Cześć moi kochani! Dzisiaj dla odmiany przychodzę do was z książką, którą nie dostałam do recenzji. Historię Elio i Olivera poznałam na początku roku za sprawą filmu, który jest moim absolutnie ulubionym i który stoi ponad wszystkimi innymi. Do porównania książki i filmu przejdę późnej, a na razie zapraszam was do zapoznania się z moją opinią o książkowym pierwowzorze.
Tytuł: Tamte dni, tamte noce
Tytuł oryginału: Call me by your name
Autor: Andre Aciman
Tłumaczenie: Tomasz Bieroń
Wydawca: Poradnia K
Data wydania: 12 stycznia 2018
Liczba stron: 330
Moja ocena: 10/10
Akcja książki rozgrywa się w latach osiemdziesiątych w północnych Włoszech. Do rodziny Perlmanów co roku przyjeżdżają studenci. W zamian za pomoc w badaniach ojca Elio mogą spędzić za darmo całe lato w iście rajskim otoczeniu.
W tym roku u progu rodziny Elio pojawia się pracujący nad doktoratem Amerykanin Oliver. Nastoletni wówczas Elio musi oddać gościowi swój pokój, więc nie z początku nie jest do niego przyjaźnie nastawiony. Jednak z czasem jego niechęć wobec Olivera maleje, a w jej miejsce pojawia się dużo bardziej skomplikowane uczucie.
Oliver bardzo szybko zdobył serca wszystkich domowników oraz ludzi z najbliższej okolicy. Każdy chce spędzić z nim chociaż chwilę, każdy chce uszczknąć z niego kawałek dla siebie. Jest bardzo inteligentny, dowcipny i przede wszystkim bardzo pewny siebie. Chadza własnymi drogami i stara się czerpać garściami z wakacji. Trudno mu się dziwić, przecież to gorące Włochy.
Okazało się, że nie tylko nigdy wcześniej nie pił soku morelowego,
ale również ogromnym zaskoczeniem była dla niego informacja, że drzewa
morelowe rosną w naszym ogrodzie. Późnymi popołudniami, kiedy w domu nie
było nic do roboty, Mafalda prosiła go, żeby wszedł na drabinę z
koszykiem i zerwał te owoce, które prawie czerwieniły się ze wstydu, jak
mówiła. Oliver żartował po włosku, pokazywał jeden z owoców i pytał:
czy ten czerwieni się ze wstydu? Nie, mówiła, jest jeszcze za młody,
młodość nie ma wstydu, wstyd przychodzi z wiekiem.
Elio spędza dni na pływaniu, czytaniu oraz na tworzeniu własnej muzyki. Na początku podchodzi do Olivera jak pies do jeża, jednak w końcu przekonuje się do niego i zaczyna czuć więcej niż by chciał. Jako syn uniwersyteckiego profesora jest bardzo oczytany, wie dużo rzeczy i jest bardzo inteligentny jak na siedemnastolatka. Nic więc dziwnego, że daje radę dotrzymać tempa starszemu o niemal dziesięć lat Oliverowi.
Po kilku tygodniach uników, niedopowiedzeń i pełnej erotycznego napięcia gry Elio i Oliver w końcu przekraczają granicę i nie ma już odwrotu. Przede wszystkim Elio jako dorastający chłopak będzie musiał stanąć twarzą w twarz z prawdą, tym co czuje i z własną seksualnością. Wydarzenia tamtego lata na zawsze mogą już odcisnąć na nim piętno.
Książka jest prowadzona w narracji pierwszoosobowej, co autorowi wyszło po prostu mistrzowsko. Styl Acimana oraz porównania do literatury (głównie antycznej) sprawiają, że Tamte dni, tamte noce można by porównać do dzieł literatury pięknej. Cudowny jest też fakt, że ta historia dotyczy dwóch mężczyzn i paradoksalnie nie odczuwa się tego, że to relacja homoseksualna. To bardzo ważna książka pod kątem rozprawiania o tolerancji, szczególnie obecnie, gdzie społeczeństwo ciągle jest zamknięte i nietolerancyjne. Właśnie poruszenie tego tematu w taki a nie inny sposób może wpływać na tak ogromny sukces.
Jak na ciężkim kacu zastanawiałem się, kiedy miną mdłości. Od
czasu do czasu nagła obolałość uruchamiała falę wstydu. Ktokolwiek
powiedział, że dusza i ciało spotykają się ze sobą w szyszynce, był
idiotą. Nie w szyszynce, tylko w dupie, ty kretynie!
Jeśli już mowa o sukcesie, to nie można nie wspomnieć o filmie, który jest po prostu fenomenalny. Obejrzałam go już jakieś dziesięć razy i już po pierwszym obejrzeniu ta historia stała się mi bardzo bliska i bardzo, bardzo ważna. Na początku nie miałam pojęcia, że ten film powstał na podstawie książki. Zachwycił mnie klimat, którego słowa nie oddadzą. To trzeba zobaczyć i przeczytać.
Będziecie się pocić w letnim włoskim słońcu i czuć chłodny marmur pod palcami, kiedy już wrócicie do domu. Nie żałuję, że nie zaczęłam tej przygody od książki, jednak papierowa wersja rozjaśniła mi kilka kwestii. W szczególności zachowania Olivera, które Elio w książce poddaje dość szczegółowej analizie. Dość ciekawym zabiegiem jest przeniesienie dialogów i scen z książki na ekran niemalże w skali 1:1. To jest po prostu arcydzieło.
Co do zakończenia to nie mogę wam zdradzić absolutnie nic. Mogę jedynie powiedzieć, że historia w książce wybiega nieco w przyszłość i cóż, okazało się, że poszła trochę w innym kierunku niż sama zakładałam. Niedawno na koncie Armiego na Instagramie zobaczyłam informację, że będzie druga część filmu i z informacji tam zawartych mogę wnioskować, że powstanie raczej na pewno. Nie jestem pewna czy sequel jest potrzebny. Mogę jedynie wyrazić nadzieję, że oni tego nie zepsują. Nie zepsujcie mi tego, proszę.
Cieszę się, że w końcu usiadłam i napisałam tę recenzję. Nosiłam się z tym już od dłuższego czasu, ale książki do recenzji mają pierwszeństwo. Trzymajcie się cieplutko. Do napisania!