wtorek, 25 grudnia 2018

Wreszcie się doczekałam! "Korona przeznaczenia" Monika Magoska Suchar i Sylwia Dubielecka

     Cześć! Dawno mnie tu nie było. Cóż, nie pozostaje mi nic innego, niż w przyszłym roku postarać się bardziej. Może nawet powrócę do miesięcznych podsumowań. To zawsze pomaga w regularnym wstawianiu postów. Mam wrażenie, że w tym roku czekałam z niecierpliwością na wiele tytułów i niedawno jeden z nich wpadł w moje ręce. Będzie mowa o Koronie przeznaczenia autorstwa przecudownych Moniki Magoskiej-Suchar i Sylwii Dubieleckiej. Zapraszam dalej i ostrzegam, że ta recenzja prawdopodobnie nie będzie obiektywna.

Tytuł: Korona przeznaczenia
Autor: Monika Magoska-Suchar, Sylwia Dubielecka
Wydawca: NieZwykłe
Data wydania: 25 października 2018
Liczba stron: 777
Moja ocena: 10/10

     Severo i Arienne uciekają z Ravillonu, aby rozpocząć wspólne życie. Jednak Przeznaczenie szykuje dla byłego Mistrza Walk i jego ukochanej nieco inny scenariusz niż spokojne życie w mroźnej Tahitanii.

     Aby ratować życie Ariadny, Severo znowu musi skąpać się we krwi oraz sięgnąć po swoje dziedzictwo, chociaż wcale nie ma na to ochoty. Chociaż bardzo by chciał, utrzymanie na wodzy lodowej, niszczycielskiej mocy jest niemalże niemożliwe. Zwłaszcza, że nie przyjmuje magicznych mikstur Vena, które nieco hamowały jego krwawe zapędy.

     Jedyną osobą, która może powstrzymać lodowy szał byłego Mistrza jest Ariadna. Nie wie jednak, jaką cenę Severo musi zapłacić za jej życie... Nasi bohaterowie zostają wrzuceni w sam środek politycznych rozgrywek. Czy uda im się odmienić Przeznaczenie?

     Nie wiem za bardzo od czego zacząć. Już rzucając okiem na ocenę, jaką dałam Koronie przeznaczenia możecie się domyślić, że w tej historii jestem zachwycona absolutnie wszystkim. Kiedy patrzę na dwa tomy tej opowieści jako na całość jeszcze bardziej jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo świat przedstawiony jest przemyślany. Tam wszystko ma swoją kolej i wszystkie wydarzenia i decyzje bohaterów mają swoje konsekwencje.

     Severo i Ariadna muszą walczyć o swoją miłość a jednocześnie są częścią czegoś większego i muszą się z tym pogodzić. W Koronie przeznaczenia wychodzimy poza Czarną Twierdzę, z czego jestem bardzo zadowolona, gdyż świat wykreowany przez autorki jest naprawdę bardzo ciekawy i cudownie było go odkrywać wraz z bohaterami, którzy także przebywają niemałą drogę.

     - Ach, te kobiety... - mruczy do siebie, będąc już na korytarzu. - Zawsze będzie dla mnie nieodgadnioną zagadką, jak one to robią, że nawet sam Cesarz staje się przez nie kornym sługą, a niezwyciężony wojownik pada na klęczki w geście poddaństwa, by jeść im z ręki!

     Mimo tego, iż w świecie wykreowanym przez Monikę i Sylwię kobietom żyje się dość ciężko, to między wierszami można dopatrzeć się fragmentom, które wychwalają ich walory: siłę czy inteligencję... Co poświadczyć może chociażby przytoczony powyżej cytat.

     Bardzo wyraźnie widać rozwój bohaterów i to, jak kolejne wydarzenia na nich wpływają. Księżniczka nadal czasami zachowuje się naiwnie, ale wyraźnie dojrzewa i martwi się o to, co jej i Severowi zgotuje Przeznaczenie. Z kolei Lew musi zmierzyć się z ogromną odpowiedzialnością za los swój i tych, których ma obok siebie.

     Dziewczyny mają bardzo dobry styl, któremu nie można nic zarzucić. Jedyne, do czego można by się doczepić, to zmiana narracji co akapit, gdyż może to wytrącać z równowagi. Jednak i do tego da się przyzwyczaić i później absolutnie nie przeszkadza to w cieszeniu się lekturą. 

     Bardzo się cieszę, że mogłam powrócić do tego świata. Mimo tego, że jest zdominowany przez mężczyzn to jest w nim coś niezaprzeczalnie pociągającego. Powrót do tego magicznego miejsca jest niczym powrót do domu. Czekałam bardzo na lekturę tej książki i cieszę się podwójnie, gdyż wydanie jej było okupione walką i wielką determinacją autorek. Jestem pełna podziwu dla Moni i Sylwii. Pokazują, że warto walczyć o swoje marzenia i nie poddawać się mimo tego, że życie rzuca nam kłody pod nogi.

     Jeszcze słówko o zakończeniu. Jestem ukontentowana, aczkolwiek nie spodziewałam się otwartego zakończenia. Jednak wiemy już, że dziewczyny szykują dla nas kolejną porcję emocji, która przybędzie do nas pod postacią Srebrnego Demona. Oczywiście czekam. Jak mogłoby być inaczej?

     To już raczej wszystko ode mnie. Mogłabym co prawda jeszcze się pozachwycać, ale wkrótce już mielibyście mnie dosyć. Koronę przeznaczenia polecam wam z całego serducha. Dziękuję bardzo za ciepłe przyjęcie do klątwowej rodzinki. Monia i Sylwia to wspaniałe i ciepłe kobiety. Mam nadzieję, że "zobaczymy się" niedługo. Trzymajcie się cieplutko. Do napisania!