środa, 31 października 2018

"The Hate U Give. Nienawiść, którą dajesz" Angie Thomas [recenzja powstała dzięki współpracy z wydawnictwem Papierowy Księżyc]

     Cześć! Dzisiaj przychodzę do was z recenzją jednej z ważniejszych książek, jaką udało mi się przeczytać w tym roku. Mowa o powieści, która zdążyła zrobić niemałe zamieszanie za oceanem i widać, że i u nas nie przeszła bez echa. Zapraszam do zapoznania się z moją opinią o The Hate U Give autorstwa Angie Thomas.
Tytuł: The Hate U Give. Nienawiść, którą dajesz 
Tytuł oryginału: The Hate U Give
Autor: Angie Thomas 
Tłumaczenie: Donata Olejnik 
Wydawca: Papierowy księżyc 
Data wydania: 24 października 2018 
Liczba stron: 447 
Moja ocena: 9/10

     Szesnastoletnia Starr Carter ciągle lawiruje pomiędzy dwoma światami. Mieszka w biednej dzielnicy, w której rządzą gangi i narkotyki. Jej rodzice posłali ją do luksusowej szkoły na przedmieściach, aby miała lepszy start w życiu. Jako jedna z nielicznych czarnoskórych osób w prywatnej placówce nie ma lekko.

     Nawet mówi o sobie, że ma dwie osobowości. Próbuje być lojalna w stosunku do swoich, a jednocześnie wpasować się w środowisko rówieśników w szkole; nie dać się i walczyć o swoje praca i jednocześnie nie wychodzić na "gniewną Czarną".

     Wszystko się zmienia, kiedy Starr oraz jej przyjaciel Khalil wracają z imprezy, na której nagle zaczęły padać strzały. Zatrzymał ich radiowóz, powodem była bodajże rozbita lampa. Dla głównej bohaterki w tamtą noc świat się zatrzymał: huk wystrzału i odgłos ciała uderzającego o asfalt; wycelowana w nią lufa pistoletu. Śmierć Czarnego dzieciaka z rąk Białego policjanta burzy i tak już kruchą równowagę pomiędzy obiema rasami. Tylko Starr i funkcjonariusz wiedzą, co tak naprawdę wydarzyło się tamtej nocy. Czy dziewczyna wykorzysta swój głos, aby zawalczyć o sprawiedliwość dla swojego przyjaciela?

     - Dlaczego słuchasz tych staroci?
     - Dziewczyno, nie bluźnij! Tupac był absolutnie prawdziwy!
     - Uhm. Dwadzieścia lat temu.
     - Skąd, teraz też. Zobacz sama. - Pokazuje na mnie palcem, co oznacza, że za moment wpadnie w ten swój filozoficzny nastrój. - Tupac mówił, że Thug life to skrót od "The Hate U Give Little Infants Fucks Everybody".
     Unoszę brwi 
     - Że co?
     - Słuchaj mnie! Pierwsze litery, rozumiesz? Dają taki skrót T-H-U-G L-I-F-E. To znaczy, że co społeczeństwo daje nam w dzieciństwie, dostaje z powrotem prosto w gębę, kiedy wychodzimy z domu. Łapiesz?
     - Łapię. Kurde.

     Powyższy cytat to esencja tej powieści. To pełna czającego się pod skórą gniewu opowieść o walce o lepsze jutro, sprawiedliwość i tolerancję. Z drugiej strony pokazuje, jak głęboko w ludziach zakorzeniona jest nienawiść i uprzedzenia. Przeraża mnie to. Chociaż sytuacja stricte przedstawiona przez Angie Thomas nie ma prawa dotykać nas osobiście, to uważam, że w otaczającym nas świecie również na każdym kroku spotykamy nienawiść do innych od nas ludzi. 

     The Hate U Give czyta się jednym tchem, a jednocześnie od początku do końca opowieść Starr zmusza nas do refleksji. Jeśli spojrzeć na niechlubne karty historii, jak na przykład niewolnictwo w Ameryce, to trudno się dziwić, że sytuacja wygląda tak, jak wygląda i to jest bardzo smutne.

     Próbując przekazać nam coś ważnego, autorka przemyca w treści nieco tak bardzo potrzebnego tej powieści ciepła. Lojalność i wsparcie w rodzinie Carterów, pomocne dłonie, które ludzie wyciągają ku sobie w potrzebie i miłość, którą się dostrzeże, jeśli patrzy się wystarczająco uważnie.

     Na tym polega problem: pozwalamy mówić różne gówna, a oni mówią je tak często, że stają się dla nich czymś całkowicie w porządku, a dla nas czymś oczywistym, naturalnym. Po co nam głos, skoro milczymy wtedy, kiedy właśnie nie powinniśmy milczeć? 

     Raczej nie mam nic więcej do dodania. The Hate U Give to głośna historia opowiedziana w rytmie rapu, obok której nie da się przejść obojętnie. Polecam gorąco, na pewno na długo z wami pozostanie. Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc. Trzymajcie się cieplutko. Do napisania!

niedziela, 21 października 2018

"Kraina opowieści: Zaklęcie życzeń" Chris Colfer [recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Młodzieżówka]

     Cześć! Dzisiaj przychodzę do was z książką z gatunku, po który sięgam rzadko, o ile w ogóle. Nie bagatelizuję istnienia literatury dziecięcej/dla młodszej młodzieży, ale już od jakiegoś czasu nie jestem w targecie i uważam, że mogłabym jej nie docenić tylko ze względu, że nie jest skierowana do mojej grupy wiekowej.

     Odkąd w domu pojawił się mój mały chrześniak zaczęły się pojawiać propozycje zrecenzowania tego typu książek, więc uznałam, że się przełamię ze względu na niego, bo bardzo bym chciała, żeby czytał z własnej woli. Dzisiaj będzie mowa o Krainie opowieści: Zaklęciu życzeń. Zapraszam dalej!

Tytuł: Kraina opowieści: Zaklęcie życzeń
Tytuł oryginału: The Land of Stories: The Wishing Spell
Autor: Chris Colfer
Tłumaczenie: Agnieszka Hałas
Wydawca: Wydawnictwo Młodzieżówka
Data wydania: 3 października 2018
Liczba stron: 437
Moja ocena: 8/10

     Alex i Conner Bailey są zwyczajnymi bliźniętami. Niestety życie rodzeństwa zostało naznaczone wielką tragedią. W wypadku zginął ich ukochany ojciec, a mama pracuje na dwa etaty, aby zapewnić im godziwy byt.

     W urodziny naszych głównych bohaterów odwiedza babcia, która ma dla nich niezwykły prezent: książkę z baśniami, która była im czytana, kiedy byli młodsi. Jak się później okazuje, zbiór opowieści jest bramą do bajkowego świata.

     Tutaj zaczyna się fantastyczna przygoda. Razem z Alex i Connerem odwiedzimy Karle Bory, będziemy wędrować przez Królestwo Bajka i zajrzymy także do Królestwa Północnego. Tutaj zakończę opis fabuły i pozostawię wam Krainę opowieści do odkrycia na własną rękę.

     Cała sytuacja sprawiła, że pani Bailey poczuła się jak najgorsza matka pod słońcem, a fakt, że że dzieci wykazały pełne zrozumienie, jeszcze spotęgował jej poczucie winy. Zdecydowanie wolałaby, żeby głośno wyrazili pretensje, wpadli w złość albo okazali inne emocje typowe dla ich wieku. Byli o wiele za mali, żeby traktować rozczarowanie jak nieuniknioną kolej rzeczy.

     Na samym początku nie byłam pewna, czy to opowieść dla mnie. Chociaż retellingi uwielbiam i powinnam wyczuć moje klimaty dużo wcześniej. Wiek docelowy tej książki to osiem plus. Tutaj się zgodzę, ponieważ dzieci, które znają już opowieści bazowe, czyli klasyczne wersje baśni, będą świetnie bawić się w lekturze. Kto przecież nie jest ciekawy dalszych losów Śnieżki, Kopciuszka czy Śpiącej Królewny?

     Chociaż jestem już osobą po dwudziestce, to przy Zaklęciu Życzeń bawiłam się świetnie. Uwielbiam baśnie i retellingi, więc nie mogło być inaczej. Alex i Conner to dzieciaki, które można naprawdę polubić. Mimo tego, że są bliźniętami, to są kompletnie różni. Łączy ich jednak miłość do baśni, którą zaszczepili w nich ich ojciec i babcia. Po drodze razem z nimi dowiemy się także kilku bardzo ciekawych rzeczy.

     - Świat zawsze będzie przedkładał wygodę nad rzeczywistość - odrzekła Za Królowa. - Łatwiej jest nienawidzić, obwiniać i bać się niźli rozumieć. Nikt nie szuka prawdy, wszyscy pragną jedynie rozrywki.

     Nie mogę nie wspomnieć o innej historii, którą bardzo ciepło wspominam, czyli o Atramentowym Sercu Cornelii Funke. W obu historiach świat przedstawiony w książkach przeplata się z tym rzeczywistym. Bardzo miło było wrócić wspomnieniami do chwil spędzonych przy tej trylogii.

     Bardzo mi się podoba, że Kraina opowieści jest napisana ładnym, nie uproszczonym językiem. Autor nie boi się wplatać słów, które dla młodych czytelników mogą być nowe i nieco trudniejsze, co pomoże im od najwcześniejszych lat rozwijać swoje słownictwo.

     Raczej nie mam nic więcej do dodania. Krainę opowieści: Zaklęcie życzeń polecam bardzo gorąco nie tylko młodszej młodzieży. Bardzo dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc za zaufanie i za to, że mogę mieć swój malutki udział w promocji nowego wydawnictwa z ich wydawniczej "rodziny". Dziękuję!

     Życzę wam jak najwięcej ciepłych dni przed nadejściem zimy i mnóstwa dobrych książek do czytania przy herbacie pod kocykiem. Trzymajcie się cieplutko. Do napisania!