Cześć! Dzisiaj nareszcie wyszło słońce i można było wyjść na dwór z książką. Jak ja za tym tęskniłam! Przygotowałam dla was recenzję iście wakacyjnej książki. Poznajcie ciepłe, wspaniałe i letnie opowiadania. Będzie zabawnie, refleksyjnie, mrocznie i poważnie - w tym zbiorze każdy znajdzie coś dla siebie! Zapraszam.
Tytuł: Ktoś mnie pokocha. 12 wakacyjnych opowiadań.
Tytuł oryginału: Summer Days & Summer Nights: Twelve Love Stories
Autorzy: Leigh Bardugo, Nina LaCour, Libba Bray, Francesca lia Block, Stephenie Perkins, Tim Federle, Veronica Roth, Jon Skovron, Brandy Colbert, Cassandra Clare, Jennifer E. Smith, Lev Grossman
Wydawca: Otwarte
Rok: 2016
Tłumaczenie: Matylda Biernacka, Anna Gralak, Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Adriana Sokołowska-Ostapko
Liczba stron: 480
Moja ocena: 8/10
Miałam już do czynienia ze zbiorem opowiadań zebranych przez Stephenie Perkins. Mowa o Podaruj mi miłość... (recenzję możecie znaleźć na blogu) i były to świąteczne opowiadania o miłosnej tematyce. Jak wiadomo, miłość można interpretować na różne sposoby, różnie można ją opisać a jeśli o fabułę chodzi, autorzy mieli bardzo dużo pole do popisu. Zbiór letni bardzo mi się spodobał i był lepszy od zimowej wersji.
Każde opowiadanie z osobna oceniałam w skali 1-10. Najwyższą notę otrzymało aż sześć opowiadań. Być może szastałam na prawo i lewo wysokimi notami, ale te opowiadania były tym, czym miały być: lekkimi, wakacyjnymi historiami. Nie spodziewałam się oczywiście niczego bardzo wysokich lotów i nie zawiodłam się. Przy ich lekturze miałam się zrelaksować oraz przenieść w wakacyjny klimat. Tak też się stało. Opowiadania są bardzo różnorodne, lekkie i niezobowiązujące. Nadawały się świetnie do czytania na wyjeździe, gdzie temperatura sięgała zenitu.
Nie sprawdziłam jedynie, czy ten zbiór byłby dobry do czytania na plaży. Jednakże książka + piasek = niekoniecznie dobre połączenie, dlatego tego nie zrobiłam. Co nie zmienia faktu, że ten zbiorek przejechał ze mną całą Polskę i nie wyobrażam sobie bardziej odpowiedniej lektury na trip z bliskimi osobami.
Nie będę wam opisywać fabuły każdego opowiadania z osobna, bo to nie miałoby wielkiego sensu. Muszę jednak wspomnieć o opowiadaniu, które było najsłabsze. Brawa dla Leigh Bardugo! Wyjaśni mi ktoś, dlaczego to "coś" otwiera ten zbiór? Niezła mi zachęta do dalszej lektury, naprawdę. Chciałam sięgnąć po jej trylogię Grisza, ale teraz sama nie wiem. Jeśli autorka zakańcza tam akcję w taki sam sposób jak w opowiadaniu Łeb i łuski, jęzor i ogon to ja jednak podziękuję.
Historia zaczyna się tak, że nie wiadomo o co chodzi. Nagle, tak z dupy (przepraszam za wyrażenie, ale inaczej nie mogę) autorka zaczyna opowiadać kilka różnych historii dotyczących różnych osób i prze dość znaczącą część opowiadania nie wiemy, kto jest główną bohaterką. Gdy już jednak się tego dowiadujemy, Leigh Bardugo z góry zakłada, że wiemy co to Igipigi (jak się okazało na koniec opowiadania, potwór podobny do tego z Loch Ness ). Gracie poznaje chłopaka, którego imienia nawet nie pamiętam. Jej imienia też nie pamiętałam, ale przezornie zajrzałam do książki. Zakochują się w sobie i następuje moment, w którym autorka nie wie jak zakończyć swoje opowiadania. Robi więc rzecz tak niedorzeczną, tak absurdalną i głupią, że ja po prostu nie mogę. To opowiadanie jest krótkie i to jego jedyna zaleta.
Do najsłabszej trójki zaliczam jeszcze opowiadania Tima Federle i Brandy Colbert. Sorry not sorry.
Przejdźmy więc do perełek, których moim zdaniem jest w tej książce całkiem sporo. Absolutną królową tych opowiadań jest Libba Bray. To moje piąte spotkanie z jej twórczością i każde było wyjątkowe. Pani Bray należy do grona autorów, którzy nigdy nie zawodzą. Ostatni bój w Horrelaksie opowiada historię nastoletniego Kevina, który ma spędzić ostatni wieczór w pracy, którą bardzo lubi. Stare kino Horrelax szczyciło się wyświetlaniem wyłącznie horrorów. Został w nim zachowany stary klimat. Kevin zakochał się w przyjaciółce z pracy, Dani. Nie wie jednak, jak jej to powiedzieć. Ostatni seans w kinie okaże się bardzo wyjątkowy... Nie powiem wam nic więcej ponadto, że mamy do czynienia z przeklętym filmem. Resztą magii zaoferowanej przez Libbę Bray cieszcie się sami.
Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Cassandra Clare. Obawiałam się tego opowiadania, ponieważ nie zachwyciło wielu osób. Jednak ma mroczny, typowy dla Cassie klimat a do tego przez te ledwo kilkadziesiąt stron autorka zdążyła wpleść w fabułę ciekawe zwroty akcji. Moim zdaniem wywiązała się świetnie z powierzonego jej zadania tak samo jak Francesca lia Block, której opowiadania Sick Pleasure jest wprost idealne. Nawet wybaczę jej bohaterkę, która daje sobą manipulować, a ja takich nie znoszę.
Na wyróżnienie zasługują opowiadania Lva Grossmana, Jennifer E. Smith i Jona Skovrona, którym też dałam 10/10. Wakacyjny kurort i zawoalowana intryga; przeżywanie w kółko całego dnia; miłość pomiędzy opiekunką na obozie a nieśmiałym chłopakiem cierpiącym na zespół aspergera.
Może powiem słówko o opowiadaniu Veroniki Roth, które było wychwalane pod niebiosa. Byłam go bardzo ciekawa. Owszem, okazało się dobre, ale nie wybitne. Pomysł był dość oryginalny, ale wykonanie wcale nie wybitne - ani nie wyróżniało się stylem, ani bohaterami.
Dlaczego uważam, że ten zbiór jest lepszy od poprzedniego? Uważam, że ma świetne przesłanie: Nie ważne, czy jesteś gejem, lesbijką, hetero. Czy masz białą skórę czy czarną. Czy jesteś chory, czy nie - zasługujesz na miłość i może ona spotkać właśnie ciebie. Zbiór zimowy nie był tak różnorodny. O ile dobrze pamiętam było tylko jedno opowiadania z czarnoskórym bohaterem i jedno z miłością pomiędzy gejami.
Ktoś mnie pokocha. 12 wakacyjnych opowiadań zebranych przez Stephenie Perkins serdecznie wam polecam. Przeczytajcie nim lato przeminie i cieszcie się wakacyjnym klimatem różnorodnych opowieści. Trzymajcie się ciepło i do napisania!