środa, 2 sierpnia 2017

"Onyks" Jennifer L. Armentrout

     Cześć kochani! Tym razem mam dla was książkę, którą wciągnęła mnie bez reszty. Książkę, która złamała mi serce. Może nie tak mocno, jak Bez serca, ale w pewnym momencie... W każdym razie pani Armentrout kupiła mnie całą. Przeczytałam już wszystkie tomy serii LUX, a tymczasem zapraszam na recenzję drugiego tomu.

Tytuł: Onyks
Tytuł oryginału: Onyx
Autor: Jennifer L. Armentrout
Tłumaczenie: Sylwia Chojnacka
Wydawca: Filia
Data wydania: 17 września 2014
Liczba stron: 522
Moja ocena: 8/10

     Zakończenie Obsydianu pozostawiło mnie zwiniętą w kłębek i skamlącą o więcej. Niestety nie miałam wtedy pod ręką kolejnych tomów, więc musiałam wziąć się w garść i zabrać się za inne rzeczy. Czekałam chyba miesiąc zanim wróciłam do historii Katy i Daemona.
     Kat powoli dochodzi do siebie po starciu z Arumianinem. Chce unikać Daemona, ponieważ tkwi w przekonaniu, że jego intencje nie są do końca czyste. Jednak nie jest to takie łatwe, ponieważ natyka się na niego w szkole i przy okazji spędzania czasu z Dee... 
     Pewnego dnia naszą główną bohaterkę zaczyna trawić silna gorączka, wydająca się spowijać płomieniami ciało dziewczyny. Kat ląduje w szpitalu i dochodzi do siebie. Wszystkie dolegliwości mijają nagle jak ręką odjął. Tymczasem w miasteczku (nigdy nie zapamiętam jego nazwy) pojawia się tajemniczy i przystojny Blake, który zaczyna okazywać zainteresowanie Katy.
     Wszystko zaczyna się komplikować i zmierzać w kierunku czegoś większego. Opis z tyłu od razu zdradza trochę za dużo, więc wam tego oszczędzę. Powiem wam tylko tyle, że jeśli uważaliście serię LUX za zwykły romans, to jesteście w błędzie.
     Kiedy tylko dostałam paczkę z brakującymi częściami serii, od razu zaczęły świerzbić mnie palce, żeby tylko dorwać się do Onyksu. Teraz od przeczytania przeze mnie serii minęło już trochę czasu, ale nadal myślę o niej z prawdziwą przyjemnością i przypominam sobie wszystkie świetne sceny, dialogi...
     Tak bardzo lubię tę książki, że zaczynam mieć problem z napisaniem tutaj czegokolwiek wartościowego czy konstruktywnego, ale, do licha, PRZECZYTAJCIE TO. Jeśli tak samo jak ja kochacie książki i zajmujecie się pisaniem o nich, to z całego serca pokochacie i Kat.
     Katy już w pierwszej części była świetna, ale w Onyksie przechodzi pewną metamorfozę, która jest związana z czymś, co się wydarzyło. Uczy się walczyć o siebie, o ludzi, których kocha. Także poznaje na własnej skórze konsekwencje swoich decyzji. Ponieważ każde działanie niesie ze sobą pewne skutki i tutaj jest to naprawdę świetnie pokazane.
     Jest też oczywiście Daemon, moje kochane słoneczko. Już zakochałam się w Daemonie dupku, ale Daemon który się stara i który jest przy tym tak cholernie słodki to... KOCHAM DAEMONA BLACKA. DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ.
     Bardzo podobało mi się także pociągnięcie dalej wątku DOD. Już zaczyna być widoczne, że odgrywają we wszystkim większą rolę niż pokazują. Do czego to doprowadzi? Musicie przeczytać już sami.
     Jest też Blake, którego od początku nie lubiłam a teraz darzę płomienną nienawiścią. Nie chodzi tylko o to, że wchodził w drogę Daemonowi. Jednak sceny starć pomiędzy nimi to złoto, serio. Wspominałam już, że uwielbiam Daemona...?
     Chyba nie mam do napisania nic więcej, a w szczególności nic więcej, co miałoby większy sens i nie przypominało bełkotu rozochoconej fangirl. Do serii LUX kiedyś naprawdę chciałabym powrócić. Jeśli nie w całości, to przynajmniej kartkując w poszukiwaniu najlepszych smaczków. CZYTAJCIE, ZACHWYCAJCIE SIĘ, KOCHAJCIE!
     Trzymajcie się cieplutko i czytajcie fajne książki. Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz