poniedziałek, 14 grudnia 2015

"Dziewczyna z pociągu" Paula Hawkins.

     Witajcie kochani! Już dawno nie dodawałam tutaj nic nowego, czas najwyższy zatem, aby napisać kilka słów. Swego czasu Dziewczyna z pociągu była wszędzie. Słyszało się też o niej same dobre rzeczy. Sama nabrałam na nią ochoty, chociaż nie pożeram namiętnie thrillerów. Niemniej jednak postanowiłam ją przeczytać, ba!, nawet zakupić, aby dowiedzieć się na własnej skórze, co takiego spędziło sen z powiek Stephenowi Kingowi we własnej osobie. Możliwe, że boom na tę powieść nastąpił właśnie dlatego, że Król postanowił umieścić blurba na grzbiecie okładki. Na pewno pomogło to zdobyć rozgłos Pauli Hawkins. Nie można zaprzeczyć, że w książce coś jest. Przyciąga i nie chce wypuścić, zanim czytelnik nie nakarmi się ostatnim zdaniem. Miałam nawet szalony pomysł, aby spędzić całą noc z Dziewczyną z pociągu, ale tak samo jak kocham czytać, kocham spać, więc siłą rzeczy mi nie wyszło.
     
     Piękne słońce, bezchmurne niebo, nikogo do zabawy, nic do roboty. Takie życie, życie, którym teraz żyję, jest trudniejsze latem, kiedy wszędzie jest tyle światła i tak mało dającej schronienie ciemności, kiedy wszyscy wychodzą z domu, kiedy są rażąco, wprost agresywnie szczęśliwi. To męczy i jeśli się do nich nie przyłączysz, czujesz się podle.

     To mój ulubiony fragment. Zwróciłam na niego uwagę już wtedy, kiedy słuchałam dziesięciominutowego fragmentu audiobooka. Podsumowuje bardzo dobrze główną bohaterkę. Kim właściwie jest Rachel? Osobą codziennie podróżującą pociągiem i obserwującą życie mijanych ludzi. Z czasem wydaje jej się nawet, że zna pewne małżeństwo, których dom widzi co rano. Nadała im nawet imiona. Wyobraża sobie, że wiodą idealne życie. Takie samo, jakie wiodła kiedyś. Pod wpływem wydarzeń z przeszłości popadła w alkoholizm, co rzutuje na późniejsze kluczowe wydarzenia w książce. 
     Książka jest podzielona na narracje trzech różnych kobiet, których losy w końcu się splatają. Anna, Rachel i Megan. Gdy czytelnik już oswoi się z Rach zostaje obserwatorem życia Megan, które nie jest tak idealne, jak myślała Rachel. Anna także zajmuje ważne miejsce w całej historii.
     Pewnego dnia, jak zwykle w pociągu, Rachel zauważa coś, co ją szokuje. W momencie wszystkie jej złudne wyobrażenia runęły jak domek z kart. Z obserwatorki przeistacza się osobę, która ma wpływ na otaczającą ją rzeczywistość. Wszystko nabiera tempa, gdy Megan ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Rachel wie, że straciła kluczowe wspomnienie. Coś, co może rozwiązać zagadkę. Ale czy ktokolwiek weźmie na serio słowa alkoholiczki, która stara się udawać, że prowadzi normalne życie?

     Pochowaliśmy ją pod srebrzystą brzozą niedaleko starych torów, grób otoczyliśmy małym kopczykiem. Ot, kilkoma kamieniami. Nie chciałam, żeby miejsce jej spoczynku zwracało uwagę, lecz nie mogłam jej nie upamiętnić. Będzie spokojnie spała, nikt jej nie przeszkodzi, bo słychać tam tylko śpiew ptaków i stukot przejeżdżających pociągów.

     W Dziewczynie z pociągu akcja nie pędzi na łeb, na szyję. Czytelnikowi powoli podawane są fakty. Ma czas, żeby ze wszystkim się oswoić. Krew nie leje się tam strumieniami ani flaki nie latają na prawo i lewo. Nieubłaganie zbliżająca się ta ostatnia, najważniejsza scena sprawia, że mimo powolnego tempa czekałam niecierpliwie na to, jak wszystko się zakończy. Paula Hawkins bardziej niż na samej zbrodni skupiła się na psychologii bohaterów. Kawałek po kawałeczku odkrywamy ich najbrudniejsze sekrety z rodzaju tych, które chciałoby się zakopać kilka metrów pod ziemią, aby nikt się o nich nie dowiedział. 
     Stephen King zdecydowanie ma rację co do tej powieści. Jest znakomita, pasjonująca, z bohaterami borykającymi się z rzeczywistymi problemami i demonami z przeszłości. Jak najbardziej tkwi w niej to coś. Czas spędzony z książką Pauli Hawkins zdecydowanie nie będzie zmarnowany. To przemyślana, cudownie napisana powieść, która porusza. Powinnam także napisać o samej książce, aby pozostać w zgodzie z sumieniem. Gdy rozpakowałam paczkę zaczęłam się zachwycać tym, jak została cudownie wydana. Czarna, w stonowanych kolorach. I te wypukłe litery! Wydawnictwo Świat Książki odwaliło kawał dobrej roboty. Co najważniejsze, okładka ma skrzydełka. Uwielbiam okładki ze skrzydełkami. Nie wiem, czy to ma jakąś fachową nazwę, ale może wiecie o co mi chodzi. Są też bardzo praktyczne, wierzchnia oprawa tak szybko się nie niszczy.
     Pora na was, abyście razem z Rachel wsiedli do pociągu i dali się porwać przygodzie. Najserdeczniej wam polecam! Do napisania!