sobota, 11 maja 2019

"Kroniki Belorskie" Olga Gromyko [recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Papierowy Księżyc]

    Cześć! Dzisiaj przychodzę do was z książką, na którą długo czekałam. Właściwie, na zakończenie cyklu ze świata Belorii autorstwa Olgi Gromyko. Co autorka przygotowała dla swoich fanów w ostatnim tomie cyklu?

Tytuł: Kroniki Belorskie 
Tytuł oryginału: Белорские хроники
Autor: Olga Gromyko
Tłumaczenie: Marina Makarevskaya
Wydawca: Papierowy Księżyc
Data wydania: 24 kwietnia 2019
Liczba stron: 555
Moja ocena: 7/10

     Kroniki Belorskie to zbiór opowiadań, więc nie będę tutaj opisywać fabuły żadnego z nich. Opowiadania, szczególnie zebrane w jedną książkę, o tyle trudno jest oceniać, że one nie zawsze reprezentują jeden poziom. Tutaj podobnie, są opowiadania, które oceniłabym lepiej od pozostałych. Są też takie, które czytało mi się ciężej, były mniej interesujące. Być może przez te kilka historii tę książkę czytałam tak boleśnie długo. Chociaż to Olga Gromyko i powinnam przez to przejść z prawdziwą przyjemnością.

     Dzieciak wlepił we mnie oczy pełne świętego przerażenia, ale po chwili zrozumiał, że kpię sobie z niego i się naburmuszył.
- Przyjechałam z Weresem - wyjaśniłam, kiedy już skończyłam się śmiać. - Pomieszkamy tutaj, póki on ma wykłady, żeby nie biegać codziennie przez miasto. Swoją drogą, co powiesz na spacer z bestią? 
Rest zmierzył mnie zszokowanym spojrzeniem.
- Znaczy... a założysz kaganiec?
- Z Rudą, bałwanie! - Skróciłam smycz, przyciągając do nas sukę, która z zapałem obwąchiwała coś za rogiem.

     Nie zrozumcie mnie źle. To jest Olga Gromyko, jaką znamy. Jej historię wciąż ociekają poczuciem humoru, które trafia do mnie niesamowicie. Uważam jednak, że ta seria stoi osobą Wolhy Rednej. To jedna z najbardziej wyróżniających się bohaterek fantastyki, które do tej pory miałam okazję poznać. Czy uważam więc, że ten szósty tom jest potrzebny? Tak i nie. Dla osób, które tęsknią za światem Belorii to na pewno gratka. Ja natomiast przeczytałam tylko pierwszy tom, więc mam świadomość, że jeszcze powrócę do tej historii. Przyznam się, że przeczytałam tylko Zawód: Wiedźma przed sięgnięciem po Kroniki Belorskie. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że najpierw upewniłam się, że te opowiadania są luźno powiązane z serią. Poza tym nieobce mi jest czytanie tomów serii nie po kolei i nie mam z tym wielkiego problemu.

     Na początku myślałam, że opowiadania zawarte w Kronikach Belorskich łączy tylko fakt, że dzieją się w tym samym świecie. Jak się później okazało, niektórzy bohaterowie przewijają się w więcej niż jednej opowieści i to sprawia, że cała książka jest bardziej spójna. Olga Gromyko bawi się także narracją - raz mamy do czynienia z pierwszoosobową, innym razem pisze w trzeciej osobie. Dodatkowo te opowiadania nie dzieją się na jednej linii czasowej, co według mnie też zasługuje na wzmiankę.

     - Przeżyliśmy razem siedem lat - ciągnęła magiczka, patrząc na obraz niewidzącym spojrzeniem. - Kochaliśmy się przez całe trzy lata, i szanowaliśmy przez kolejne dwa..., a potem coś się załamało. Dla niego gotowa byłam nawet porzucić karierę i urodzić wspólne dziecko... Tyle że on przeciwnie, pragną władzy i zamienił na nią wszystko pozostałe. Chociaż chyba nawet nie o to chodzi. Widzisz, żeby ogrzewać się u domowego ogniska, trzeba cały czas dorzucać do niego opał. Niestety większość mężczyzn uważa, że wystarczy raz rozpalić ogień i sprawa załatwiona, będzie płonął zawsze. Ale wszystko potrzebuje pożywienia - człowiek, ogień i miłość. Tak więc można powiedzieć, że nasze małżeństwo zdechło z głodu.

     Kroniki Belorskie to bardzo dobra książka i absolutnie nie uważam, że przeczytanie jej było stratą czasu. Pewnie z przeczytaniem pozostałych tomów serii poczekam, aż na prozę Gromyko najdzie mnie ochota. Ten dodatkowy tom to po prostu fajny dodatek, który umożliwia powrót do znanego już nam świata. Dobrze też jest znać chociaż pierwszy tom przed lekturą Kronik Belorskich, bo niektóre pojęcia oraz różne rzeczy typowe dla świata Belorii nie są tłumaczone (co poniekąd jest logiczne). Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.

     To na razie wszystko ode mnie. Trzymajcie się cieplutko. Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz