czwartek, 4 sierpnia 2016

"Muskając aksamit" Sarah Waters - powieść nie dla każdego?

     Cześć! Dziś przychodzę do was z recenzją, którą chciałam napisać już od bardzo, bardzo dawna. Tym razem nie szykuję wiaderka pomyj, za to odrobinę się pozachwycam. Wszystko dzięki Klaudii z vloga Herbatka z książką [klik], która mnie zachęciła do przeczytania Muskając aksamit w takim stopniu, że od razu rzeczoną książkę kupiłam. I nie żałuję! 
     Dodam, że nie widziałam, żeby ktoś inny spośród coraz większego grona polskich booktuberów recenzował powieść Sarah Waters. Po przeczytaniu dziwię się bardzo. Być może i była recenzowana na blogach, ale nie mam czasu, żeby czytać ich wiele. No dobrze, żeby nie przedłużać (znacie już moje zamiłowanie do dygresji), zapraszam!

Tytuł: Muskając aksamit
Tytuł oryginału: Tipping the Velvet
Autor: Sarah Waters
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok: 2016
Tłumaczenie: Magdalena Moltzan-Małkowska
Liczba stron: 592
Moja ocena: 10/10

     Anglia, schyłek XIX wieku. Nancy Astley, córka sprzedawcy ostryg wiedzie spokojne życie. Dni spędza na przygotowywaniu ostryg na najrozmaitsze sposoby. Właściwie jedyną rozrywką, na jaką może sobie pozwolić, jest wyjście od czasu do czasu do teatru. Wszystko jednak się zmienia, kiedy w repertuarze pojawia się występ Kitty Buttler.
     Artystka tańczy i śpiewa i nie byłoby może w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie była przebrana za mężczyznę. Co w tamtych czasach, a już szczególnie w pruderyjnym angielskim społeczeństwie, było nie do pomyślenia. Kitty oczarowuje Nancy w tak wielkim stopniu, że dziewczyna stara się obejrzeć każdy występ artystki. Patrzy także łakomym okiem na róże, którymi Kitty obdarowuje widzów na widowni. Głównej bohaterce wydaje się, że jej zainteresowanie pozostaje zupełnie nieodwzajemnione. Jednak pewnego dnia róża ląduje na jej podołku, a panna Buttler posyła po nią, chcąc zamienić z nią kilka słów...
     Nancy spędza coraz więcej czasu z nową znajomą. Z czasem staje się jej powiernicą, przyjaciółką, a w końcu - garderobianą. Nic więc dziwnego, że dziewczyna reaguje bardzo gwałtownie na wieść o tym, że Kitty dostała propozycję nie do odrzucenia i przenosi się do Londynu. Nie spodziewa się jednak, że artystka poprosi, aby wyruszyła w podróż razem z nią.
     Nancy zgadza się i razem wyruszają do wielkiego miasta. Czy nieśmiała i małomiasteczkowa dziewczyna poradzi sobie w nowym otoczeniu? Kiedy w końcu sama staje na scenie, akcja zaczyna nabierać rozpędu.
     Trzeba wiedzieć, w którym momencie przestać snuć opowieść ażeby za dużo nie zdradzić. Dalsze perypetie Nancy musicie poznać już sami.
     Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Autorka z wielką dbałością oddała historyczne tło epoki. Podczas czytania można z łatwością wyobrazić sobie ponury Londyn z dorożkami na ulicach. Dodatkowo operuje świetnym stylem oraz bardzo plastycznymi opisami, o czym też muszę nadmienić. Powieść skupia się na Nancy i jej przeżyciach. Obserwujemy zmianę nieśmiałej dziewczyny w dorosłą, doświadczoną przez życie kobietę. Oprócz samej postaci głównej bohaterki możemy obserwować społeczeństwo: zachowania ludzi, ich zwyczaje, podziały klasowe oraz nierzadko - pruderyjność mającą na celu ukryć perwersyjne skłonności. Sarah Waters umieściła w treści również opis tworzących się związków zawodowych oraz zaczątki emancypacji.
     W tytule posta zasugerowałam, że to powieść nie dla każdego i faktycznie tak jest. Aby w pełni docenić kunszt pisarski Sarah Waters, wspomniane już przeze mnie tło historyczne czy społeczno-obyczajowe trzeba przede wszystkim wykazać się TOLERANCJĄ. Tak, to powieść o poszukiwaniu siebie, swojej tożsamości i miłości. Ale miłości lesbijskiej i to trzeba zaznaczyć. Człowiek cierpiący na homofobię nie będzie w stanie dostrzec tego, co przez swoją książkę przekazuje nam autorka. Muskając aksamit nie jest także dla niepełnoletniego czytelnika. Są w niej zawarte ociekające perwersją sceny erotyczne, niewybredne dialogi czy opisy kręgu ludzi trudniącego się prostytucją.
     Czy szokuje? Jak dla mnie nie ma w niej niczego, co by mnie zaszokowało, odrzucało czy wręcz obrzydzało. Pamiętajcie, że przeczytałam całą trylogię E. L. James, więc już chyba nic mnie nie zdziwi. Jednak bardziej wrażliwi czytelnicy mogą mieć problemy z niektórymi fragmentami powieści. Lecz ja bynajmniej do grona ludzi chorobliwie wrażliwych nie należę.
     Muskając aksamit to książka wielowymiarowa. Autorka nie skupia się tylko na jednym wątku co sprawia, że czyta się ją świetnie, ale i można ją uznać za powieść w części historyczną i jak najbardziej wartą uwagi.
     Oczekiwałam książki, która w jakimś stopniu będzie łamać tabu; książki ciekawej, z której też wyniosę coś dla siebie. Czy jestem usatysfakcjonowana po jej lekturze? Pewnie, że tak!
     Polecam, polecam, polecam! Zakochałam się w pani Waters po lekturze tej książki i na pewno sięgnę po wszystkie pozostałe! To już wszystko ode mnie. Uciekam, aby czytać Ogród letni Paulliny Simons. "Widzimy się" w kolejnej recenzji! Do napisania!

1 komentarz:

  1. Książka faktycznie wygląda na wartą przeczytania i gdyby nie ta recenzja to dalej autorka pozostałaby dla nas nieznana. Tak więc odwaliłaś kawał dobrej roboty ;-)
    Dzięki!
    pozdrawiamy MoznaPrzeczytac.pl

    OdpowiedzUsuń