Witajcie moi kochani! Dzisiaj przychodzę do was z moją opinią o Święcie trąbek. Książce, którą trudno ocenić w jednoznaczny sposób. Książce, która niezwykle zgrabnie wymyka się z wszelkich schematów i której nie da się zaszufladkować. Zapraszam!
Tytuł: Święto trąbek
Autor: Marta Masada
Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 27 kwietnia 2016
Liczba stron: 576
Moja ocena: 11/10
Trzy miasta, trzy miłości, jedna obsesja.
Zula Pogorzelska, młoda teatrolożka wychowana przez byłego więźnia Auschwitz jest bardzo zagubioną osobą. Jej najlepsza przyjaciółka a zarazem szefowa Kiki daje jej mnóstwo swobody w wykonywaniu zawodu.
Wikła się w romans z dużo, dużo starszym od siebie Romanem Wrzeszczem, Żydem z pochodzenia. Tutaj właśnie daje zauważyć się pewien schemat. Otóż Zula ma obsesję na temat... Żydów. Mimo tego, że Wrzeszcz traktuje ją nie owijając w słowach jak brudną ścierę, ona zawsze do niego wraca, łasi się niemalże do jego nóg.
Zula jest ofiarą (bo inaczej tego nazwać nie mogę) swojego dziadka. Stanisław robił wszystko, co mógł, ale przekazał jej swoje wspomnienia i przeżycia z wojny oraz poczucia winy. W końcu on przeżył, a tylu innym osobom się to nie udało. Podczas lektury utwierdziłam się w przekonaniu, że nie mówił o niczym innym i zatruł wszystkim co złe młody, a co za tym idzie bardzo podatny, umysł swojej wnuczki.
Mimo tego, że Zula bardzo dobrze radzi sobie w pracy, to prowadzi bardzo smutny żywot. Miota się od miejsca do miejsca, od faceta do faceta... Błagam, BŁAGAM, jeśli już będziecie czytać Święto trąbek to nie czytajcie opisu z tyłu, bo to streszczenia całej książki. To nie psuje w żaden sposób satysfakcji z lektury, ale tego się po prostu nie robi. Nawet jeśli książka jest napisana dla historii samej w sobie i nie ma w niej celu. Wiecie, ona po prostu się toczy.
Nie będę wam zdradzać nic z fabuły (wydawnictwo zrobi to za mnie, niestety). Tę książkę czyta się z czystą przyjemnością. Chociaż zachowanie Zuli pozostawia wiele do życzenia, ale jest bardzo mocno usprawiedliwione.
Marta Masada miała naprawdę niebanalny pomysł i wykonała go wprost fenomenalnie. Naprawdę cieszy mnie fakt, że miała warunki do stworzenia tej książki. Święto trąbek to książka niebanalna, oryginalna i po prostu... NO WOW! Jeśli znacie coś podobnego, to dajcie mi znać.
Do tej pory nie spotkałam się z tak śmiałym i nowoczesnym podejściem kobiety do seksu. Sprowadzenie go do zwykłej czynności i wyzucie go z wszelkich uczuć (wiecie: miłości, przywiązania, etc.) jest naprawdę niespotykane i niezwykle ciekawe. Ja bym mogła wychwalać panią Masadę jeszcze bardzo długo, serio.
Reasumując: Święto trąbek Marty Masady to prawdziwa perła polskiej literatury. Amen. Polecam, polecam i będę polecać aż po grób. Jeśli szukacie czegoś świeżego i tak oryginalnego, że bardziej się nie da, to już to znaleźliście. Życzę wam udanego i zaczytanego weekendu. Trzymajcie się, do napisania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz