylogię wśród innych moich książek. Szczerze polubiłam Gwen (o czym już raczej wspominałam w poprzedniej recenzji), w tym tomie jeszcze bardziej. Bo umie się zbuntować, bo szuka rozwiązań na własną rękę i nie ufa ślepo Strażnikom, co jest bardzo rozsądne.
     Błękit szafiru jak i całą trylogię bardzo serdecznie wam polecam. To na razie wszystko ode mnie. Wysypiajcie się porządnie i dużo czytajcie. Do napisania!

czwartek, 17 listopada 2016

"Czerwień rubinu" Kerstin Gier

     Cały świat już niemal przestał się zachwycać Trylogią Czasu, a ja dopiero teraz... no dobra, miesiąc temu, się nią zainteresowałam. Lata temu miałam okazję kupić całą serię na raz i szkoda, że tego nie zrobiłam. W końcu teraz z dostępnością do tych cudeniek nie jest za dobrze. Ja się już chyba z Wydawnictwem Egmont na powrót nie polubię. Obecnie, po przeczytaniu 2/3 Zieleni Szmaragdu widziałabym tę trylogię bardzo chętnie w swoim zbiorze. Przejdźmy jednak do meritum.

Tytuł: Czerwień rubinu
Tytuł oryginału: Rubinrot
Autor: Kerstin Gier
Tłumaczenie: Agata Janiszewska
Wydawca: Egmont Polska
Rok: 2011
Liczba stron: 344
Moja ocena: 9/10

     Szesnastoletnia Gwendolyn Shepherd wiedzie spokojne, normalne życie. Uczęszcza do liceum i przyjaźni się z Leslie, która jest jej najlepszą a zarazem jedyną przyjaciółką. Mieszka w starej londyńskiej rezydencji z lady Aristą (babką), cioteczną babką Maddy, ciotką Glendą, kuzynką Charlotte, mamą Grace oraz młodszym rodzeństwem - Caroline i Nickiem. Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam. Ach, jest jeszcze pan kamerdyner, którego imienia zapewne nie potrafiłabym poprawnie zapisać.
     Kobiety z rodu Montrose mają pewną nietypową zdolność, że się tak wyrażę. Jeśli dana osoba urodziła się wybranego dnia (chyba 7 października) istnieje duże prawdopodobieństwo, że odziedziczy gen podróży w czasie.
     Nic jednak nie jest takie proste, bowiem podróżnicy w czasie są zmuszeni przynależeć do tajemnego stowarzyszenia, zostać wczytani do chronografu, poddawać się elapsji i uczestniczyć w nierzadko niebezpiecznych misjach...
     Charlotte ma zostać dwunastą a zarazem ostatnią członkinią kręgu i wszyscy tylko czekają aż gen się ujawni i wyruszy w swoją pierwszą, niekontrolowaną podróż w czasie. Od dziecka uczyła się historii i przeróżnych umiejętności, które w zamierzeniu miały jej się przydać podczas przeskoków do przeszłości.
     Jak się okazało (co wcale nie jest spoilerem ani też nie jest specjalnie zaskakujące, ponieważ de facto dzieje się na samym początku powieści) to nie Charlotte, a kompletnie nieprzygotowana i trzymana z daleka od wszystkiego co związane z podróżami w czasie Gwendolyn odziedziczyła rzeczony gen.
     Główna bohaterka zostaje wciągnięta w całkiem obcy dla siebie świat. Wszyscy dookoła załamują ręce nad jej nieprzygotowaniem i uważają ją za głupią ignorantkę. Jedno jest pewne: zaczyna się niesamowita przygoda...
     Na początku uważałam, że Czerwień rubinu kompletnie mnie nie wciągnie i mnie rozczaruje. Niektórzy mają niechęć do rzucania się na zachwalane zewsząd tytuły i zdecydowanie jestem jedną z tych osób. Musi upłynąć trochę wody, żebym sięgnęła po dany tytuł. Z lekkim wahaniem, ale jednak. Wystarczy spojrzeć chociażby na Szklany tron, Niezgodną czy chociażby Igrzyska Śmierci. Prolog namieszał mi w głowie. Nie wiedziałam kompletnie o co chodzi, ale zakładam, że było to zamierzone i miało intrygować czytelnika.
     Gdy już zostałam wciągnięta przez ten niesamowicie wykreowany świat i wiedziałam, że przepadłam na dobre, książka po prostu się skończyła. Jest bardzo króciutka i mam wrażenie, że autorka nie wykorzystała w pełni potencjału swojej historii. Mogła rozwinąć lepiej niektóre wątki, bo niektóre z nich zostały ledwo liźnięte, a ja niemal umierałam z niedosytu i niezaspokojonej ciekawości.
     Szczerze polubiłam Gwendolyn. Spodobał mi się jej butny charakter oraz to, że nie wypełniała ślepo rozkazów, które zaczęła słyszeć niemal z każdej strony. Zawsze starała się postąpić właściwie i poznać na własną rękę morze tajemnic, jakie zostało przed nią zatajone. Nie ufa nikomu, kwestionuje wszystko... I co najważniejsze: ANI RAZU MNIE NIE ZIRYTOWAŁA, co zdarza się nader rzadko.
     Charlotte tudzież Charlotta to chyba najbardziej denerwująca bohaterka świata. Nie przepuszcza żadnej okazji aby dokuczyć Gwen i zaznaczyć swoją wyższość. Tak naprawdę jest zazdrosna, ale maskuje to zachowując się jak suka. No nazywajmy rzeczy po imieniu. W dodatku jest ruda i naprawdę miałam ochotę wziąć te jej miedziane idealne loki i tak za nie pociągnąć. MOCNO.
     Gideon, cóż... Jest Gideonem, czyli odpowiednikiem tych wszystkich idealnych chłopców z innych serii. Zauroczył mnie tak samo jak rzesza innych męskich bohaterów. Jego relacja z Gwendolyn jest naprawdę słodka. Równocześnie coś się dzieje i nie dzieje się nic. Wszystko jest tak niejasne, że aż mnie to momentami bolało. Gwen potrafiła mu się odgryźć i go obrazić kiedy uważała, że sytuacja tego wymaga i nie była jak inne rozmemłane, zakochane nastolatki.
     Nie oceniłam Czerwieni rubinu maksymalnie, ponieważ jak już wspominałam wyżej autorka mogła wyciągnąć z tej historii więcej i wnieść się ponad romans z interesującymi wydarzeniami w tle. Te książki są zdecydowanie za krótkie! Oczywiście polecam z całego serca. Dodam też, że są idealne do czytania w trasie, bo ja je właśnie pochłaniam z drodze do i z pracy (z przyczyn praktycznych przede wszystkim. Nie uśmiecha mi się taszczyć jakiegoś grubego tomiszcza w torebce, a czytnik zajmuje naprawdę mało miejsca).
     Życzę wam udanej reszty dnia. Do napisania!

piątek, 11 listopada 2016

"Finale" Becca Fitzpatrick

     Cześć! Chyba sama sprawię sobie owację na stojąco, ponieważ wreszcie udało mi się zakończyć przygodę z serią Szeptem... Zakup czytnika przyspieszył nieco proces czytania e-booków, które zalegają na moich wirtualnych półkach. Doprawdy, użyteczny gadżet. Nie przedłużając: let's get started!

Tytuł: Finale
Tytuł oryginału: Finale
Autor: Becca Fitzpatrick
Tłumaczenie: Maria Borzobohata-Sawicka
Wydawca: Otwarte
Rok: 2012
Liczba stron: 424
Moja ocena: 7/10

     Nora stała się pełnoprawną Nefilką. Po zabiciu swego biologicznego ojca i złożeniu przysięgi stanęła na czele nefilskiej armii. Gdyby tylko objęcie przywództwa w zbliżającej się wojnie z Upadłymi Aniołami było takie proste...
     Wieść o śmierci Hanka Millara była szokiem dla niemal wszystkich. Jego pobratymcy nie ufają Norze i nie uśmiecha się im słuchać nastolatki. Powszechnie jest też wiadomo, że tworzy związek z Patchem. Jakie zakończenie Becca Fitzpatrick przewidziała dla swych bohaterów?
     Ostatni tom czytałam stosunkowo długo i to bynajmniej nie dlatego, że jest beznadziejny. Zazwyczaj czytam dwie książki naraz, a elektroniczne wtedy, kiedy nie mam dostępu czy warunków do taszczenia jakiegoś grubego tomiszcza. Z drugiej strony bałam się również zakończenia tej serii. Podczas dyskusji ze znajomymi na Twitterze doszły mnie słuchy, jakoby Finale było beznadziejnym zwieńczeniem historii Nory i Patcha. Musiałam jak zawsze wyrobić sobie własne zdanie. Mnie osobiście się podobało.
     Dalej ciężko mi stwierdzić czy lubię Norę czy też nie. Niby nie była jęczącą cały czas, nie potrafiącą sobie z niczym poradzić ofiarą losu. Ostatecznie naprawdę starała się poradzić z nadciągającymi wydarzeniami. Stanęła w samym środku konfliktu. Rozdarta pomiędzy Nefilami, do których przynależy a Upadłymi Aniołami, których nie chce zniszczyć, ponieważ miłość jej życia jest jednym z nich.
     Co do pozostałych bohaterów, to nadal kocham Patcha całym sercem; Vee denerwowała mnie jak diabli, a Scott... Scott był w porządku. 
     Daruję sobie omawianie fabuły, ponieważ nie chcę zarzucić was spoilerami. Skomentuję może tylko zakończenie. Było słodko-gorzkie. Jak to na wojnie, bez ofiar się nie obyło. Epilog był naprawdę uroczy. Generalnie podoba mi się finał serii jak i cała historia Nory i Patcha. Mimo tego, że trąciła Zmierzchem praktycznie cały czas to było w niej coś, co przyciągało. Gdy otwierałam plik z Finale czułam się tak, jakbym wybierała się na spotkanie starych, dobrych znajomych. Być może to uczucie wzięło się stąd, że męczę te cztery de facto niegrube książki kilka miesięcy. Sama nie wiem, czy chciałabym widzieć tę serię na swojej półce. U mnie jest to pewien wyznacznik, bo dla przykładu Trylogię Czasu Kerstin Gier chciałabym na pewno.
     Reasumując, polecam całą serię Szeptem. Czyta się dobrze no i jest tam Patch, co jest dość mocnym argumentem. Życzę wam miłego, zaczytanego weekendu. Do napisania!

niedziela, 6 listopada 2016

"Wampir Lestat" Anne Rice

     Tak to ostatnio bywa, że nie lubię pochłaniać całej serii naraz. Wolę robić sobie przerywniki w postaci innych powieści. Co do częstotliwości pojawiania się postów, to na pewno nie będzie pojawiać się ich po dziesięć w miesiącu. Po prostu nie jestem w stanie tego zrobić, tyle. Nim dam się porwać mojej tendencji do tworzenia przydługich wstępów, przejdźmy lepiej do meritum. Zapraszam do zapoznania się z moją opinią o Wampirze Lestatcie Anne Rice.

Tytuł: Wampir Lestat
Tytuł oryginału: The vampire Lestat
Autor: Anne Rice
Tłumaczenie: Tomasz Olszewski
Wydawca: Rebis
Rok: 2007
Liczba stron: 648
Moja ocena: 10/10

     Wampir Louis usunął się w cień. Nadszedł czas, aby Lestat zaczął snuć opowieść o swej ponurej egzystencji. Nie będę streszczać tu całej historii księcia ciemności, ale cóż... Był efekt wow i naprawdę nie spodziewałam się dostać aż tak bardzo rozbudowanej i ciekawej historii. 
     Cóż, wiedziałam, że dostanę wiele, bo to w końcu Anne Rice, ale i tak całość przerosła moje oczekiwania. Czytało mi się zdecydowanie szybciej i łatwiej niż Wywiad z wampirem. Myślę, że to kwestia przyzwyczajenia się do stylu autorki i jej specyficznego, bogatego języka. Chyba wreszcie zrozumiałam, kto tak naprawdę jest gwiazdą Wampirzych Kronik i bynajmniej nie jest nią Louis...
     Wszystkie postaci i wydarzenia w świecie wykreowanym przez Anne Rice są tak złożone i skomplikowane a zarazem tak oryginalne, że czasami miałam wątpliwości, że autorka była w stanie coś takiego wymyślić. Cóż, nie od dziś też wiadomo, że wyobraźnia ludzka nie ma granic.
     Historia Lestata sięga osiemnastego wieku, więc od razu rzucają się w oczy pewne nieścisłości, by nie rzecz przekłamania w związku z tomem poprzednim. Nasuwa się mi następujące pytanie: Czy to Louis zbytnio demonizował Lestata? Czy może jego stwórca w swojej historii uczynił z siebie istotę niemal... ludzką? Obecnie nie jestem w stanie rozstrzygnąć gnębiących mnie kwestii. 
     Jednakże czeka mnie lektura pozostałych tomów i może dowiem się czegoś jeszcze. Co więcej: jestem głodna opowieści Anne Rice. Ciągle i ciągle czuję niedosyt, a przecież Wampir Lestat do cieniutkich książek nie należy.
     Drugi tom zdecydowanie rozbudowuje świat stworzony przez Anne Rice i rzuca nań nowe światło. Co więcej mogę napisać? Wkroczcie do mrocznego świata wampirów i sami odkryjcie jego wszystkie tajemnice! Polecam z całego serca.
     Trzymajcie się ciepło, odżywiajcie się zdrowo i dużo czytajcie. Do napisania!

wtorek, 1 listopada 2016

CZYTELNICZE PODSUMOWANIE PAŹDZIERNIKA!

     Witajcie moi kochani! Zaczął się listopad, a to oznacza tylko jedno... Październik był dla mnie bardzo łaskawy i może wreszcie coś w życiu mi się uda, bo od maja było jednym wielkim pasmem niepowodzeń i rozczarowań. W ubiegłym miesiącu przeczytałam pięć książek. Wynik dobry, ale rekordu nie pobiłam. Może kiedyś się uda a tymczasem zapraszam na podsumowanie miesiąca!

PRZECZYTANE W PAŹDZIERNIKU:

1. Wampir Lestat Anne Rice


2. Czerwień rubinu Kerstin Gier


3. Finale Becca Fitzpatrick


4. Swobodna C.S. Stephens 


5. Błękit szafiru Kerstin Gier


     Największym zaskoczeniem tego miesiąca była dla mnie Trylogia Czasu Kerstin Gier. Zastanawiałam się długo czy czytać, czy nie. Bardzo dużo ludzi chwaliło te książki i słusznie! Przepadłam i absolutnie kocham Gideona! Zastanawiam się w jaki sposób zakończy się ta trylogia...

ŁĄCZNA LICZBA PRZECZYTANYCH STRON WYNOSI 2 404!  
     Pobiłam zeszłoroczny wynik! Jestem mile zaskoczona i nie ukrywajmy - dumna z siebie.

BOOK HAUL

     W ubiegłym miesiącu było trochę krucho jeśli chodzi o zakup książek, gdyż moja biblioteczka została zasilona zaledwie jedną pozycją. Jest to Tajemniczy brat Virgini Andrews. Miałam poprzednie dwa tomy a jak zobaczyłam w Biedronce brakującą pozycję to nie mogłam sobie odmówić.

TBR

     Na dniach (może nawet jeszcze dziś) skończę czytać Koronę w Mroku Sarah J. Maas i to naprawdę niesamowita lektura. Następnie będę pożerać pozostałe zdobycze z biblioteki, czyli pozostałe części Trylogii Nocnego Anioła i ostatnią część trylogii S.C. Stephens. Niech pozostałe książki pozostaną niespodzianką. Oczywiście jeśli wystarczy mi czasu, aby wgryźć się w któryś tom z moich zbiorów.

     Z mojej strony to już wszystko. Życzę wam pomyślnego oraz zaczytanego miesiąca! Do napisania!