Nie wiem, jak zacząć dzisiejszą recenzję. Już dawno bowiem nie spotkałam się z powieścią, która budziłaby we mnie tyle uczuć, nierzadko sprzecznych. To powieść, która zawładnęła mną przez półtora tygodnia, a liczy sobie tylko trzysta stron (wydawnictwo Comford z 1991r.). Na tempo, w jakim chcąc nie chcąc czytałam książkę Hardy'ego na pewno wpłynął język, jakim została napisania. Przez długie, rozbudowane zdania brnie się z pewnością bardziej opornie aniżeli przez krótkie, aczkolwiek treściwe.
Nie zrozumcie mnie źle: czytanie Tessy było dla mnie prawdziwą przyjemnością, ale momentami (szczególnie przy opisach przyrody) mi się dłużyło. Żeby zrozumieć jej treść należy oswoić się z rzeczywistym obrazem angielskiego społeczeństwa w XIX. wieku. Tessa d'Urberville nie jest łatwa w odbiorze ani też nie jest typowym romansem.
Akcja rozpoczyna się, kiedy John Durbeyfield w drodze do domu zostaje zaczepiony przez pastora Tringhama. Lubiący zaglądać do kieliszka mężczyzna dowiaduje się, że pochodzi ze znamienitego, aczkolwiek zubożałego rodu d'Urberville. Od razu czuje się lepszy od innych i śpiewa pod nosem o grobowcach swoich przodków.
Tego samego dnia jego pierworodna córka Tessa razem z towarzyszkami należącymi do zgromadzenia kobiet bierze udział w zabawie. Polega ona na tańcu na polanie w odświętnych strojach. Tessa przewyższa urodą inne dziewczęta w Marlott. Jej wygląd jest dla niej zarazem przekleństwem jak i błogosławieństwem. Cały tragizm losów Tessy polega na rozstrzygnięciu kwestii, czy mimo jej przeżyć pozostała kobietą czystą, czy też nie.
Kiedy Tessa niechcący staje się sprawczynią śmierci Prince'a, konia oraz "jedynego żywiciela rodziny", jej los zostaje przypieczętowany przez rodzinę. Została wysłana do Trantridge, gdzie rzekomo mieszkała ich krewna, również pochodząca z rodu d'Urberville'ów. Matka młodziutkiej dziewczyny po cichu liczy na małżeństwo córki, co uratowałoby liczną rodzinę Durbeyfieldów przed biedą. Gdyby Johnowi chciało się pracować, a nie przesiadywać w oberżach i gdyby nie dowiedział się o swym pochodzeniu, być może Tessa uniknęłaby pasma nieszczęść, które runęły na nią niczym lawina.
Na miejscu w okazałym domostwie Tessa poznaje Aleca Stoke-d'Urberville'a. Alexander należał do bawidamków, ciągle uganiał się za kobietami. Tessa zawróciła mu w głowie swoją urodą. Była wobec niego nieufna i czuła do niego niechęć. Podświadomie czuła, z jakim typem człowieka przyszło jej mieć do czynienia. Tessa miała tylko siedemnaście lat, była niewinna i naiwna.
Po przykrym incydencie w lesie powróciła do swego domu rodzinnego, gdzie urodziła dziecko, które wkrótce zmarło. Po chrzcie, który odprawiła sama, pozwolono jej pochować maleństwo w najdalszym zakątku cmentarza. Oczywiście, skoro było owocem grzechu. Oburzającym faktem jest, że kobieta zgwałcona, wykorzystana była spychana przez ludzi na margines społeczeństwa. Nie zauważyłam jednak, żeby z podobnymi restrykcjami spotykali się mężczyźni, którzy nie umieli nad sobą zapanować. Drań jak gdyby nigdy nic hulał sobie nadal, a Tessa po raz kolejny opuściła swoje rodzinne strony.
Zatrzymała się w Talbothays, gdzie została mleczarką. Została ciepło przyjęta przez tamtejszą społeczność. Oprócz dachu nad głową odnalazła także prawdziwą miłość w postaci Angela Clare'a. Dla Tessy rozpoczął się okres największego szczęścia. Sprawy zaczęły jednak się komplikować, kiedy Angel zaczyna naciskać, aby Tessa została jego żoną. Początkowo stawiała opór i uważała, że jako grzesznica nie ma prawa wychodzić za człowieka, którego kocha. W końcu jednak zgadza się, lecz okres szczęścia nie potrwał zbyt długo. Pod wpływem uniesienie w dzień ślubu Tessa wyznała Angelowi wszystko. Prosiła go o wybaczenie, chociaż to nie była jej wina. Angel też miał swoje na sumieniu, ale (jakżeby inaczej) wszystko uszło mu płazem. Gotowało się we mnie, miałam ochotę wrzeszczeć. Jaka kobieta nie poczułaby współczucia? Nawet mimo tego, że oczywiście Tessa jest postacią fikcyjną.
Jeśli jesteście ciekawi, jak dalej potoczyła się historia Tessy, serdecznie was zachęcam do sięgnięcia po powieść Thomasa Hardy'ego. Losy Tessy to pasmo nieszczęść i niesprawiedliwości. Pochodzenie z angielskiej wioski nie ustrzegło jej przed poznaniem złego oblicza świata. Kobieta płaci - ten tytuł jednego z rozdziałów idealnie nadawałby się na tytuł całej powieści. Tessa, mimo iż niewinna, płaci za wszystko. Nawet za czyn, który został popełniony wbrew niej samej i który powinien był być jej wybaczony. Jednak wybaczony nie został. Osądzali ją ludzie, którzy nie mieli do tego prawa.
Niesprawiedliwość wyzierająca ze stron tej powieści uderza w czytelnika z mocą rozpędzonego pociągu. Zdrowy rozsądek buntuje się przeciw takiemu traktowaniu niewinnej Tessy. Jednak tak wyglądała rzeczywistość w XIX wieku.
Mimo tego, iż w wydarzeniach zawartych w powieści można doszukać się winy Tessy, pozostała do końca kobietą czystą. Żyła w zgodzie z naturą, była prostolinijna i dobra.
To już wszystko ode mnie. Tessa d'Urberville z pewnością pozostanie w mej pamięci jeszcze przez długi czas. Powrócę do was niebawem. Do napisania!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz