sobota, 7 października 2017

Przedpremierowo: "Consolation" Corinne Michaels [recenzja powstała dzięki współpracy z wydawnictwem Szósty Zmysł]

     Witajcie moi kochani! Wspominałam już tutaj o tym, że być może będę miała dla was coś świetnego. No i mam. Udało mi się nawiązać współpracę z wydawnictwem Szósty Zmysł, które podlega pod wydawnictwo Papierowy Księżyc. Mówiąc w skrócie: jeśli współpraca będzie się układać tak fajnie jak z Moznaprzeczytac.pl, to będę miała dla was dużo recenzji wielu wspaniałych buków.

     Mam zatem wielką przyjemność opowiedzieć wam dziś o pierwszej książce, która zostanie wydana przez Szósty Zmysł. Deklarując zainteresowanie projektem nie wiedziałam, że chodzi akurat o Consolation. Pomyślałam sobie, że spróbuję, bo poznawanie nowych autorów to coś, co chcę robić ciągle i ciągle. Zapraszam serdecznie!

Tytuł: Consolation
Tytuł oryginału: Consolation
Autor: Corinne Michaels
Tłumaczenie: Kinga Markiewicz
Wydawca: Szósty Zmysł
Data wydania: 11 października 2017
Liczba stron: 344
Moja ocena: 8/10

     Natalie i Aaron tworzą udane małżeństwo. Po długim czasie starań dwudziestosiedmioletnia kobieta zachodzi w ciążę. Jej mąż należy do elitarnej jednostki SEAL, co wiąże się z częstymi wyjazdami mężczyzny i rozłąkami z żoną.

     Kobieta jest przyzwyczajona do życia, jakie prowadzi. Mało tego, wydaje się stworzona do bycia żoną komandosa. Aarona poznała jeszcze w szkole średniej, więc właściwie razem dorastali. Wszystko układa się dobrze: zbliża się czas porodu, a Aaron niedługo ma wrócić z kolejnej misji.

     Pewnego dnia Natalie dostaje wieści. Wieści, które już na dobre zmienią jej życie. Aaron ginie tragicznie podczas obecnej misji. Jego żona wpada w szał, nie może w to uwierzyć. Przecież obiecał, że wróci! Nie wrócił...

     Czas mija, a Natalie stara się udowodnić całemu światu, że wszystko jest okej, że sobie radzi. Dzięki świadomości, że jest potrzebna swojej córeczce nie pogrążyła się w letargu całkowicie. Patrzenie na małą Aarabelle sprawia jej ból, gdyż jest bardzo podobna do swojego ojca.

     Liam, najlepszy przyjaciel Aarona, wprowadza się do sąsiedztwa. Mimo protestów Natalie powoli staje się stałym elementem ich życia, będąc pomocą i podporą w trudnych momentach. Wkrótce staje się kimś więcej, a Natalie musi się przekonać, czy naprawdę go kocha, czy jest dla niej tylko zastępstwem dla zmarłego męża. Liam natomiast wpadł po uszy: nie wyobraża już sobie życia bez Lee i Aary.

     Czy Natalie uda się wyleczyć złamane serce i wpuści Liama do swojego życia? Jak dalej potoczą się losy bohaterów? Przekonacie się, sięgając oczywiście po Consolation Corinne Michaels.

     Do lektury Consolation podeszłam z dużym entuzjazmem. Przyznam jednak, że byłam nastawiona na lekki, odprężający romans. Cóż, dostałam coś więcej. Na pewno nie byłam przygotowana na tak wielki ładunek emocjonalny. Już na samym początku musimy zmierzyć się z niewyobrażalną tragedią. Ginie komandos SEAL, bohater, dla którego miało nie być rzeczy niemożliwych do zrobienia. Zostawia zrozpaczoną żonę i nienarodzone jeszcze dziecko.

     Corinne Michaels bardzo rzeczywiście opisuje wszystkie emocje, proces żałoby, a w końcu powolny powrót do pełni życia. To, co ta kobieta ze mną zrobiła... Nie każdy autor tak umiejętnie operuje słowem i opisuje emocje bardzo trudne do oddania na papierze: smutek, ból czy rozpacz. Odczuwałam wszystkie emocje razem z Natalie i bardzo intensywnie przechodziłam z nią cały proces uleczania.

     Czasami nasze problemy wydają się nam tak wielkie, że zapominamy o pokorze.

     Sposób, w jaki autorka opisuje swoją historię sprawia, że nie da się nie zżyć z główną bohaterką. Często się zdarza, że kobiece postaci w romansach po prostu mnie irytują. Natalie to kobieta z krwi i kości. Ma charakter i umie postawić na swoim. Chyba najfajniejsze jest w niej to, że w obecności Liama nie wyłącza się jej mózg. Książka jest prowadzona w narracji pierwszoosobowej, więc to dodatkowy plus.

     Jest też oczywiście Liam, który z miejsca skradł moje serce. Jest idealnym facetem, jak to już bywa w romansach, ale nie jest przez to papierowy. Ma cięty język oraz nieco wybujałe ego. Jego utarczki słowne z Lee są po prostu świetne. Pojawił się w jej życiu w odpowiednim momencie i uświadomił jej, że to okej cierpieć i płakać. Wyciągał jej prawdziwą twarz i emocje spod wyzutej z emocji maski, jaką nakładała przy kontaktach z innymi ludźmi.

     Ból przeszywa moje ciało, zabiera wszystko, co dobre, i pochłania bez reszty.

     Wydawało mi się, że Corinne już niczym mnie w swojej książce nie zaskoczy. Cóż, oberwało mi się za to. Najpierw dostałam kopniaka w twarz tak mniej-więcej w połowie, a później przeczytałam zakończenie, które zostawiło mnie kompletnie rozbitą. Kto robi takie rzeczy? Teraz oczywiście potrzebuję drugiego tomu i muszę czekać do grudnia. No dlaczego?

     Consolation przypomina nam o tym, że warto cenić nasz czas z bliskimi. Bo nigdy się nie wie, nie zna dnia ani godziny. To musi być straszne: żegnać się z ukochanymi, jakby się ich miało więcej nie zobaczyć, kiedy wyruszają na kolejną misję. W powieści również inne kobiety przeżyły to, co Natalie. Niektóre należą nawet do specjalnego zgromadzenia niosącego pomoc dla żon poległych bohaterów. W tej społeczności wszyscy tak na dobrą sprawę tworzą jedną, wielką rodzinę i to jest naprawdę piękne.

     Cóż, chyba nie mam nic więcej do dodania. Consolation bardzo gorąco wam polecam. Gwarantuję, że na rozprawienie się z tą historią wystarczą wam niecałe 24 godziny. Mnie wystarczyły, nie mogłam się oderwać. Za egzemplarz Consolation bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Szósty Zmysł.

     Życzę wam miłego i zaczytanego dnia kochani. Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz