wtorek, 16 sierpnia 2016

"Raven" Sylvain Reynard - przeczytałam książkę autora mającego obsesję na punkcie Dantego.

     Witajcie kochani w ten chłodny i pochmurny dzień! Dzisiaj nieźle mrozi, ale wspominam o tym ot tak, a nie dlatego, że pora na kolejną recenzję książki Remigiusza Mroza. Przygotowałam dla was coś zgoła innego. Pora na recenzję książki, która, tak dla kontrastu, rozpala zmysły! Mowa o Raven autorstwa Sylvain Reynard (dobrze, że tego imienia się nie odmienia, bo nie wiedziałabym, jak to zrobić). Zapraszam!

Tytuł: Raven
Tytuł oryginału: The Raven
Autor: Sylvain Reynard
Tłumaczenie: Ewa Morycińska-Dzius
Wydawca: Akurat
Rok: 2016
Liczba stron: 512
Moja ocena: 10/10

     Niepełnosprawna Raven Wood zajmuje się renowacją obrazów w Galerii Uffizi we Florencji. Każdy stawiany przez nią krok naznaczony jest bólem pochodzącym ze zdeformowanej nogi. Główna bohaterka nie uważa się za atrakcyjną kobietę. Co prawda ma krucze włosy oraz intensywnie zielone oczy, jednak ma kilka nadprogramowych kilogramów, no i porusza się o lasce. Uważa, że nie dorasta do pięt typowym florentyńskim pięknościom. Nie narzeka jednak na swój los. Przeciwnie - odnajduje szczęście we Włoszech. Wykonuje pracę swoich marzeń, zadowala się grupką znajomych.
     Pewnego wieczoru po imprezie u koleżanki z pracy samotnie wraca do mieszkania. Ze względu na swoją ułomność porusza się bardzo wolno po uliczkach miasta. Mija stały punkt, gdzie przesiaduje bezdomny Angelo. Dzieje się jednak coś bardzo niepokojącego. Grupka mężczyzn zaczepia bezbronnego mężczyznę i zaczyna go katować. Wbrew zdrowemu rozsądkowi oraz instynktowi samozachowawczemu Raven postanawia zainterweniować.
     Krzyczy do oprawców, aby przestali, czym oczywiście zwraca na siebie ich uwagę. Próbuje odejść od wściekłych facetów, jednak nie ma za wielkich szans. Szybko ją chwytają i zaczynają katować. Wydaje się, że to ostatnie chwile w jej życiu, kiedy niemal znikąd pojawia się tajemnicza postać. Brutalnie rozprawia się z bandziorami, a Raven traci przytomność...
     Główna bohaterka budzi się. Czuje się nader dobrze, więc szybko wstaje z łóżka. Dopiero po chwili orientuje się, że nie sięgnęła po laskę. Przygląda się sobie w lustrze i nie może uwierzyć w to, co widzi. Odbicie ukazuje przepiękną kobietę. Po dokładnych oględzinach okazuje się, że Raven jest szczupła, ale najważniejszym jest, że jej noga jest zupełnie zdrowa. Jaka to ulga dla niej poruszać się bez bólu!
     Raven postanawia jak gdyby nigdy nic iść do pracy. Dystans dzielący plac Świętego Ducha od Galerii Uffizi pokonuje biegiem, ciesząc się wysiłkiem, na jaki nie była w stanie sobie pozwolić od lat. Jak się okazało, z miejsca pracy Raven zniknęły bezcenne szkice Botticellego. Na domiar złego nikt ze znajomych jej nie poznaje. Zażenowana kobieta musi legitymować się przed ludźmi, z którymi pracuje od lat. Kolejnym szokiem jest fakt, że nie było z nią kontaktu przez cały tydzień. Sama nie wie, co się z nią działo przez ten czas, więc trafia na listę podejrzanych o kradzież w Galerii Uffizi. Liczba pytań bez odpowiedzi wzrasta, kiedy z Raven kontaktuje się jej tajemniczy wybawca...
     Kim jest tajemniczy nieznajomy, który uratował Raven? Co wpłynęło na jej cudowną przemianę? Kto jest odpowiedzialny za kradzież szkiców z Galerii? I, co najważniejsze, dokąd zaprowadzi Raven nowa znajomość?
