sobota, 31 grudnia 2016

CZYTELNICZE PODSUMOWANIE GRUDNIA

     Witajcie moi kochani! Do końca roku pozostało zaledwie kilka godzin i ja nie mam pojęcia, kiedy ten czas zleciał. Rok 2016 był cudownie zaczytany. Żałuję, że nie jestem w stanie zliczyć, ile dokładnie książek przeczytałam w tym roku. Zaczęłam monitorować swoje postępy, że tak powiem, jakoś od maja?
     Tak poza książkowo, to rok 2016 był dla mnie rokiem błogosławieństw oraz wielkich życiowych rozczarowań i zawodów zarazem. Może nie będę wymieniać wszystkich ważnych rzeczy po kolei, bo i nie po to się tutaj pojawiłam. Jestem z siebie bardzo dumna, ponieważ przełamałam to błędne koło, w którym tkwiłam od miesięcy i w grudniu przeczytałam aż siedem powieści. Zapraszam!

PRZECZYTANE W GRUDNIU:

1. Pionek Małgorzata i Michał Kuźmińscy


2. Obca Diana Gabaldon


3. Jak poślubić wampira milionera Kerrelyn Sparks


4. Niebezpieczne kłamstwa Becca Fitzpatrick


5. Wampiry w wielkim mieści Kerrelyn Sparks


6. Shadow Sylvain Reynard


7. Behawiorysta Remigiusz Mróz


     Każda z wyżej wymienionych książek była naprawdę świetną i godną lekturą. Bardzo się cieszę, że udało mi się kontynuować przygodę z panem Mrozem oraz że przeczytałam Obcą, która czekała na mnie cały rok.

ŁĄCZNA LICZBA PRZECZYTANYCH STRON WYNOSI 3 211!

     Udało mi się pobić zeszłomiesięczny wynik co było poniekąd do przewodzenia, ponieważ lektur w tym miesiącu było sporo i czytałam naprawdę w niemal każdej wolnej chwili (resztę czasu zabierał mi oczywiście blog i booktube). Jestem z siebie naprawdę dumna.

BOOK HAUL

     W grudniu na moje półki przybyło aż jedenaście powieści. Nie wiem jak to zrobiłam, ale stało się. Co oczywiście ogromnie mnie cieszy, gdyż chcę mieć jak najwięcej książek.

1. Małe życie Hanya Yanagihara
2. Muza Jessie Burton
3. Noc kupały Katarzyna Berenika Miszczuk (bo jakżebym mogła nie kupić książki jednej z autorek mojego życia)
4. Shadow Sylvain Reynard
5. Niebezpieczne kłamstwa Becca Fitzpatrick
6. Nieuniknione Amy A. Bartol
7. Zawód: Wiedźma Olga Gromyko
8. Siła niższa Marta Kisiel
9. Zaginięcie Remigiusz Mróz
10. Lampiony Katarzyna Bonda
11. Behawiorysta Remigiusz Mróz 

TBR

     W nowym roku zamierzam skończyć i oddać do biblioteki Poza Cieniem Brenta Weeksa bo w końcu mnie tam prześwięcą. Zamierzam także kontynuować czytanie własnych książek, chociaż pewnie z biblioteki też przytacham mnóstwo tomów. Ciężkie życie książkoholika...

     To na razie tyle ode mnie. Życzę wam, aby ten nowy rok był dla was czasem błogosławieństw, żebyście żyli w zgodzie ze sobą. Żebyście odnaleźli spokój, szczęście i stabilizację oraz żebyście czerpali satysfakcję z tego, co robicie i z życia w ogóle. Czytajcie, czytajcie i jeszcze raz czytajcie. Do napisania!

czwartek, 29 grudnia 2016

"Na krawędzi cienia" Brent Weeks

     W chwili, gdy przeczytałam ostatnie zdanie Drogi Cienia wiedziałam, że przepadłam. I że będę kontynuować moją przygodę z trylogią Nocnego Anioła oczywiście. Świat wykreowany przez Brenta Weeksa jest bardzo brutalny i niesamowicie fascynujący zarazem. Nie spodziewałabym się, że zainteresuje mnie książka, w której jednym z głównych wątków jest gra o władzę i dworskie intrygi, ale stało się.

Tytuł: Na krawędzi cienia
Tytuł oryginału: Shadow's Edge
Autor: Brent Weeks
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
Wydawca: Mag
Data Wydania: 10 marca 2010
Liczba stron: 576
Moja ocena: 10/10

     Po śmierci Durzo Blinta Kylar Stern postanowił usunąć się z drogi cienia. Pragnie wieść spokojne życie u boku ukochanej Elene i stworzyć dom dla Ulyssandry, dla której chcąc nie chcąc stał się ojcem.
     Tymczasem Cenarię ogarnął chaos. Król-bóg na czele Khalidorskich najeźdźców zagrabił ojczyste ziemię Kylara. Krwawy przewrót pozbawił życia wielu arystokratów, w tym niemal cały ród Gyre oraz rodzinę królewską. 
     Niefortunnie dla Cenarii wszyscy myślą, że Logan Gyre (czyli prawowity władca) nie żyje, kiedy zaciekle walczy o przetrwanie w naprawdę zatrważających warunkach. W dodatku bez widoków na ratunek.
     Kylar się stara. Naprawdę się stara żyć normalnie, ale można uciekać od życia siepacza, jednak przeszłość nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć. W końcu docierają do niego wiadomości z rodzinnych stron, co było raczej nieuniknione i postanawia zainterweniować. W końcu dźwiga brzemię Anioła Nocy i dysponuje przeogromną mocą. Czy odważy się porzucić wszystko, co kocha?
     Na krawędzi cienia jest godną kontynuacją Drogi Cienia i tak samo jak przy pierwszym tomie kartki uciekały mi spod palców w bardzo szybkim tempie. Nawet mimo tego, co stało się z moim ulubionym bohaterem, czyli Durzo Blintem... Czego komentować nie będę. 
     Bardzo polubiłam Kylara, ponieważ zawsze starał się postępować właściwie choć nie było to dla niego łatwe i musiał dokonywać trudnych, rozdzierających serce wyborów.
     Wydarzenia, które rozgrywały się na kartach tej powieści były po prostu fenomenalne. Treść pęka w szwach od zawartej w niej akcji. Kłaniam się nisko autorowi i nie mogę wręcz doczekać się lektury Poza cieniem, który już na mnie czeka! Korci mnie niesamowicie, żeby napisać tutaj, za co właściwie dałam pełną ocenę w skali, chociaż i tak książka zasługuje na najwyższą notę za całokształt. Ale ostatnie zdanie Na krawędzi cienia... Nie mam słów. Moje serce pęka ze szczęścia.
     Polecam z całego serca, szczególnie fanom fantastyki. W tym roku jeszcze się spotkamy, a tymczasem mam nadzieję, że zakończycie ten rok z naprawdę dobrą książką. Do napisania!

czwartek, 22 grudnia 2016

"Zieleń szmaragdu" Kerstin Gier - co sądzę o finale "Trylogii Czasu"?

     Witajcie kochani! Zwykle mogę poszczycić się dość dużą odpornością, jednak najwyraźniej każdy musi odchorować swoje. Przychodzę dziś do was z nową recenzją. Zakończyłam swoją przygodę z Trylogią Czasu autorstwa Kerstin Gier i pomimo iż nie zmieniłam swojej opinii co do niewykorzystania całego potencjału pomysłu spędziłam z tymi książkami naprawdę miłe chwile. Zapraszam.

Tytuł: Zieleń szmaragdu
Tytuł oryginału: Smaragdgrün
Autor: Kerstin Gier
Tłumaczenie: Agata Janiszewska
Wydawca: Egmont
Data wydania: 22 luty 2012
Liczba stron: 456
Moja ocena: 9/10

     Gwendolyn ma złamane serce i co najmniej jeden powód więcej, aby nienawidzić hrabiego de Saint-Germain (czy jakkolwiek się to pisze). Zmieniła się w pokojową fontannę (określenie usłużnie podsunięte przez poczciwego Xemeriusa) i gdyby nie Lesie, trudno byłoby się wziąć jej w garść.
     A jest przecież tyle rzeczy do zrobienia i niejedna tajemnica do odkrycia... Panna Shepherd wykorzystuje swój spryt aby przy każdej nadarzającej okazji spotkać się ze swoim dziadkiem podczas elapsji. Razem próbują rozgryźć podstępną żmiję (hrabiego), tajemnicę chronografu oraz to, dlaczego Lucy i Paul go ukradli i przenieśli się wraz z nim w przeszłość.
     I w końcu: co kryje się w tajemnej skrzynce należącej niegdyś do Lucasa Montrose? 
     Jedno trzeba przyznać pani Gier. Przemyślała dogłębnie swój pomysł i okazała się być szalenie konsekwentną osobą. Wszystko łączy się bez żadnych zgrzytów a przez kolejne strony wręcz się płynie. Wszystkie wątki zostały rozwiązane i nie mogę powiedzieć, żebym nie była usatysfakcjonowana, ale... CHCIAŁAM WIĘCEJ I BĘDĘ TRWAĆ PRZY SWOIM. Byłabym jednak niesprawiedliwa mówiąc, że cała trylogia jest beznadziejna, bo podobała mi się bardzo, bardzo, bardzo.
     Również Gwen mnie nie irytowała, co jest wielkim plusem. Jeżeli książki są pisane w pierwszej osobie, to bardzo łatwo przekroczyć granicę i sprawić, że będę miała dość głównej bohaterki. Tutaj tak nie było. Gwen jest przede wszystkim nastolatką, wrzuconą bardzo brutalnie do zupełnie nowej rzeczywistości i trzeba przyznać, że jakoś sobie radzi. Nawet z Gideonem, który nie jest zbyt łatwy w obejściu.
     Co do samego zakończenia, to nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Byłam nieco skonfundowana, gdy zbliżałam się do końca lektury, a tu dosłownie nic się nie rozwiązywało, aż nagle... no. Nie powiem nic więcej.
     Życzę wam dobrych świąt, mocy książek i odpoczynku w gronie rodziny. A Zieleń szmaragdu oraz całą Trylogię Czasu polecam wam z całego serca. Do napisania!

czwartek, 15 grudnia 2016

"Niepokorna" S.C. Stephens

     Witajcie misie! Korzystając z dnia wolnego od pracy, postanowiłam nie zwlekać dłużej z postem. Seria stworzona przez S.C. Stephens nie jest ani oryginalna ani też specjalnie odkrywcza. Jest w niej jednak coś, co przyciąga uwagę i ciekawi. Zapraszam.

Tytuł: Niepokorna
Tytuł oryginału: Reckless
Autor: S.C. Stephens
Tłumaczenie: Joanna Grabarek
Wydawca: Akurat
Data wydania: 22 kwietnia 2015
Liczba stron: 653
Moja ocena: 6/10
      Blagierzy osiągnęli ogromny sukces i trudno się temu dziwić - w końcu mają w swoim zastępie Kellana, czyli cudowne dziecko show-businessu, które zmienia wszystko czego się dotknie w złoto. Kolejna trasa koncertowa, kontrakt płytowy... i Kiera, która przeszła niewiarygodną przemianę.
     Z nieznośnej dziewczyny która właściwie głównie się rumieniła i płakała zmieniła się w nieco mniej denerwującą młodą kobietę niby-świadomą swojego ciała i pewną pozycji, którą zajmuje w życiu swego chłopaka.
     Jak to bywa w przewidywalnych i przedłużonych na siłę romansidłach, regularny dramat do którego przyzwyczaiła nas autorka się nie skończył, a jakże! Kontrakt płytowy podpisany przez chłopaków okazał się nie tak świetny, jak można by tego oczekiwać. Pojawia się też zepsuta gwiazdka pop, Sienna Sexton, która ma ochotę nieco namieszać.
     Chyba najbardziej dziwi i jednocześnie irytuje mnie fakt, iż cała trylogia okazała się dość ciekawa. Czekałam na to, w jaki sposób autorka zakończy swój cykl, który wyzuł ze mnie wszystkie emocje na jakiś czas. Już dawno bowiem nie irytowałam się tak bardzo przy czytaniu czegokolwiek, nie dostawałam białej gorączki, etc. Dlatego zakończyłam swoją przygodę z trylogią Bezmyślna ze swoistą ulgą. 
     Czy polecam? I tak i nie. Powiem tylko, że czytywałam gorsze rzeczy, a ostateczną decyzję pozostawiam wam. Polecałabym jedynie zaopatrzyć się przed lekturą w jakiś środek uspokajający. 
     Trzymajcie się ciepło. Do napisania!

sobota, 10 grudnia 2016

"Korona w Mroku" Sarah J. Maas

     Wreszcie nadszedł dobry czas, aby zapoznać się z dalszymi losami Celaeny (co za niewdzięczne do zapisywania imię) Sardothien. Mimo że pierwsza część cyklu Szklany Tron mnie zachwyciła, jakoś nie odczuwałam potrzeby sięgnięcia natychmiast po drugi tom. Może byłoby inaczej, gdybym miała Koronę w Mroku od razu pod ręką. Przejdźmy jednak do meritum. Zapraszam!

Tytuł: Korona w Mroku
Tytuł oryginału: Crown of Midnight
Autor: Sarah J. Maas
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Wydawca: Uroboros
Data wydania: 2 kwietnia 2014
Liczba stron: 532
Moja ocena: 9/10

     Celaena wygrała turniej i tym samym zdobyła tytuł Królewskiej Obrończyni. Swój czas dzieli pomiędzy wykonywaniem zleceń dla króla a folgowaniem różnym kobiecym słabostkom, na które z wiadomych względów wcześniej nie mogła sobie pozwolić.
     Jej wypracowana rutyna ulega zmianie, kiedy dostaje zlecenie zabicia znajomego z przeszłości, Archera Finna. Zabójczyni angażuje się coraz bardziej w próby odkrycia zamiarów króla. Tymczasem oko Eleny na jej szyi rozbłyska dziwnym światłem, co prowadzi do kolejnych tajemnic. Jedno jest pewne: historia dopiero się rozpoczyna, a Obrończyni skrywa ogromny sekret...
     Całą akcję Korony w Mroku określiłabym jako swego rodzaju fabularny most do ważniejszych wydarzeń. Nie mam tutaj na myśli, że nie dzieje się w tej książce nic ciekawego, bo się dzieje i to całkiem sporo. Na początku jednak akcja nie pędzi na łeb, na szyję. Celaena ma dwie twarze, co widać doskonale na początku tego tomu. Po zabójstwie z zimną krwią i po rzuceniu do stóp królowi głowy ofiary potrafi rzucić się w wir zakupów. Po czym wraca do swych komnat z naręczem toreb wypełnionych sukniami, książkami, biżuterią, słodyczami i bóg wie czym jeszcze.
     Nie dałam pełnej oceny z jednego powodu, ponieważ nie spodobały mi się dwa bardzo ważne dla treści wydarzenia. Nie powiem nic więcej, bo będziecie wiedzieli o co mi chodzi a to spoilery. Jakoś jednak się z tym pogodziłam i wiem, że to było konieczne, aby pchnąć wydarzenia do przodu.
     Jakoś od połowy zaczyna się robić poważnie, akcja się rozpędza i jak już wciągnęłam się bez reszty w fabułę zaczęłam czerpać z lektury maksimum przyjemności. 
     Zakończenie może być szokiem dla osób o słabo rozwiniętym zmyśle detektywistycznym (czyli między innymi dla mnie) ale mam świadomość, że dla niektórych osób nie było żadnym zaskoczeniem a właściwie było całkiem logiczne. Czekam na dalsze tomy i jestem naprawdę bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy Cealeny.
     Co do postaci, to nie zmieniłam o nich zdania. Nadal uwielbiam Celaenę i jestem team Dorian, tak...
     Ta recenzja do najobszerniejszych nie należy, ale mam wrażenie, że przekazałam wszystko co miałam wam do napisania o Koronie w Mroku. Bardzo gorąco wam polecam! Do napisania!

wtorek, 6 grudnia 2016

"Swobodna" S.C. Stephens

     Cześć! Najwyższy czas, aby zamieścić tu nową recenzję. Teraz czytam w szybszym tempie niż mam okazję dodawać opinie o książkach, a kiedyś było odwrotnie. Swobodna to druga część trylogii Bezmyślna (trudno o bardziej adekwatny tytuł) i chociaż jej lektura nie przyprawiała mnie o białą gorączkę, to cóż... Zapraszam.

Tytuł: Swobodna
Tytuł oryginału: Effortless
Autor: S.C. Stephens
Tłumaczenie: Joanna Grabarek
Wydawca: Akurat
Data wydania: 22 października 2014
Liczba stron: 624
Moja ocena: 6/10

     Po dramatycznych zajściach z poprzedniego tomu Kellan postanowił dać Kierze drugą szansę. Dziewczyna powróciła do pracy w barze, jednak nadal mieszka z siostrą. Para nie spieszy się ze swoją znajomością, mimo iż w przeszłości przeszli przez wszystkie etapy w związku. 
     Kochają się, ale są nader świadomi ran, jakie sobie wzajemnie zadali. Poczucie zdrady jest im cierniem w boku i nie pozwala na wzajemne zaufanie, które powinno być przecież podstawowym elementem każdego związku.
     Tymczasem w zespole Kellana następuje przełom - chłopcy zostają zaproszeni na trasę koncertową, co oznacza rozstanie z ukochanymi, porzucenie koncertowania w barze U Pete'a, a przede wszystkim zostawienie Kiery same sobie... Co ostatnim razem nie skończyło się za dobrze.
     Stawiałam na to, że Kiera znowu zdradzi Kellana a opis też sugeruje "chwianie się w postanowieniach". Czy miałam rację - o tym już będziecie musieli przekonać się sami.
     Trudno mi jednoznacznie orzec na czym polega fenomen tej książki/trylogii. Przyznaję, że pochłonęłam całą i mimo irytacji i całej masy sprzecznych uczuć jakie towarzyszyły mi przy lekturze, naprawdę byłam ciekawa finału całej historii. Wydarzenia rodem z typowego fan fiction sprawiają, że całość jest schematyczna i przewidywalna a jednak wciąż przyciąga.
     Nadal trudno było mi znieść Kierę, a narracja prowadzona w pierwszej osobie specjalnie mi niczego nie ułatwiała. Chyba najbardziej drażnił mnie fakt, że ona nadal nie mogła poradzić sobie bez faceta i bez Kellana przy boku stawała się płaczliwa i rozmemłana do bólu. Dodałabym coś jeszcze, ale nie będę ciskać wam tutaj spoilerami.
     Czy polecam? I tak, i nie. Fani obyczajówek i prostych historii miłosnych powinni być usatysfakcjonowani, a miłośników bardziej ambitnej literatury zachęcałabym poszukać czegoś innego. 
     Życzę wam samych godnych lektur i mnóstwa czasu na czytanie. Do napisania!