Witajcie kochani! Przychodzę do was z opowieścią idealną na chłodny i mglisty dzień. Mowa o książce, do której zabierałam się stosunkowo długo mimo tego, że bardzo chciałam ją przeczytać. Czy spodobał mi się duet Katarzyny Krenz i Julity Bielak?
Tytuł: Księżyc myśliwych
Autor: Katarzyna Krenz, Julita Bielak
Wydawca: Znak
Data wydania: 5 października 2015
Liczba stron: 512
Moja ocena: 9/10
Na mroźnej wyspie Sylt mnożą się tajemnice. Thomas wypływa w morze podczas sztormu i nie wraca do domu. Jego żona, Eva, musi jakoś poradzić sobie z samotnością. Praca w szpitalu oraz przesiadywanie w barze u Johannesa przynosi jej ulgę w mierzeniu się z samotnością.
W wyżej wymienionym barze krzyżują się ścieżki wszystkich bohaterów. Myślę, że to najważniejsze miejsce dla mieszkańców Syltu, serce tej wyspy. Akcja książki zaczyna się od przywiezienia do szpitala pobitego chłopaka, który traci pamięć. Sophie, córka Evy i Thomasa znika, a na Sylt przyjeżdżają osoby, które zamieszają w życiu mieszkańców.
Sylt ma swoje tajemnice, tak samo jak i jej mieszkańcy. Co stało się z Thomasem i Sophie? Kim jest pobity chłopak i czego chcą ludzie, którzy przybyli na wyspę?
Księżyc myśliwych to kolejna książka, którą czytało mi się koszmarnie powoli. Być może wpływ na to miał specyficzny język autorek i to, że musiałam przerywać czytanie, żeby sięgać po powieści recenzenckie, ale ta historia podobała mi się tak bardzo! Nawet chyba polecałabym nie spieszenie się z nią, można wtedy delektować się fantastycznym językiem i podziwiać, jak ta książka jest przemyślana.
Co jakiś czas fabuła przerywana jest listami, jakie wymieniały ze sobą autorki, pisząc tę powieść. Dzieliła je bowiem spora odległość. Obydwie są niezwykle inteligentne, mają ciekawe spojrzenie na świat i bardzo cenią sobie sztukę, o której także dużo rozmawiają oprócz dyskutowania o swoich postaciach.
Zachwycający jest także sam klimat przedstawiony przez autorki. Ciężki i mroczny, wręcz namalowany słowem. Atmosfera Syltu unosi się w powietrzu i nie pozostaje bez wpływu na bohaterów, do których można się przywiązać. Szczególnie do Johannesa i Vincenta (jeśli pomyliłam jego imię to przepraszam, książkę czytałam już jakiś czas temu), który przy "swoim" stoliku codziennie tworzy swoje obrazy. Podczas lektury odczuwałam także mocno melancholię, smutek i tęsknotę Evy Voller.
Co jeszcze mogę napisać? Księżyc myśliwych to niezwykle przemyślana i utkana po mistrzowsku opowieść. Polska proza ma się niezwykle dobrze i niezmiernie mnie to cieszy, a powieść Katarzyny Krenz i Julity Bielak jest tego idealnym przykładem. To niezwykle piękna i misterna książka. Jestem zachwycona i raczej to już zauważyliście.
Mam nadzieję, że niedługo powrócę do was z następną recenzją. Tymczasem trzymajcie się cieplutko i do napisania!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz