Raczej nie wspominałam tutaj o serii książek Poza czasem i ponad czasem. To historie nijak nie powiązane ze sobą fabularnie, jednak mają wspólny element, którym jest obecność magii oraz wątek romantyczny. Seria, bo te książki de facto serią są, jest zakończona. Wydawaniem zajmowało się wydawnictwo Egmont, które moim zdaniem tym razem świetnie wykonało robotę. Cóż, tym razem, ponieważ raczej nie zapomnę tego, co zrobili z Sagą Księżycową Marissy Mayer, tak... Jednak wróćmy do meritum. Zapraszam więc do recenzji książki Marie Lucas.
Tytuł: Między teraz a wiecznością
Tytuł oryginału: Zwischen Ewig und Jetzt
Autor: Marie Lucas
Wydawca: Egmont Polska
Rok: 2014
Tłumaczenie: Agnieszka Hofmann
Liczba stron: 464
Moja ocena: 6/10
Wyobraźcie sobie, że zmarły członek rodziny chce się z wami skontaktować. Mimo sceptycyzmu zgadzacie się na taki rodzaj paranormalnego eksperymentu? Wierzycie osobie, która przekazuje wam prośbę o rozmowę? Czy może uciekacie od samozwańczego medium, gdzie pieprz rośnie?
Julia jest zwyczajną szesnastolatką. Bogatą, popularną. Do czasu, aż jej ojciec ginie w wypadku samochodowym, a ona traci wszystko. Musi przeprowadzić się z matką do nowego miasta, małego mieszkania (dom został im odebrany) oraz zmienić szkołę. Nie umie przyzwyczaić się do nowej sytuacji i w miarę możliwości ciągle udaje damę z wyższych sfer. Znajduje sobie bogatego chłopaka i paczkę znajomych składającą się ze snobów, którzy nie pytają o zbyt wiele. Wszystko udaje się jej całkiem zgrabnie ukrywać. Nadkłada nawet sporo drogi do szkoły, aby nikt nie podejrzewał, że wcale nie mieszka w dzielnicy dla bogaczy.
Życie nigdy nie bywa aż tak proste, więc wiadomo, że zaraz coś się skomplikuje i czytelnik zostanie wrzucony do właściwych wydarzeń oraz wartkiej akcji. Brzmi to jak wstęp do recenzji książki sensacyjnej. Oczywiście Między teraz a wiecznością taką książką nie jest. Jednak coś tam się wydarza.
Zacznijmy od tego, że Julia zaraz po powrocie doznała miłości od pierwszego wejrzenia, a zaraz potem złamanego serca pod hasłem: Nie, on nigdy nie będzie mój! Jest zbyt przystojny... bla, bla, bla. Obiektem westchnień Julki jest oczywiście chłopak. W końcu mamy do czynienia z paramormal romance, więc jak mogłoby być inaczej? Niki (Nikolas albo Nicholas, już nie pamiętam) Galanis jest bardzo przystojny: ma kręcone brązowe włosy, błękitne oczy i kolczyk w wardze. Nosi skórzaną kurtkę w komplecie z bluzą z kapturem. Jednak to nie z nim wiąże się nasza główna bohaterka, więc mamy tutaj trójkąt miłosny na linii Julia - Niki - Feliks.
Cały problem polegałby na tym, którego chłopaka wybrać, gdyby nie pewien drobny problem/nie problem. Niki twierdzi, że potrafi rozmawiać z duchami i wcale tego nie kryje. Dlatego wszyscy wokół uważają go za dziwaka i generalnie trzymają się na dystans. Pewnego razu Niki oznajmia Julii, że jej zmarły dziadek chce się z nią skontaktować. I nie robi tego jakoś delikatnie tylko wali prosto z mostu, jakby to była najbardziej normalna rzecz na świecie. Oczywiście, główna bohaterka nie od razu mu wierzy, ale coś ją ciągnie w te mniej bezpieczne rewiry... i do Nikiego. Powiedziałabym, że jest to typowy paranormal romance, ale tak nie jest. Bo żaden z zainteresowanych nie jest istotą nadprzyrodzoną i to naprawdę miła odmiana. Co po niektórzy mają specjalne umiejętności, ale co tam!
Od tej pory robi się coraz ciekawiej. Co właściwie chciał przekazać Julii zmarły dziadek? Jaką tajemnicę skrywał ojciec Julii? Jaką rolę w historii odegra Justin? Odpowiedzi znajdziecie oczywiście sięgając po Między teraz a wiecznością Marie Lucas.
Książka generalnie mi się podobała i miło spędziłam z nią czas. Marie Lucas pisze w bardzo przystępny sposób i czytelnik wręcz płynie przez tę powieść. Oczywiście nie jest to literatura bardzo ambitna i angażująca czytelnika. Jest jednak idealna dla relaksu i pozwala czerpać maksimum przyjemności z lektury.
Polecam szczególnie nastoletnim dziewczynom. Nie oszukujmy się, chłopakom pewnie się nie spodoba. Nie jest wybitna i nie wywarła na mnie wielkiego wrażenia, ale była po prostu fajna i przyjemna.
Nieszczególnie przepadam za Wydawnictwem Egmont Polska, ale okładki do całej serii to jakieś cudo. Jestem okładkową sroką, kocham piękne okładki - przyznaję się. Nawet ten róż mi się podoba, a jest naprawdę intensywny. Te wszystkie nachodzące na siebie elementy, dobrane barwy... Jestem zakochana w tych okładkach!
Na dziś to już wszystko ode mnie. Trzymajcie się i do napisania!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz