czwartek, 21 lipca 2016

"Ktoś mnie pokocha. 12 wakacyjnych opowiadań"

     Cześć! Dzisiaj nareszcie wyszło słońce i można było wyjść na dwór z książką. Jak ja za tym tęskniłam! Przygotowałam dla was recenzję iście wakacyjnej książki. Poznajcie ciepłe, wspaniałe i letnie opowiadania. Będzie zabawnie, refleksyjnie, mrocznie i poważnie - w tym zbiorze każdy znajdzie coś dla siebie! Zapraszam.

Tytuł: Ktoś mnie pokocha. 12 wakacyjnych opowiadań.
Tytuł oryginału: Summer Days & Summer Nights: Twelve Love Stories
Autorzy: Leigh Bardugo, Nina LaCour, Libba Bray, Francesca lia Block, Stephenie Perkins, Tim Federle, Veronica Roth, Jon Skovron, Brandy Colbert, Cassandra Clare, Jennifer E. Smith, Lev Grossman
Wydawca: Otwarte
Rok: 2016
Tłumaczenie: Matylda Biernacka, Anna Gralak, Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Adriana Sokołowska-Ostapko
Liczba stron: 480
Moja ocena: 8/10

     Miałam już do czynienia ze zbiorem opowiadań zebranych przez Stephenie Perkins. Mowa o Podaruj mi miłość... (recenzję możecie znaleźć na blogu) i były to świąteczne opowiadania o miłosnej tematyce. Jak wiadomo, miłość można interpretować na różne sposoby, różnie można ją opisać a jeśli o fabułę chodzi, autorzy mieli bardzo dużo pole do popisu. Zbiór letni bardzo mi się spodobał i był lepszy od zimowej wersji.
     Każde opowiadanie z osobna oceniałam w skali 1-10. Najwyższą notę otrzymało aż sześć opowiadań. Być może szastałam na prawo i lewo wysokimi notami, ale te opowiadania były tym, czym miały być: lekkimi, wakacyjnymi historiami. Nie spodziewałam się oczywiście niczego bardzo wysokich lotów i nie zawiodłam się. Przy ich lekturze miałam się zrelaksować oraz przenieść w wakacyjny klimat. Tak też się stało. Opowiadania są bardzo różnorodne, lekkie i niezobowiązujące. Nadawały się świetnie do czytania na wyjeździe, gdzie temperatura sięgała zenitu.
     Nie sprawdziłam jedynie, czy ten zbiór byłby dobry do czytania na plaży. Jednakże książka + piasek = niekoniecznie dobre połączenie, dlatego tego nie zrobiłam. Co nie zmienia faktu, że ten zbiorek przejechał ze mną całą Polskę i nie wyobrażam sobie bardziej odpowiedniej lektury na trip z bliskimi osobami.
     Nie będę wam opisywać fabuły każdego opowiadania z osobna, bo to nie miałoby wielkiego sensu. Muszę jednak wspomnieć o opowiadaniu, które było najsłabsze. Brawa dla Leigh Bardugo! Wyjaśni mi ktoś, dlaczego to "coś" otwiera ten zbiór? Niezła mi zachęta do dalszej lektury, naprawdę. Chciałam sięgnąć po jej trylogię Grisza, ale teraz sama nie wiem. Jeśli autorka zakańcza tam akcję w taki sam sposób jak w opowiadaniu Łeb i łuski, jęzor i ogon to ja jednak podziękuję.
     Historia zaczyna się tak, że nie wiadomo o co chodzi. Nagle, tak z dupy (przepraszam za wyrażenie, ale inaczej nie mogę) autorka zaczyna opowiadać kilka różnych historii dotyczących różnych osób i prze dość znaczącą część opowiadania nie wiemy, kto jest główną bohaterką. Gdy już jednak się tego dowiadujemy, Leigh Bardugo z góry zakłada, że wiemy co to Igipigi (jak się okazało na koniec opowiadania, potwór podobny do tego z Loch Ness ). Gracie poznaje chłopaka, którego imienia nawet nie pamiętam. Jej imienia też nie pamiętałam, ale przezornie zajrzałam do książki. Zakochują się w sobie i następuje moment, w którym autorka nie wie jak zakończyć swoje opowiadania. Robi więc rzecz tak niedorzeczną, tak absurdalną i głupią, że ja po prostu nie mogę. To opowiadanie jest krótkie i to jego jedyna zaleta.
     Do najsłabszej trójki zaliczam jeszcze opowiadania Tima Federle i Brandy Colbert. Sorry not sorry.
     Przejdźmy więc do perełek, których moim zdaniem jest w tej książce całkiem sporo. Absolutną królową tych opowiadań jest Libba Bray. To moje piąte spotkanie z jej twórczością i każde było wyjątkowe. Pani Bray należy do grona autorów, którzy nigdy nie zawodzą. Ostatni bój w Horrelaksie opowiada historię nastoletniego Kevina, który ma spędzić ostatni wieczór w pracy, którą bardzo lubi. Stare kino Horrelax szczyciło się wyświetlaniem wyłącznie horrorów. Został w nim zachowany stary klimat. Kevin zakochał się w przyjaciółce z pracy, Dani. Nie wie jednak, jak jej to powiedzieć. Ostatni seans w kinie okaże się bardzo wyjątkowy... Nie powiem wam nic więcej ponadto, że mamy do czynienia z przeklętym filmem. Resztą magii zaoferowanej przez Libbę Bray cieszcie się sami.
     Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Cassandra Clare. Obawiałam się tego opowiadania, ponieważ nie zachwyciło wielu osób. Jednak ma mroczny, typowy dla Cassie klimat a do tego przez te ledwo kilkadziesiąt stron autorka zdążyła wpleść w fabułę ciekawe zwroty akcji. Moim zdaniem wywiązała się świetnie z powierzonego jej zadania tak samo jak Francesca lia Block, której opowiadania Sick Pleasure jest wprost idealne. Nawet wybaczę jej bohaterkę, która daje sobą manipulować, a ja takich nie znoszę.
     Na wyróżnienie zasługują opowiadania Lva Grossmana, Jennifer E. Smith i Jona Skovrona, którym też dałam 10/10. Wakacyjny kurort i zawoalowana intryga; przeżywanie w kółko całego dnia; miłość pomiędzy opiekunką na obozie a nieśmiałym chłopakiem cierpiącym na zespół aspergera.
     Może powiem słówko o opowiadaniu Veroniki Roth, które było wychwalane pod niebiosa. Byłam go bardzo ciekawa. Owszem, okazało się dobre, ale nie wybitne. Pomysł był dość oryginalny, ale wykonanie wcale nie wybitne - ani nie wyróżniało się stylem, ani bohaterami.
     Dlaczego uważam, że ten zbiór jest lepszy od poprzedniego? Uważam, że ma świetne przesłanie: Nie ważne, czy jesteś gejem, lesbijką, hetero. Czy masz białą skórę czy czarną. Czy jesteś chory, czy nie - zasługujesz na miłość i może ona spotkać właśnie ciebie. Zbiór zimowy nie był tak różnorodny. O ile dobrze pamiętam było tylko jedno opowiadania z czarnoskórym bohaterem i jedno z miłością pomiędzy gejami.
     Ktoś mnie pokocha. 12 wakacyjnych opowiadań zebranych przez Stephenie Perkins serdecznie wam polecam. Przeczytajcie nim lato przeminie i cieszcie się wakacyjnym klimatem różnorodnych opowieści. Trzymajcie się ciepło i do napisania!

poniedziałek, 18 lipca 2016

"Ekspozycja" - pierwsze spotkanie z twórczością Remigiusza Mroza!

     Witajcie kochani! Radzę wam zaopatrzyć się w gorącą kawę/herbatę i owinąć się grubym kocem! Dlaczego? Ponieważ idzie mróz... (Przepraszam, ale żarty tego typu nie przestają mnie bawić). Lecz do rzeczy, do rzeczy!
     Chyba wszyscy czytacze już znają książki Remigiusza Mroza, tylko ja oczywiście zostaję na szarym końcu. Muszę przyznać, że jakoś uciekałam przed powieściami wyżej wymienionego autora. Dlaczego, tego nie jestem w stanie twierdzić. Może z tego samego powodu, dla którego przeczytałam Igrzyska Śmierci dopiero w tym roku?
     Ekspozycja poszła na pierwszy ogień, ponieważ mieszkam na Podhalu i widzę Giewont wraz z całą panoramą Tatr z okna. Pomyślałam sobie więc, że miło by było poczytać o miejscach, które są bliskie memu sercu. A że to akurat kryminał, to cóż zrobić? Jak już wspominałam, po książki z tegoż gatunku namiętnie nie sięgam, ale chyba czas najwyższy to zmienić. Bo Ekspozycja jest... cóż.

Tytuł: Ekspozycja
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawca: Filia
Rok: 2015
Liczba stron: 480
Moja ocena: 9/10

     Pewnego ranka (to chyba było rano) turyści znajdują na Giewoncie zwłoki starszego mężczyzny. Jednak nie został on pozostawiony na szczycie ot tak, sobie. Został powieszony na krzyżu. Na miejsce zdarzenia przybywa komisarz Forst. Czujnie obchodzi krzyż, ogląda denata z każdej możliwej strony i wysuwa daleko idące wnioski. Z miejsca określa, w jaki sposób mężczyzna zakończył swoje życie. Nie potrzebuje w tym celu wyników sekcji zwłok. Po prostu zna się na swojej robocie i do tego jest piekielnie inteligentny.
     Niestety nie dane jest mu zajmować się sprawą z Giewontu zbyt długo. Dowiaduje się, że został odsunięty od śledztwa. Dlaczego? Tego do końca nie wiadomo. Zanim opuścił miejsce zbrodni zdążył zrobić jedną rzecz... Fotografię monety, którą znalazł w ustach ofiary.
     W drodze powrotnej dostrzega dziennikarkę NSI, Olgę Szrebską. Postanowił iść za ciosem, niczym człowiek, który nie ma już nic do stracenia. Zaproponował Oldze współpracę. Na początek pokazał jej zdjęcie monety. Kobieta zgodziła się, zapewne zachęcona korzyściami, które mogłoby wyniknąć, gdyby udało im się rozwiązać zagadkę tajemniczego morderstwa.
     Jestem człowiekiem, który nie lubi spoilerów, dlatego też wam nic więcej nie zdradzę. Jak potoczy się samowolne śledztwo Wiktora i Olgi? Czy komisarz dowie się, dlaczego został odsunięty od śledztwa? Czy zabójstwo na Giewoncie ma związek z religią? Jedno jest pewne - fabuła doprowadza czytelnika do zaskakujących wniosków... Przeszłość daje o sobie znać, akcja pędzi na łeb, na szyję. W końcu, kto jest odpowiedzialny za zabójstwo na Giewoncie? Dowiecie się oczywiście sięgając po Ekspozycję Remigiusza Mroza.
     To pytanie retoryczne, ale i tak na nie odpowiem. Czy książka mi się podobała? Oczywiście, że tak! Ja jej nie przeczytałam, ja ją pożarłam! Fabuła tak pędzi, tam tyle się dzieje... Nawet nie przeszkadza mi, że autor pomija opisy postaci. Nie wiemy, w jakim dokładnie wieku jest Forst, jaki ma kolor włosów czy oczu. Jest to o tyle fajne, że każdy czytelnik może wyobrazić go sobie inaczej. Wiemy natomiast bardzo dobrze, co stanowi jego mundur. Czerwona koszula w czarną kratkę oraz jeansy to już swoisty klasyk. Zdaje się, że raz była wymieniona nawet ich marka, ale jej nie zapamiętałam. Oczywiście nie mogło by się obyć bez gum Big Red oraz czerwonych Westów.
     Wiktor Forst jest do bólu butny, nieprzyzwoicie inteligentny oraz nieprzewidywalny. W końcu nie bez powodu jego maksymą jest zdanie: "Będę gasić pożar, kiedy wybuchnie". Co można sparafrazować jako: Konsekwencjami przejmuję się zawsze po fakcie, nigdy przed. Forsta mimo jego rozlicznych wad naprawdę da się lubić. Kibicowałam mu z całych sił, kiedy pakował się w kolejną kabałę. Cóż, czasami nie mógł się wywinąć bez solidnego mordobicia. Klaudia z vloga Herbatka z książką określiła go jako skurwysyna. W jakimś stopniu oczywiście się z nią zgadzam. Wiktor Forst ma jednak swoje dobre momenty, jak wtedy, kiedy najpierw martwił się o Olgę, a dopiero potem o siebie. Cóż tu można jeszcze dodać? Przecież wiadomo, że kobiety kochają niegrzecznych chłopców. Komisarz Forst skradł serce także i mnie.
     Oprócz Wiktora Forsta, który oczywiście spija całą śmietankę, polubiłam także Olgę Szrebską i Edmunda Osicę. Jego teksy czasami były wprost bezbłędne. Tak samo jak rozmowy pomiędzy Wiktorem a Osicą, czy Wiktorem a Olgą. Czasami zdarzało mi się zaśmiać, chociaż klimat książki raczej komediowy nie jest. Widać też, że autor otoczył Forsta ochronną bańką. Często wychodził z różnych sytuacji zaledwie o włos.
     Nadszedł czas, abym się trochę potłumaczyła. Ekspozycję oceniłam na 9 a nie 10 punktów, ponieważ Remigiusz Mróz sprawił, że mam ochotę na więcej i ja chcę dać najwyższą notę kolejnym częściom. Autor zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko i mam nadzieję, że czytając drugą i trzecią część trylogii z komisarzem Forstem będę się bawić jeszcze lepiej niż za pierwszym razem.
     Powieść Remigiusza Mroza, chociaż określana słusznie jako kryminał, nie opiera się tylko na zbrodni. Jestem pełna podziwu, bo musiał dokonać naprawdę wyczerpującego researchu, że już nie wspomnę o ogromnej wiedzy historycznej, jaką się wykazał. Autor posługuje się lekkim stylem, więc czytanie Ekspozycji było dla mnie samą przyjemnością.
     Muszę jeszcze skomentować zakończenie. Gdy przewróciłam ostatnią stronę książki, czekał mnie naprawdę ciężki szok. W dodatku nie miałam pod ręką drugiego tomu, więc możecie sobie wyobrazić, jaka byłam z tego powodu szczęśliwa. No naprawdę, żeby na samym końcu zasadzić się na czytelnika z tak wielkim plot-twistem... Oj chyba tego autorowi nie wybaczę, oj nie wybaczę... Zbierałam szczękę z podłogi, naprawdę.
     Mam wrażenie, że solidnie wyczerpałam temat. Ekspozycję Remigiusza Mroza oczywiście z całego serca wam polecam i mogę zagwarantować, że się nudzić nie będziecie. Co to, to nie. Życzę wam udanego tygodnia! Do napisania!

czwartek, 14 lipca 2016

"Wilczyca" Katarzyna Berenika Miszczuk

     Witajcie kochani! O dziwo pamiętałam o tym, żeby wstawić dziś recenzję, co mnie bardzo cieszy. Mam nadzieję, że ucieszy także was, ponieważ pozostajemy w klimatach naszej polskiej literatury. Może z jakiegoś powodu cierpicie na awersję do polskiej literatury czy mierzą was polskie imiona i nazwy w książkach. W takim razie spróbujcie się przełamać, naprawdę! Myślę, że na taki start idealnie nada się trylogia diabelsko-anielska mojej ulubionej polskiej autorki i trylogia o komisarzu Forście Remigiusza Mroza. Nie przedłużając, zapraszam na recenzję Wilczycy Katarzyny Bereniki Miszczuk.

     Uwaga! Przy recenzowaniu kolejnych tomów serii zwykle streszczam wydarzenia z poprzedniego tomu. Więc jeśli chcecie oszczędzić sobie spoilerów, zapraszam do akapitu, gdzie opis fabuły ustępuje moim odczuciom i ogólnej ocenie książki.

Tytuł: Wilczyca
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Wydawca: W.A.B.
Rok: 2013
Liczba stron: 400
Moja ocena: 8/10

     Po wydarzeniach w instytucie nastał spokój. Margo i Max są szczęśliwą parą i spędzają razem każdą wolną chwilę. Jedyną rysę na tym sielskim obrazku Wolftown stanowi wypadek Ivette i amnezja, która po nim nastąpiła. Aki jest wściekły, ponieważ dziewczyna go nie pamięta, a przecież coś między nimi było.
     Życie w spokoju to jedynie cisza przed wielką burzą. Miasteczkiem wstrząsa seria brutalnym morderstw. Wilki, chcąc nie chcąc, powstrzymują się od spotkań w lesie. Aki zdaje się coś ukrywać, a Max nagle zaczyna się zmieniać... Czy Margo poradzi sobie z przeciwnościami losu?
     Powiedziałabym, że Wilczyca jest dużo lepsza od poprzedniej części. Styl autorki nieco się poprawił i czyta się zdecydowanie lepiej. Tak dobrze się poczułam w tej historii, że nie robiłam sobie przerwy pomiędzy pierwszym a drugim tomem. Zwykłam tego nie praktykować, ale to dobra metoda, jeśli nie chce się kończyć jakiejś historii. 
     Powtórzę to, co pisałam w poprzedniej recenzji: Żeby ocenić tę książkę trzeba wziąć pod uwagę fakt, że została napisana przez piętnastolatkę. Owszem, trylogia diabelsko-anielska jest o niebo lepsza, ponieważ powstała już w czasie, kiedy warsztat pisarski pani Miszczuk osiągnął bardzo wysoki poziom. Nie bez znaczenia jest też humor w jej książkach. Bywało, że przy lekturze Wilczycy śmiałam się w głos. Aki po prostu rozwala system, zawsze.
     Wraz ze stylem autorki ewoluuje cała historia. Druga część jest lepsza także pod względem fabularnym. Tam tyle się dzieje, mają miejsce naprawdę kapitalne sytuacje. Autorka nie szczędzi nam też plot-twistów. Oczywiście nie mogę wam powiedzieć dokładnie o co chodzi, ale ten moment mnie powalił na kolana.
     Samo zakończenie jest naprawdę mocne, tak samo epilog, który mówi nam, że tutaj historia się nie kończy. O nie, ona toczy się nadal.
     Dzisiaj krótko, ale cóż mogę więcej napisać? Sięgajcie po książki polskich autorów, nie tylko Katarzyny Bereniki Miszczuk, BO WARTO! Do napisania!

poniedziałek, 11 lipca 2016

"Wilk" Katarzyna Berenika Miszczuk

     Recenzja, jaką znaleźć możecie poniżej, planowo miała pojawić się wczoraj. Dzień jednak jakoś tak mi przeszedł, że zapomniałam ją tu wstawić. Mam jednakże nadzieję, że wam się spodoba, ponieważ chcę powiedzieć co nieco o pierwszej powieści napisanej przez moją ulubioną polską pisarkę, Katarzynę Berenikę Miszczuk. Mowa oczywiście o Wilku. Serdecznie zapraszam!

Tytuł: Wilk
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Wydawca: W.A.B.
Rok: 2013
Liczba stron: 304
Moja ocena: 7/10

     Na samym początku książki autorka informuje, że mamy przed sobą wydanie poprawione. Przy okazji zaznacza, że pisała książkę jako piętnastolatka i że narracja pierwszoosobowa może nieco irytować dojrzałego czytelnika.
     Po pierwsze: Katarzyna Berenika Miszczuk zasługuje na ogromny szacunek za to, że napisała powieść w tak młodym wieku i że udało się jej ją wydać. Ba! powieść, która trzyma się kupy!
     Po drugie: Daje się to mocno odczuć, że książka została napisana przez piętnastoletnią dziewczynę i ta narracja faktycznie ma w sobie coś takiego, co irytuje. Jednocześnie to czyni ją bardzo autentyczną. Przecież książki dla nastolatków zazwyczaj są pisane przez osoby dorosłe, czyż nie?
     Gdy zaczęłam czytać, naprawdę się bałam, że nie polubię się z Margo Cook, główną bohaterką. Irytowała mnie tylko przez krótką chwilę, a potem dałam się ponieść wydarzeniom w tej powieści przedstawionym i już w ogóle nie zwracałam jakiejś wielkiej uwagi na styl prowadzenia narracji.
     Przejdźmy do samej fabuły. Nasza główna bohaterka przeprowadza się z hałaśliwego Nowego Jorku do niewielkiego miasteczka Wolftown. Nazwa jest co nieco sugestywna, nieprawdaż? Wiadomo, nowa szkoła, nowi znajomi. Dla piętnastoletniej Margo zaadaptowanie się w nowym miejscu z początku nie jest łatwe.
     Pierwszego dnia w nowej szkole od razu zaprzyjaźnia się z Ivette, Francuzką z pochodzenia. Dziewczyna przestawia jej hierarchę panującą w szkole. Głównymi jej odmianami są cherleaderki, sportowcy oraz grupa, która najbardziej interesuje Margo. Są nazywani metalami, trzymają się ściśle w swoim gronie i raczej nie występuje wśród nich żadna dusza towarzystwa.
     Od przyjazdu do miasta Margo miewa mroczne sny, które nierzadko kończą się krzykiem dziewczyny. Już nie pamiętam dokładnie jakie to były zajęcia, ale na jednych poznała tajemniczego Maksa Stone'a. Dziewczyna wychodzi z siebie, aby wciągnąć go w rozmowę, na co on reaguje zdawkowymi burknięciami.
     W końcu zbliżają się do siebie. Margo nie wie jednak, że Max skrywa szokujący i mroczny sekret... Czy uda jej się go odkryć? Czy jej sny mają jakieś szczególne znaczenie? Tego dowiecie się oczywiście podczas lektury Wilka Katarzyny Bereniki Miszczuk.
     Książka jest naprawdę dopracowana, pełna humoru typowego dla autorki. I cóż mogę rzec więcej? Jest po prostu świetna! Spędziłam przy niej naprawdę miłe chwile. Margo da się lubić. Kocham jej cięty język!
     O ile Margo lubię, to Maksa wręcz kocham! Zresztą, dziewczyny, no która nie chciałaby takiego chłopaka? Jeździ na motorze, gra na gitarze, pisze piosenki i wiersze... Ideał! Do tego jest romantyczny <3!
     Na szczególne miejsce w moim sercu zasłużył Aki, który jest po prostu fenomenalny. Chodzi mi o jego styl bycia, odzywki czy szalone pomysły... Ale nie chcę wam zdradzać żadnych smaczków. W końcu połowa frajdy z czytania tej powieści polega na ich odrywaniu.
     Odniosłam wrażenie, że ten osobliwy trójkąt bohaterów (ale NIE miłosny!) stanowi pierwowzór dla innej wyjątkowej trójki... Margo przypominała mi Wiktorię z trylogii diabelsko-anielskiej; Max Beletha, a Aki Azazela. Jeśli przeczytacie obie serie Katarzyny Miszczuk być może dostrzeżecie to samo co ja. Oczywiście niczego tutaj nie neguję. Odniosłam tylko wrażenie, że wraz z warsztatem autorki ewoluowały także postaci przez nią stworzone, co jest naprawdę fajne!
     Cóż więcej mogę powiedzieć, a raczej napisać? Sięgajcie po książki Katarzyny Miszczuk, bo naprawdę warto. Czytajcie, czytajcie i jeszcze raz czytajcie! Ja tymczasem wracam do lektury Przewieszenia Remigusza Mroza. Nie ma to jak dobra, polska proza! Trzymajcie się ciepło i do napisania!

czwartek, 7 lipca 2016

"Rodzina Casteel" Virginia C. Andrews - największe rozczarowanie pierwszej połowy roku.

    Musiałam zaznaczyć już w tytule recenzji, że dzisiaj nie mam do powiedzenia o rzeczonej książce ani jednego dobrego słowa. Jeśli chcecie pozostać pod wrażeniem warsztatu pisarskiego pani Andrews, możecie opuścić ten post i czekać na następne. 
     Niestety po przeczytaniu Rodziny Casteel nie sięgnę już po nic co wyszło spod pióra tej autorki. Chyba, że będzie to trzeci tom Pamiętnika Christophera, który i tak raczej jest pisany przez ghostwritera. Cóż, szkoda. Mimo wszystko zapraszam, bo jest na co narzekać.

Tytuł: Rodzina Casteel
Tytuł oryginału: Heaven
Autor: Virginia C. Andrews
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok: 2013
Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska
Liczba stron: 544
Moja ocena: 2/10

     Główna bohaterka, Heaven Leigh Casteel mieszka na tak zwanych Wzgórzach Strachu wraz z ojcem, macochą i czwórką rodzeństwa. Są skrajnie biedni i pogardzani przez innych. Mimo tego Heaven i jej brat Tom mają nadzieję na lepszą przyszłość. Im dalej w fabułę tym dzieją się nowe przerażające rzeczy, których nawet nie chce mi się opisywać.
   Uczciwie ostrzegam, że pojawi się tutaj mnóstwo spoilerów. Jeśli czytaliście serię Kwiaty na poddaszu to doskonale wiecie, że Virginia C. Andrews zaserwowała nam coś nowego, świeżego, przerażającego oraz miejscami zniesmaczającego. Byłam ciekawa jej drugiej serii i wypożyczyłam z biblioteki pierwszy tom. I chwała Stwórcy za to, że go nie kupiłam, bo raczej chciałabym się tego czym prędzej pozbyć po przeczytaniu. Zacznijmy od tego, że książka to po prostu KOPIA Kwiatów na poddaszu tylko wrzucona w inne realia.
    Obserwujemy dorastanie Heaven, która jest jednocześnie narratorką opowieści. Tak jak Cathy jest dziewczynką, która opowiada swoją historię. Wzgórza Strachu to odzwierciedlenie Foxworth Hall, gdzie rodzeństwo Dollanganger nie mogło liczyć na dobre życie. Casteelowie tak samo jak ich pierwowzory karmią się nadzieją na lepsze jutro, które jakoś nie nadchodzi.
     Punkt drugi: senior Dollanganger ginie w wypadku samochodowym a ojciec Casteelów włóczy się nie wiadomo gdzie i mamy takie samo wrażenie, jakby dzieci były pół-sierotami. Czy tylko mnie macocha Sara do złudzenia przypomina Corinne Foxworth? Przecież obie pozostawiają dzieci same sobie i ani odrobinę nie obchodzi ich los własnych dzieci.
    Przejdźmy dalej. Ojciec Casteelów postanowił sprzedać dzieci innym rodzinom, aby te mogły wieść "lepsze życie". Pozbył się ich niczym Corinne Foxworth, kiedy postanowiła podawać swoim dzieciom arszenik na pączkach zamiast cukru.
    Heaven jest dumną dziewczyną mimo swojej dramatycznej sytuacji. Jest prawie doskonałą kopią Cathy Dollanganger, która też przecież walczyła z własnych sił o rodzinę, która jej pozostała. Poza tym jeśli czytaliście pierwszą osławioną serię autorki to doskonale wiecie, że Cathy łączyły kazirodcze stosunki ze swoim bratem. Czasami miałam wrażenie, że między Heaven i Tomem dojdzie do czegoś podobnego.
    Heaven w końcu trafia do innego domu, jak Cathy wraz z rodzeństwem do doktora Sheffielda. Kitty, czyli nowa macocha Heaven tak samo jak babka w Foxworth Hall jest niezrównoważona psychicznie oraz ma obsesję na punkcie seksu. Czy tylko mi kąpiel w lizolu przypomniała o pokryciu smołą włosów Cathy? Oczywiście był to zabieg mający na celu wybić dziewczynie nieczyste myśli z głowy. Co odniosło odwrotny skutek, bo Heaven w końcu uwodzi męża Kitty.
     Keith i Nasza Jane, czyli najmłodsze rodzeństwo Heaven do złudzenia przypominają bliźniaków z poprzedniej serii, czyli Corriego i Carrie. Byli bardzo wyczuleni na swoje nastroje, robili wszystko razem i nie dało się ich rozdzielić. Czyż Keith nie popadał w złość, jeśli Nasza Jane miała podły nastrój?
   Jest jeszcze samo zakończenie, które oczywiście przypomina finał pierwszej części Kwiatów na poddaszu. Bohaterka ucieka od wszystkiego, co dotychczas znała tak samo jak Dollangangerowie zbiegli z Foxworth Hall.
    Wymieniłam moim zdaniem najbardziej oczywiste podobieństwa chociaż na pewno znalazłoby się ich więcej. Podczas czytania tej książki wtórność tak mnie raziła, że aż miałam ochotę krzyczeć. Jedyną zaletą tej książki jest to, że w którymś momencie się kończy. Widać, że Virginia C. Andrews nie miała swoim czytelnikom do zaoferowania nic ponad sagę rodzinną, do której nawrzucała wszystkie okropieństwa, jakie mogła sobie wyobrazić.
    Szkoda, naprawdę szkoda, że nie poprzestała na jednej serii, bo po finale Kwiatów na poddaszu się wypaliła. Nie sięgnę po kontynuację tej serii, bo naprawdę szkoda mi czasu. Z całego serca nie polecam wam tego chłamu.
    Myślę, że już wam odradziłam czytanie Rodziny Casteel i nie mam do powiedzenia nic więcej o tej książce. Dałam jej dwa punkty za to, że już nigdy więcej nie będę musiała do niej wracać no i za starania autorki, które kompletnie jej nie wyszły. Trzymajcie się i do napisania!

poniedziałek, 4 lipca 2016

WIELKI COME BACK! CZYTELNICZE PODSUMOWANIE CZERWCA

     Witajcie moi kochani! Czas ruszyć z kopyta. Jak wiecie, blog został zawieszony, gdyż ponieważ wybrałam się na wakacje. Tak, szok, doprawdy. Kto to widział na wakacje jeździć? I to jeszcze pod koniec czerwca?! Dobrze, teraz może tak na poważniej. Gdyby kogoś interesowało to postanowiłam wraz z siostrą i jej chłopakiem zwiedzić sobie Trójmiasto.
     Przez ten tydzień, w którym wybyłam na drugi koniec Polski nie miałam wiele czasu na czytanie, więc koniec końców liczba przeczytanych książek w czerwcu wynosi osiem. Zgrabna ósemka wypada może bladziej niż mocna dziesiątka z poprzedniego miesiąca, ale i tak jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona. Właśnie byliście świadkami mojej skłonności do dygresji, a tymczasem przejdźmy do podsumowania. Zapraszam serdecznie!

     PRZECZYTANE W CZERWCU (WSZYSTKIE OPISY POCHODZĄ Z LUBIMYCZYTAĆ.PL)

 1. Między teraz a wiecznością Marie Lucas


      A jeśli mieszkańcy zaświatów chcą ci coś powiedzieć…? Szesnastoletnia Julia najchętniej zapomniałaby o swoim dotychczasowym życiu. Dlatego w nowej szkole udaje beztroską dziewczynę z zamożnej rodziny i znajduje sobie przyjaciół, którzy nie zadają zbyt wielu pytań. Wkrótce zdobywa też chłopaka – przystojnego, popularnego Feliksa. Niestety Julia nie może przestać myśleć o Nikim, którego poznała pierwszego dnia w szkole. Chłopak skrywa jakąś mroczna tajemnicę, wszyscy schodzą mu z drogi i nie odpowiadają na pytania o niego. Pewnego dnia Niki zagaduje Julię. Ma dla niej wiadomość od jej dziadka. Tyle że dziadek Julii nie żyje… Cudowna, wywołująca gęsią skórkę historia miłości.








 2. Neva Sara Grant 

     Zakochana, odważna, ryzykująca wszystko
Szesnastoletnia Neva ma już dosyć kłamstw.
Nie zna odpowiedzi na pytania, których nie może nawet zadać głośno: Dlaczego jej kraj jest odcięty od świata zewnętrznego nieprzenikalną kopułą energii? Dlaczego ludzie znikają bez śladu? Co się stało z jej babcia, która pewnego dnia nie wróciła do domu?
Neva wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Sanną postanawia poznać odpowiedzi na dręczące ją pytania. Nie zamierza dłużej posłusznie przestrzegać przepisów i zasad. Na dodatek zakochuje się w chłopaku, który powinien być dla niej tabu, i naraża na śmiertelne niebezpieczeństwo...









3. Powiedz wilkom, że jestem w domu Carol Rifka Brunt

     June, bohaterka powieści, wrażliwa nastolatka przyjaźni się z wujem Finem. Gdy wuj umiera, wraz z nim odchodzi cały świat. Powieść pokazuje przejście ze świata dzieciństwa do dorosłości, uczy jak na nowo budować samego siebie, jak odnaleźć się w sytuacji straty. Problem AIDS, społeczne wykluczanie, bezsilność a jednocześnie nadzieja tworzą niezwykłą emocjonalną kompozycję, która sprawia, że wzruszony czytelnik uzna tę powieść za ważny głos w dyskusji o psychologii okresu dojrzewania.












 4. Zaginiona dziewczyna Gillian Flynn

     Jest upalny letni poranek, a Nick i Amy Dunne obchodzą właśnie piątą rocznicę ślubu. Jednak nim zdążą ją uczcić, mądra i piękna Amy znika z ich wielkiego domu nad rzeką Missisipi. Podejrzenia padają na męża. Nick coraz więcej kłamie i szokuje niewłaściwym zachowaniem. Najwyraźniej coś kręci i bez wątpienia ma w sobie wiele goryczy – ale czy rzeczywiście jest zabójcą? Z siostrą Margo u boku próbuje udowodnić swoją niewinność. Jednak jeśli Nick nie popełnił zbrodni, gdzie w takim razie podziewa się jego cudowna żona?











5. Rodzina Casteel Virginia C. Andrews 

     Ze wszystkich rodzin zamieszkujących niegościnne dzikie wzgórza Casteelowie są najbiedniejsi i najbardziej pogardzani. Heaven Leigh Casteel jest w swojej rodzinie wyjątkiem. Jakimś cudem ta bystra, ładna dziewczyna, chodząca w łachmanach, żyjąca w wiecznym brudzie i głodzie, terroryzowana przez okrutnego ojca i zmuszana do bezustannej harówki przez macochę, potrafi ocalić marzenia i nadzieję na lepsze życie. Nie tylko dla siebie, także dla swojego brata Toma i młodszego rodzeństwa. Nie traci wiary, że pewnego dnia pokażą światu, jak bardzo są wartościowi i utalentowani, dowiodą, że zasługują na miłość i lepszy los.
Kiedy macocha, która nie może już dłużej znieść koszmarnego życia na wzgórzach, ucieka – ojciec wymyśla szatański plan, który może pogrzebać na zawsze marzenia Heaven i pozostałych dzieci…





6. Wilk Katarzyna Berenika Miszczuk  

     Margo Cook to zwyczajna nastolatka. Pewnego dnia przenosi się razem z rodzicami z Nowego Jorku do miasteczka Wolftown położonego w głębi olbrzymiej puszczy. Od przeprowadzki dręczą ją koszmary, w których ucieka przez las przed groźnym prześladowcą. W szkole poznaje lekko zwariowaną Francuzkę Ivette Reno oraz intrygującego outsidera Maksa Stone'a. Jaki mroczny sekret skrywa Max? Jaki mroczny sekret skrywa Wolftown? Czy sny Margo mają z tymi zagadkami jakiś związek? Być może poznamy odpowiedź, gdy na niebie pojawi się księżyc w pełni...

     OSTRZEŻENIE! Jeśli nie czytaliście Wilka proszę pomińcie opis następnej książki i przejdźcie dalej, ponieważ zawiera spoilery dotyczące kontynuacji powyższej powieści!











7. Wilczyca Katarzyna Berenika Miszczuk

     Margo Cook oraz Max Stone sądzą, że ich życie wróciło do normy. Pracownicy Instytutu - organizacji prowadzącej eksperymenty na nastolatkach mieszkających w Wolftown - nie interesują się już poczynaniami bohaterów. Margo nie czuje działania wilczej szczepionki, a Ivette powoli powraca do zdrowia.
     Nagle w spokojnej leśnej okolicy pojawiają się ślady brutalnych morderstw, przywodzące na myśl atak dzikiego zwierzęcia. Czy stoi za tym Instytut, czy może jakiś wilk? Jaki sekret skrywa Aki? Dlaczego mimo ostrzeżeń policji krąży nocami po lesie? I z jakiego powodu Max nagle zaczyna się zmieniać?
     Margo ponownie będzie musiała stawić czoło mrocznej stronie Wolftown.







 8. Ekspozycja Remigiusz Mróz  

     Termin "ekspozycja" ma przynajmniej pięć znaczeń. Podobnie wieloznaczny jest każdy krok mordercy.
Pewnego ranka turyści odkrywają na Giewoncie makabryczny widok – na ramionach krzyża powieszono nagiego mężczyznę. Wszystko wskazuje na to, że zabójca nie zostawił żadnych śladów.
Sprawę prowadzi niecieszący się dobrą opinią komisarz Wiktor Forst. Zanim tamtego ranka stanął na Giewoncie, wydawało mu się, że widział w życiu wszystko. Tropy, jakie odkryje wraz z dziennikarką Olgą Szrebską, doprowadzą go do dawno zapomnianych tajemnic… Winy z przeszłości nie dadzą o sobie zapomnieć. Okrutne zbrodnie muszą zostać odkupione.








     Czerwiec był cudowny i wcale nie ma znaczenia, że pod koniec miesiąca nie dobiłam do dziesiątki ani nie miałam tyle czasu na czytanie, abym była usatysfakcjonowana. Jednak mimo aury wakacyjnych wspaniałości wśród przeczytanych powieści zdarzyło się kilka wielkich literackich rozczarowań.
     Wreszcie poznałam twórczość Remigiusza Mroza, od której jakoś tak uciekałam. Więcej przeczytacie w recenzji Ekspozycji ale było warto. Naprawdę.

     ŁĄCZNA LICZBA PRZECZYTANYCH STRON WYNOSI 3 563! Powiem wam, że paradoksalnie przeczytałam więcej niż w zeszłym miesiącu. Wynik jest bardzo, bardzo dobry i mam nadzieję, że będzie jeszcze lepszy. Oczywiście to wszystko zależy od tego jak poukłada mi się najbliższa przyszłość. Jutro poznam wyniki matur...

     BOOK HAUL

     Kimże bym była, gdybym nie dbała o powiększanie swojej biblioteczki? W czerwcu przybyło do mnie aż dziewięć pozycji. Były miesiące, kiedy kupowałam więcej, ale trzeba było ruszyć świnką skarbonką i ruszyć na wczasy.

1. Korona w mroku Sarah. J. Maas
2. Dziedzictwo ognia Sarah J. Maas
3. Zabójczyni Sarah J. Maas
4. Dwór cierni i róż Sarah J. Maas (szaleństwo Szklanego Tronu trwa w najlepsze)
5. Jesienne werble Diana Gabaldon (sukcesywnie skupuję całą serię Obca)
6. Ktoś mnie pokocha. 12 wakacyjnych opowiadań zebranych przez Stephanie Perkins
7. Pionek Małgorzata i Michał Kuźmińscy (już wiem, że to będzie coś!)
8. Muskając aksamit Sarah Waters
9. Królowa cieni Sarah J. Maas

     TBR

     W lipcu mam zamiar przeczytać do końca trylogię o Komisarzu Forście Remigiusza Mroza. Dwa kolejne tomy zamówię prawdopodobnie jutro i będę je miała jeszcze w tym tygodniu. Co dalej tego nie wiem, ponieważ ja spontanicznie wybieram książki ze swoich półek dlatego bez sensu byłoby tworzyć listę, której i tak bym się nie trzymała.

     Życzę wam cudownych wakacji oraz szalenie zaczytanego miesiąca! Ja przybędę do was już niedługo z nową recenzją. Do napisania!