Wreszcie nadszedł dobry czas, aby zapoznać się z dalszymi losami Celaeny (co za niewdzięczne do zapisywania imię) Sardothien. Mimo że pierwsza część cyklu Szklany Tron mnie zachwyciła, jakoś nie odczuwałam potrzeby sięgnięcia natychmiast po drugi tom. Może byłoby inaczej, gdybym miała Koronę w Mroku od razu pod ręką. Przejdźmy jednak do meritum. Zapraszam!
Tytuł: Korona w Mroku
Tytuł oryginału: Crown of Midnight
Autor: Sarah J. Maas
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Wydawca: Uroboros
Data wydania: 2 kwietnia 2014
Liczba stron: 532
Moja ocena: 9/10
Celaena wygrała turniej i tym samym zdobyła tytuł Królewskiej Obrończyni. Swój czas dzieli pomiędzy wykonywaniem zleceń dla króla a folgowaniem różnym kobiecym słabostkom, na które z wiadomych względów wcześniej nie mogła sobie pozwolić.
Jej wypracowana rutyna ulega zmianie, kiedy dostaje zlecenie zabicia znajomego z przeszłości, Archera Finna. Zabójczyni angażuje się coraz bardziej w próby odkrycia zamiarów króla. Tymczasem oko Eleny na jej szyi rozbłyska dziwnym światłem, co prowadzi do kolejnych tajemnic. Jedno jest pewne: historia dopiero się rozpoczyna, a Obrończyni skrywa ogromny sekret...
Całą akcję Korony w Mroku określiłabym jako swego rodzaju fabularny most do ważniejszych wydarzeń. Nie mam tutaj na myśli, że nie dzieje się w tej książce nic ciekawego, bo się dzieje i to całkiem sporo. Na początku jednak akcja nie pędzi na łeb, na szyję. Celaena ma dwie twarze, co widać doskonale na początku tego tomu. Po zabójstwie z zimną krwią i po rzuceniu do stóp królowi głowy ofiary potrafi rzucić się w wir zakupów. Po czym wraca do swych komnat z naręczem toreb wypełnionych sukniami, książkami, biżuterią, słodyczami i bóg wie czym jeszcze.
Nie dałam pełnej oceny z jednego powodu, ponieważ nie spodobały mi się dwa bardzo ważne dla treści wydarzenia. Nie powiem nic więcej, bo będziecie wiedzieli o co mi chodzi a to spoilery. Jakoś jednak się z tym pogodziłam i wiem, że to było konieczne, aby pchnąć wydarzenia do przodu.
Jakoś od połowy zaczyna się robić poważnie, akcja się rozpędza i jak już wciągnęłam się bez reszty w fabułę zaczęłam czerpać z lektury maksimum przyjemności.
Zakończenie może być szokiem dla osób o słabo rozwiniętym zmyśle detektywistycznym (czyli między innymi dla mnie) ale mam świadomość, że dla niektórych osób nie było żadnym zaskoczeniem a właściwie było całkiem logiczne. Czekam na dalsze tomy i jestem naprawdę bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy Cealeny.
Co do postaci, to nie zmieniłam o nich zdania. Nadal uwielbiam Celaenę i jestem team Dorian, tak...
Ta recenzja do najobszerniejszych nie należy, ale mam wrażenie, że przekazałam wszystko co miałam wam do napisania o Koronie w Mroku. Bardzo gorąco wam polecam! Do napisania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz