Witajcie po tej krótkiej przerwie! Jutro na blogu pojawi się coś, czego jeszcze nie było. Jestem w trakcie wykonywania wyzwania i powiem wam szczerze: nie myślałam, że jestem w stanie temu podołać. Jak się okazuje, życie jest pełne niespodzianek, ale o tym więcej jutro. Dzisiaj przygotowałam dla was recenzję Kosogłosa, aby uspokoić sumienie i zamknąć recenzje całej trylogii.
Ćwierćwiecze Poskromienia dobiegło końca. Dwunasty Dystrykt został zrównany z ziemią, a Katniss stara się pozbierać do kupy po ostatnich wydarzeniach. Plotki o Trzynastce okazały się prawdziwe. Ludzie przystosowali się do życia po Powstaniu. Pod gruzami zbudowali rozległy kompleks, w którym żyje im się całkiem dobrze. Cóż, na pewno lepiej niż w innych dystryktach.
Katniss zostaje zwerbowana do roli Kosogłosa, czyli żywego symbolu rozpalającej się ze wszystkich stron rewolucji. Razem z ekipą telewizyjną nagrywa serię propagit, które zostają wyemitowane we wszystkich dystryktach i mają na celu zagrzać wszystkich do walki.
Katniss wraz z mamą i siostrą starają się przystosować do podziemnego życia. Peeta jest trzymany w Kapitolu jako zakładnik, więc wszystko generalnie bardzo się komplikuje.
Prezydent Snow stara się stłumić bunt, ale nie jest to takie proste, ponieważ przeciw rządom Panem sprzeciwiają się już niemal wszystkie dystrykty.
O ile w W pierścieniu ognia ta rewolucja jeszcze raczkuje i jest ledwo iskrą, to w finalnej części możemy obserwować pełny jej rozkwit.
Czy Suzanne Collins stanęła na wysokości zadania? Moim zdaniem jak najbardziej tak. Kosogłos jest naprawdę świetnym zwieńczeniem całej trylogii i wszystkich wydarzeń.
Jak widać założyciele Panem byli na tyle pewni siebie, że nijak się nie zabezpieczyli na wypadek wybuchu rewolucji. Kapitol jest pod każdym względem uzależniony od dystryktów, czego kompletnie nie rozumiem. W innym wypadku mogliby otoczyć się jakimś super-mocnym polem siłowym i śmiać się z tego powstania.
Czy książka mi się podobała? Jak najbardziej, chociaż nie było efektu WOW!, ponieważ wiedziałam już wcześniej jak się skończy. Dzięki spoilerom i ludziom walącym nimi na prawo i lewo... Stokrotne dzięki.
Podsumowując, powieść jest naprawdę dobra i stanowi godne zakończenie serii na naprawdę wysokim poziomie.
Co do zakończenia, to mam co do niego dwoisty stosunek. Z jednej strony mi się podobał, z drugiej w ogóle. Nie będę tutaj spoilerować, bo spoilery to zło. ZŁO, POWIADAM! Gdybym to ja pisała Igrzyska Śmierci, bez wątpienia zakończyłabym inaczej pewny wątek. Cóż, oczywiście autorką nie jestem, więc zostaje mi tylko ponarzekać, bo mi wolno.
Polecam wam serdecznie Kosogłosa oraz całą trylogię stworzoną przez Suzanne Collins. Stanowi już niemal taki must read jak Harry Potter, więc warto znać. Nawet, jeśli nie kręcą was dystopie.
Cóż, my "widzimy się" jutro, a tymczasem życzę wam udanego tygodnia. Do napisania!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz