Arienne, młodziutka czarodziejka, przybywa do Ravillonu, mrocznej twierdzy rządzonej przez mężczyzn. Szesnastolatka otrzymała staranne magiczne wykształcenie w Salmansarze - miejscu, w którym z kolei najwięcej do powiedzenia mają kobiety.
Arienne staje przed mistrzami związku, aby zaprezentować swoje umiejętności i udowodnić, że jest godna pozostania za murami twierdzy. Od razu zostaje na nią wylany przysłowiowy kubeł zimnej wody i dowiaduje się, jak w Ravillonie traktuje się kobiety.
Główna bohaterka zostaje przydzielona do domeny Mistrza Siły, o ile dobrze pamiętam, i przechodzi morderczy fizyczny trening.
Szybko okazuje się, że jedyną szansą kobiet w Ravillonie na w miarę znośną egzystencję jest zostanie jedną z faworyt Mistrzów. Caris, opiekunka wszystkich Milady, postanawia przedstawić Arienne Mistrzom podczas uczty i tym samym w pewnym stopniu wywiązać się z obietnicy, że będzie chronić młodą czarodziejkę.
Arienne zostaje Milady Mistrza Walk, co jest o tyle ciekawe, że odkąd został jednym ze Związkowców, nie wziął sobie faworyty, gdyż jako jedyny do tej pory był oddany tak zwanemu staremu porządkowi.
Czarodziejka uczy się funkcjonować w tym brutalnym świecie. Jak się później okazuje, przy boku Severa życie może być całkiem znośne, a nawet przyjemne... Nie chcę wam za wiele zdradzić. Dość łatwo byłoby coś chlapnąć, gdyż ten świat jest bardzo skomplikowany i trudno wyznaczyć wyraźną granicę, po której zaczynają się spoilery.
Cóż, jeśli chcecie się dowiedzieć, dlaczego Arienne z własnej woli przybyła do Ravillonu, jakie tajemnice skrywają bohaterowie, to musicie sięgnąć sami po Klątwę przeznaczenia. Mogę wam tylko obiecać, że w tej historii chodzi o wiele więcej niż wydaje się na początku. Wystarczy tylko sięgnąć nieco głębiej.
Zacznę od kwestii, z którą na początku miałam spory problem. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z zabiegiem mieszania narracji pierwszoosobowej z trzecioosobową. Bardzo mnie to uderzyło i dezorientowało tak naprawdę. Jakiś akapit był opisywany w trzeciej osobie i nagle ni stąd ni zowąd pojawiał się zdania w pierwszej osobie. Nie jestem znawcą ani tym bardziej krytykiem literackim, ale mam wrażenie, że tego typu wariacji się, nie wiem... nie stosuje? Jednak im dalej w las tym historia pochłaniała mnie coraz bardziej i nie zwracałam na to uwagi. Co więcej: przyzwyczaiłam się.
Mam wrażenie, że teraz przede mną najtrudniejsze zadanie, czyli omówienie świata przedstawionego. Słuchajcie moi kochani... On jest tak przemyślany, tak rozbudowany i tak pełny szczegółów, że obawiam się, iż mimo najszczerszych chęci będę się ślizgać zaledwie po powierzchni.
Należałoby może zacząć od tego, że cała akcja dzieje się w roku trzy tysiące którymś-tam (nie wiem, nie zapisałam). Cała rzeczywistość przywodzi na myśl średniowiecze. Jak autorki tłumaczyły, jest to świat całkowicie wymyślony i nie powinno się sugerować tą trójką z przodu. Nie da się jednak odmówić autorkom, że udało im się stworzyć bardzo klimatyczną otoczkę dla rozgrywających się wydarzeń. Do tej pory wyobrażam sobie spowijającą wszystko mgłę i niemal czuję na skórze wilgotność powietrza na wyspie.
Świat Moniki Magoskiej-Suchar oraz Sylwii Dubieleckiej jest bardzo brutalny. Wystarczy przyjrzeć się chociażby traktowaniu kobiet w samym Ravillonie oraz w może mniejszym stopniu na kontynencie. Największe kontrowersje na pewno budzić może to, co przydarzyło się Arienne na uczcie. Wtedy, kiedy Severo wybrał ją na swą Milady. Spotykałam się z naprawdę skrajnymi opiniami o Klątwie przeznaczenia. Niektóre recenzentki były oburzone. Pewnie też bym była, gdyby nie okoliczności tego wydarzenia. Trzeba bowiem przyjąć na klatę wszystko, co dzieje się na początku, żeby docenić całość. Innej opcji nie ma. Jestem także świadoma tego, że traktowanie kobiet nie bierze się z propagowania uprzedmiotowiania ich przez autorki, ale ze specyfiki świata przedstawionego właśnie. Który jest taki a nie inny.
Drugi mocny punkt: bohaterowie. Bardzo polubiłam się z Arienne. Jest świetnie wykreowaną postacią. Ma charakter i co najważniejsze zachowuje się zgodnie ze swoim wiekiem. Czasami dziecinnie, ale ma tylko szesnaście lat i moim zdaniem już wystarczająco dużo jest książek z nad wyraz dojrzałymi nastolatkami. Jestem także pod wrażeniem jej ogromnej mocy, która wynika z tego, kim Arienne okazuje się być. Ma bowiem do odegrania o wiele większą rolę niż początkowo sama myśli, przybywając do Czarnej Twierdzy.
Jest też Severo. Nasz lew, cudowny Severo... Czy ja muszę pisać, że jestem w nim absolutnie i nieodwołalnie zakochana? No dobra, jestem kochliwa, ale dziewczyny pisząc jego postać przeszły same siebie. Na początku wydaje się niedostępny, zimny i okrutny. Później okazuje się być cudownym, zabawnym i opiekuńczym mężczyzną. Jest przede wszystkim dojrzały, świadomy swojej siły, mocy i możliwości, które zapewnia mu jego pozycja wśród Związkowców.
Bardzo polubiłam też drużynę jasnej strony mocy, jak zaczęłam ich nazywać, czyli przyjaciół Severa. Bardzo różnią się od siebie, a razem są po prostu świetni. Mam na myśli Vena, Mistrza Magii, Tessiego, Mistrza Szpiegostwa oraz Gavina, rubasznego i olbrzymiego Mistrza Siły.
Nie mogłabym nie wspomnieć o tytułowym Przeznaczeniu. Bohaterowie mogą poznać swój los poprzez wróżenie i rzucenie czaru, aczkolwiek raz ujawniony zmienić się nie może. To, co zostaje zakryte, jeszcze nie jest ostateczne. Taki koncept szalenie mi się podoba, ponieważ sama lubię myśleć, że człowiek na wpływ na swoją przyszłość. Jesteście ciekawi, co oznacza tytułowa Klątwa przeznaczenia?
Czuję się zobowiązania do poruszenia dość istotnej kwestii, którą nie wiedzieć czemu wydawnictwo Novae Res ukryło. Wspominałam już wyżej o tym, że świat wymyślony przez autorki jest bardzo brutalny. Do tego dochodzą jeszcze sceny erotyczne. Napisane ze smakiem i nie wywołujące zażenowania w czytelniku, ale jednak się pojawiają. Że już nie wspomnę o niewybrednych rozmowach i często sprośnych komentarzach mężczyzn. Chociaż jako dorosła kobieta a przede wszystkim dojrzały czytelnik mający na koncie kilka przeczytanych erotyków stwierdzam, że Klątwa przeznaczenia należy zdecydowanie do tych łagodnych. Moim zdaniem jednak wzmianka na okładce by nie zaszkodziła.
To, że ta historia jest tak bardzo przemyślana, pełna detali i dopracowana pod każdym możliwym względem, zdecydowanie można przypisać długiemu, ale to naprawdę długiemu czasu powstawania. Monika i Sylwia bowiem dopieszczały ten pomysł przez kilka ładnych lat. Cóż, zdecydowanie wyszło to Klątwie przeznaczenia na dobre.
Tak naprawdę mogłabym napisać o wiele, wiele, wiele więcej, ale przecież muszę zostawić także do odkrycia coś dla was. Jak na przykład cudowne i nierzadko bardzo zabawne cytaty, porozrzucane po całej powieści. Tę powieść robią także momenty. Będziecie wiedzieć o co mi chodzi, kiedy przeczytacie. Nad niektórymi fragmentami wręcz się rozpływałam.
Jeśli jeszcze was nie przekonałam, to mogę powołać się także na osobiste odczucia co do lektury podczas czytania. Tak mocno wniknęłam w ten świat, że będąc gdziekolwiek, gdzie nie miałam dostępu do książki, nie mogłam się doczekać, żeby znowu chwycić ją w ręce. Tak na dobrą sprawę takie oderwanie od rzeczywistości towarzyszy mi przy każdej lekturze, której daję wyższe noty niż, nie wiem, sześć? Siedem?
Co do zakończenia, to ja nie mogłam uwierzyć w to, co czytam. Potrzebuję drugiego tomu, bo chyba umrę. Pragnę się dowiedzieć, co będzie dalej, więc kieruję do was mały apel. Autorki walczą o wydanie kontynuacji. Wszyscy wiemy, że wydawnictwa kierują się chłodną kalkulacją, dlatego pierwszy tom musi się sprzedać w tysiącach egzemplarzy. Mimo, że pierwotnie czytałam książkę zakupioną u moich dilerów książkowych, czyli na nieprzeczytane.pl, postanowiłam wesprzeć autorki jeszcze bardziej. Zakupiłam drugą wersję z imienną dedykacją oraz zakładką.
Wy też możecie pomóc oraz kupić własny egzemplarz bezpośrednio u autorek. Nie dość, że cena jest niższa od hurtowej, to tak jak wspomniałam, książeczka przychodzi do was podpisana wraz z zakładką. Jeszcze w trakcie czytania Klątwy przeznaczenia z głupa właściwie cała w skowronkach i zachwycona napisałam do autorek przez ich fanpage na Facebooku. Błyskawicznie zostałam zaproszona do znajomych przez Monikę. Wsparłam dziewczyny jeszcze chętniej, ponieważ są prze-cudownymi osobami. Zdarzało mi się wysyłać moje recenzje do autorów, ale z tak ciepłym i serdecznym podejściem nie spotkałam się nigdy dotąd. Moniko i Sylwio - jesteście kobietami-petardami! Wasz entuzjazm wręcz zaraża. Wierzę z całego serca, że się nam/wam uda i drugi tom zostanie wydany. Zwłaszcza, że zostało już tak niewiele...
Tym pozytywnym akcentem powinnam już raczej zakończyć, bo siedzę i piszę, piszę i piszę i w sumie to już chyba zdrętwiał mi tyłek. Oczywiście gdybym się nie rozpraszała, nie pisałabym tej recenzji pięć godzin. Dlaczego nie dałam dziesiątki? Bo chcę ją przyznać drugiemu tomowi. Klątwę przeznaczenia kocham całym serduszkiem. Kupujcie, wspierajcie, czytajcie, KOCHAJCIE!
Życzę wam miłej reszty wieczoru oraz zaczytanej nocy. Trzymajcie się cieplutko. Do napisania!