     Książkę kupiłam ze względu na więcej niż obiecujący opis, więc moje oczekiwania były bardzo duże. Lektura okazała się naprawdę niesamowita. Nawet nie skojarzyłam, że autor/autorka Raven jest także twórcą trylogii o profesorze Gabrielu. Mocno się zdziwiłam, bo tamte książki moim zdaniem trącą Grey'em. Teraz, po zachwycie nad Raven być może spróbuję zapoznać się z debiutem Sylvain Reynard.
     Samą powieścią Raven jestem naprawdę zachwycona. Stałam się wielką fanką tej historii, która jest naprawdę oryginalna. Smaczku dodaje Florencja, która jest opisana naprawdę umiejętnie. Sylvain Reynard umie przedstawić miasto bardzo obrazowo. Podczas czytania aż czuć klimat Florencji, jej mroczne uliczki... I dzieła sztuki, które na tle całości odgrywają bardzo ważną rolę. Nie tylko dlatego, że Raven jest konserwatorką i naprawdę kocha sztukę. Autor/autorka opisuje Florencję tak obrazowo i żywo, jak Zafon Barcelonę, naprawdę.
     Bardzo polubiłam Raven. Nie użala się nad sobą, ale żyje nadal tak normalnie, na ile to możliwe. Ma przyjaciół, wymarzoną pracę. Jest odważna, nie wahała się stanąć w obronie Angela, chociaż wiedziała, jak się to może dla niej skończyć. Fakt, że nie jest idealna sprawia, że łatwiej się z nią utożsamić. No i co najważniejsze, nie irytuje czytelnika, co sprawia, że tej książki się nie czyta. PRZEZ NIĄ SIĘ PŁYNIE.
     Jest też nasz tajemniczy nieznajomy o którym wiele powiedzieć nie mogę, bo jego postać na moje nieszczęście jest spoilerem, więc chcąc nie chcąc muszę się opanować. Ale powstałaby niemała litania, bo ja go naprawdę uwielbiam. Jak można stworzyć tak tajemniczego i idealnego bohatera literackiego? Ja nie wiem, nie wiem. 
     Nie trzeba mieć zmysłu Sherlocka Holmesa, żeby domyślić się, że ważnym aspektem tej powieści jest romans. Ale to romans na zupełnie innym poziomie niż w większości młodzieżówek. Sylvain Reynard postawiła poprzeczkę bardzo wysoko, jeśli chodzi o przestawienie zakazanej miłości. Kłaniam się jej/mu nisko, ponieważ napisanie takiej powieści wymaga posiadanie nie małych umiejętności posługiwania się słowem pisanym. 
     Lecz ta powieść to nie tylko romans: to obecność dzieł sztuki na każdym kroku, klimatyczna Florencja oraz zmysłowość, która aż uderza do głowy podczas lektury. Muszę przyznać, ze Sylvain Reynard niczym wirtuoz słowa buduje napięcie i utrzymuje je przez większą część powieści. W książce występują sceny erotyczne, owszem. Ale jest ich naprawdę niewiele, co było bardzo miłym zaskoczeniem. Ja naprawdę nie chciałam kolejnej książki, która jest kopią 50 twarzy Grey'a
     O co chodziło mi z tą obsesją na punkcie Dantego? Otóż w Raven jest pewna rodzina, której wielu członków jest specjalistą od tego pisarza, a stricte raczej od jego twórczości. A profesor Gabriel z trylogii Piekło Gabriela też nim jest, jak się dowiedziałam. Więc coś zdecydowanie jest na rzeczy.
     Podsumowując, Raven Sylvain Reynard spełniła wszystkie moje oczekiwania, a nawet była czymś więcej. Mogłabym się zachwycać jeszcze długo, ale myślę, że tyle wystarczy. CZYTAJCIE, NA MIŁOŚĆ BOSKĄ. Polecam wam bardzo gorąco. No i nie wiem, czy jeszcze spodoba mi się jakikolwiek romans, bo poziom Raven jest naprawdę wysoki. I CO NAJWAŻNIEJSZE, BĘDZIE DRUGI TOM! Prawie skakałam z radości, gdy się o tym dowiedziałam. Czekam więc z niecierpliwością na drugi tom cyklu zwanego The Florentine.
     To wszystko ode mnie. Pozdrawiam was ciepło. Trzymajcie się i dużo czytajcie! Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz