niedziela, 22 października 2017

"48" Andreas Gruber [recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Papierowy Księżyc]

     Dzień dobry moi kochani! Dzisiaj przychodzę do was z książką, jakiej u mnie na blogu jeszcze nie było. Co więcej, nie pamiętam, abym czytała wcześniej niemiecki kryminał. Co sądzę o 48 autorstwa Andreasa Grubera? Zapraszam do dalszej lektury.
Tytuł: 48
Tytuł oryginału: Todesfrist
Autor: Andreas Gruber
Tłumaczenie: Magdalena Kaczmarek
Wydawca: Papierowy Księżyc 
Data wydania: 27 września 2017 
Liczba stron: 500
Moja ocena: 7/10

   "Jeżeli w ciągu czterdziestu ośmiu godzin odgadniesz, dlaczego uprowadziłem tę kobietę, zostanie ona przy życiu. W przeciwnym razie - zginie."

     Sabine Nemez pracuje w monachijskiej policji. Zaczynamy poznawać ją w momencie, kiedy układa do snu trzy córeczki jej siostry. Gdy wychodzi z mieszkania spotyka swojego ojca, którego na dobrą sprawę nie powinno być w mieście. Dowiaduje się rzeczy, która kompletnie ją szokuje.

     Otóż okazuje się, że mama Sabine została uprowadzona, a porywacz kontaktował się z jej ojcem. Miał odgadnąć, dlaczego jego żona została porwana. Jeśli nie poda odpowiedzi w przeciągu dwóch dni - kobieta zginie. Niestety wkrótce zostają znalezione zwłoki.

     Szybko okazuje się, że kobieta pozostawiona w kościele to zaginiona matka Sabine. Została ona związana, a z jej ust wystawał gumowy wąż. Śledztwo wykazało, że zmarła na skutek utopienia - do jej płuc morderca wlał dwa litry atramentu. Mimo tego, że Sabine została odsunięta od spawy, usiłuje odnaleźć zabójcę.

     W niedługim odstępstwie czasu zostaje odnaleziona kolejna kobieta, a sposób, w jaki została zabita wskazuje, że policja ma do czynienia z wyjątkowo brutalnym psychopatą. Śledztwo zaczyna tak naprawdę stać w miejscu, dopóki nie zjawia się Maartin S. Sneijder - holenderski profiler. Razem z Sabine dokonają zaskakujących odkryć.

     Czy temu dość osobliwemu duetowi uda się wytropić mordercę? Co tak naprawdę kieruje tym człowiekiem, że aż w tak bestialski sposób traktuje porwane przez siebie kobiety? Jeśli chcecie dać się wciągnąć w fascynującą pogoń za prawdą i chcecie razem z Maartinem i Sabine rozwiązać tę zagadkę - musicie sięgnąć po 48 Andreasa Grubera.

     Od czasu do czasu lubię zagłębić się w dobry kryminał i razem z bohaterami podążać śladami zbrodni. Przy lekturze 48 bawiłam się dobrze, jednak mam z tą książką tyci problem. Ale do tego przejdę później.

     Właściwie nie miałam żadnych oczekiwań co do tej książki. Skoro miałam okazję przeczytać, to z niej skorzystałam, gdyż opis bardzo mnie zaintrygował. Przyznam, że w początek ciężko było mi się wgryźć. Nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego, gdyż akcja trzyma poziom od samego początku. Trochę wolno szło mi do połowy, a potem usiadłam i przeczytałam drugą połowę na raz.

     Główna bohaterka, Sabine, jest osobą, która raczej nie wzbudziła we mnie burzliwszych emocji. Obserwowanie akcji jej oczami było w sumie dość komfortowe, bo przede wszystkim mnie nie irytowała - a na to zawsze zwracam uwagę.

     Andreas Gruber wprowadził do akcji element, który lubię w powieściach, czyli wprowadzenie bohaterów, których z pozoru nic nie łączy i powolne, powolne odkrywanie ich koneksji między sobą. Dzięki temu oprócz śledztwa możemy śledzić także przebieg terapii oraz próby uratowania jednej z porwanych osób i rozwiązania zagadki porywacza. Takie urozmaicenie zawsze jest dla mnie na plus. Troszkę kojarzy mi się z Paulą Hawkins czy Magdą Stachulą.

     Moim zdaniem całe show ukradł Maartin Sneijder... Przepraszam, Maartin S. Sneijder. Profiler, a więc człowiek o bardzo dużych umiejętnościach do analizowania sylwetki psychologicznej sprawcy. Amator waniliowej herbaty, akupunktury oraz... palenia marihuany podczas pracy. Z pozoru nieznośny i bardzo szorstki w obyciu, a jednak Sabine udało się zdobyć możliwość pracowania u jej boku. Chociaż jego metody są dość niekonwencjonalne, to z całą pewnością odnoszą zamierzone skutki.

     Nadszedł czas, abym wskazała wielki minus według mnie: czytelnik jest w stanie bez problemu wskazać sprawcę. Jest to tak oczywiste, że nawet moja pierwsza myśl okazała się słuszna. Mogłabym zrzucić to na czytanie coraz większej ilości literatury tego typu, ale wcześniej nie zdarzało się za często, abym w może jednej trzeciej fabuły już z niemal całą pewnością wskazała sprawcę. Oczywiście można byłoby usprawiedliwić autora, że poszedł bardziej w stronę skupiania się na samym motywie zbrodni i co doprowadziło do tego, że ten człowiek zaczął zabijać. Nie można nie powiedzieć, żeby psychologia nie odgrywała w 48 wielkiej roli, bo ją odgrywa. Jednak lubię być zaskakiwana podczas końcowego odkrywania kart, a tego tutaj mi po prostu zabrakło.

     Mimo wszystko uważam, że 48 Andreasa Grubera jest kryminałem wartym poznania. Jeśli nie dzięki zagadce, to na pewno dzięki samemu procesowi dążenia do rozwiązania sprawy i zgłębianiu psychologicznego portretu postaci. Widać, że autor sam nieźle zbadał grunt pod swoją powieść.

     To już wszystko ode mnie na dziś. Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc, a wam 48 Andreasa Grubera mogę z czystym sumieniem polecić. Trzymajcie się cieplutko. Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz