czwartek, 31 października 2019

CZYTELNICZE PODSUMOWANIE PAŹDZIERNIKA

     Witam serdecznie! Przyszedł czas, aby podsumować sobie kolejny miesiąc w roku. Co prawda z recenzjami było tutaj kiepsko właściwie cały rok, to podsumowania to mi wychodzą. Mało tego! Z moich obliczeń wynika, że jeśli zepnę cztery literki, to wypełnię mój challenge (100 przeczytanych książek w 2019 roku). W październiku przeczytałam siedem książek. Powiedziałabym, że jest to dobry wynik. Zapraszam!

PRZECZYTANE W PAŹDZIERNIKU 

1. Cress Marissa Meyer 
2. Wyspa mgieł Maria Zdybska 


3. Pocałunek cienia Richelle Mead


4. Przysięga krwi Richelle Mead


5. W mocy ducha Richelle Mead 


6. Kod Leonarda da Vinci Dan Brown 


7. Ostatnia spowiedź tom I Nina Reichter


     Jestem niezwykle zadowolona z jakości przeczytanych lektur. Zakochałam się bez reszty w serii Akademia Wampirów. Rose i Dymirt, Dymitr i Rose... To, co ona dla niego zrobiła... Nie będę spoilerować, ale po prostu moje emocje sięgały zenitu. Kontynuowałam przygodę z jedną z najważniejszych serii mojego życia, czyli Cress. Teraz czekam na Winter i już właściwie przebieram nogami. To, w jaki sposób zakończył się ten trzeci tom to... Znowu się zachwyciłam. Zaliczyłam także pierwsze w życiu spotkania z prozą Dana Browna i podoba mi się jego styl. Poza tym kto nie kocha zagadek i teorii spiskowych? Będę czytała dalej. Last, but not least... Moja ukochana Nina Reichter i jej pierwsza wydana książka. Boże, co to są za emocje! Uważam dylogię Love line za najlepszy romans, jaki przeczytałam w życiu, a Ostatnia spowiedź jest cudowna. Gdyby dla mnie ktoś robił tyle cudownych rzeczy, co Bradin robi dla Ally, to roztopiłabym się jak masło. Podsumowując, lektury października to emocje, emocje i jeszcze raz emocje.

ŁĄCZNIE PRZECZYTAŁAM 3384 STRONY 

     Jeśli chodzi o book haul, to... W tym miesiącu nie kupiłam ani jednej książki. Jedną dostałam do recenzji i to wszystkie moje zbiory. Mowa o Setkach milionów dolarów Izabeli A. i tę oto książkę będę teraz czytać. Cóż, skoro rozpoczął się sezon kocykowo-herbatkowy, to życzę wielu ciepłych i zajmujących lektur oraz dobrej herbatki (nie samą kawą człowiek żyje). Trzymajcie się zdrowo i do napisania!

poniedziałek, 28 października 2019

"Wyspa mgieł" Maria Zdybska

     Witam serdecznie! Dziś poczułam, że zatęskniłam za pisaniem recenzji. Na Instagramie obiecałam Pannie Fox (serdecznie pozdrawiam, jeśli to czytasz), że podzielę się z nią opinią o Wyspie mgieł Marii Zdybskiej. Na początku zaintrygowała mnie okładka, która jest przepiękna; taka enigmatyczna, eteryczna. Zapraszam dalej!

Tytuł: Wyspa Mgieł
Autor: Maria Zdybska
Wydawca: Inanna
Data wydania: 15 maja 2017
Liczba stron: 480
Moja ocena: 7/10 

     Główną bohaterką tej książki jest wyłowiona z morza młoda dziewczyna, Elirrianoi (osobiście wolę Lirrian). Lirrian została ocalona przez piratów i przez kilka lat żyła na statku jako przybrana córka kapitana. Przez ten czas przebywania wśród mężczyzn jej charakter stał się dość szorstki. Ogólnie jest dziewczyną, która nie da sobie w kaszę dmuchać.

     Hego (kapitan, który uratował Lirr) postanowił oddać Lirrian do zamku władczyni Ysborga. Dziewczyna zaczęła mieszkać na lądzie. Podejrzewa, że jej opiekun zawarł jakiś pakt z królową Ysborga, Maeve. Lirrian dni spędza na doskonaleniu umiejętności walki i czasami towarzyszy księciu Caelowi w polowaniach. 

     Właściwa historia rozpoczyna się na polowaniu, kiedy Lirrian po raz pierwszy zauważa kruka. Ptak z okładki ma duże znaczenie w tej powieści, ale na ten temat nic nie mogę zdradzić. Wkrótce dziewczyna uda się z misją na tytułową Wyspę Mgieł. Po drodze będzie musiała stanąć przed niejednym wyzwaniem i przekona się, czy we flirciarskim zachowaniu przystojnego księcia Caela kryje się coś więcej.

     Zacznę od tego, że przed rozpoczęciem lektury byłam dość podjarana możliwością poznania tej historii. Jak zaczęłam czytać, to ta historia zaczęła się dla mnie dość średnio. Ani styl nie był wybitny ani początkowe wydarzenia mnie nie wciągnęły. Był jednak jasny punkcik, dzięki któremu chciało mi się mimo wszystko odkrywać dalej wydarzenia. Mowa o Elirrianoi.

     Ludzie mogliby powiedzieć, że mają już przesyt tymi wszystkimi kick-ass girls, które są silne, niezależne, umieją się bić i zawsze dostają to, co chcą. Ja jednak stoję po drugiej stronie i napiszę, że mi mało. Lirrian jest tak cudowna! Nie przejmuje się tym, jak wygląda, jest dobra w walce i mimo tego, że niejako utknęła w zamku, to stara się postępować po swojemu. Jest w Wyspie Mgieł pewien fragment o jej włosach, który niesamowicie mi się spodobał. Traktuje o tym, że one opowiadają historię Lirr. Przykładowo wplotła sobie w kosmyk pióro wspomnianego powyżej kruka.

     Jest też Raiden, czyli w domyśle ten męski bohater, na którym powinny się skupiać dziewczyny. Może po lekturze pierwszego tomu nie jestem w nim zakochana, ale na pewno wydał mi się interesujący. Jego relacja z Lirria, a właściwe jej początki, są naprawdę fajnie i zabawnie opisane. Kiedy się już przyzwyczaiłam do stylu prowadzenia historii przez autorkę, to zaczęłam dostrzegać poczucie humoru pani Marii, które, jak się okazało, bardzo mi odpowiada. Muszę też dodać, że przekleństwa w tej książce to złoto.

     Cóż więcej mogę napisać? Na pewno sięgnę po kontynuację. Czekam na więcej Raidena oraz jestem ciekawa co się tam dalej wydarzy i jak autorka nadal poprowadzi postać Lirr. Trzymajcie się cieplutko i do napisania!