Witajcie kochani! Radzę wam zaopatrzyć się w gorącą kawę/herbatę i owinąć się grubym kocem! Dlaczego? Ponieważ idzie mróz... (Przepraszam, ale żarty tego typu nie przestają mnie bawić). Lecz do rzeczy, do rzeczy!
Chyba wszyscy czytacze już znają książki Remigiusza Mroza, tylko ja oczywiście zostaję na szarym końcu. Muszę przyznać, że jakoś uciekałam przed powieściami wyżej wymienionego autora. Dlaczego, tego nie jestem w stanie twierdzić. Może z tego samego powodu, dla którego przeczytałam Igrzyska Śmierci dopiero w tym roku?
Ekspozycja poszła na pierwszy ogień, ponieważ mieszkam na Podhalu i widzę Giewont wraz z całą panoramą Tatr z okna. Pomyślałam sobie więc, że miło by było poczytać o miejscach, które są bliskie memu sercu. A że to akurat kryminał, to cóż zrobić? Jak już wspominałam, po książki z tegoż gatunku namiętnie nie sięgam, ale chyba czas najwyższy to zmienić. Bo Ekspozycja jest... cóż.
Tytuł: Ekspozycja
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawca: Filia
Rok: 2015
Liczba stron: 480
Moja ocena: 9/10
Pewnego ranka (to chyba było rano) turyści znajdują na Giewoncie zwłoki starszego mężczyzny. Jednak nie został on pozostawiony na szczycie ot tak, sobie. Został powieszony na krzyżu. Na miejsce zdarzenia przybywa komisarz Forst. Czujnie obchodzi krzyż, ogląda denata z każdej możliwej strony i wysuwa daleko idące wnioski. Z miejsca określa, w jaki sposób mężczyzna zakończył swoje życie. Nie potrzebuje w tym celu wyników sekcji zwłok. Po prostu zna się na swojej robocie i do tego jest piekielnie inteligentny.
Niestety nie dane jest mu zajmować się sprawą z Giewontu zbyt długo. Dowiaduje się, że został odsunięty od śledztwa. Dlaczego? Tego do końca nie wiadomo. Zanim opuścił miejsce zbrodni zdążył zrobić jedną rzecz... Fotografię monety, którą znalazł w ustach ofiary.
W drodze powrotnej dostrzega dziennikarkę NSI, Olgę Szrebską. Postanowił iść za ciosem, niczym człowiek, który nie ma już nic do stracenia. Zaproponował Oldze współpracę. Na początek pokazał jej zdjęcie monety. Kobieta zgodziła się, zapewne zachęcona korzyściami, które mogłoby wyniknąć, gdyby udało im się rozwiązać zagadkę tajemniczego morderstwa.
Jestem człowiekiem, który nie lubi spoilerów, dlatego też wam nic więcej nie zdradzę. Jak potoczy się samowolne śledztwo Wiktora i Olgi? Czy komisarz dowie się, dlaczego został odsunięty od śledztwa? Czy zabójstwo na Giewoncie ma związek z religią? Jedno jest pewne - fabuła doprowadza czytelnika do zaskakujących wniosków... Przeszłość daje o sobie znać, akcja pędzi na łeb, na szyję. W końcu, kto jest odpowiedzialny za zabójstwo na Giewoncie? Dowiecie się oczywiście sięgając po Ekspozycję Remigiusza Mroza.
To pytanie retoryczne, ale i tak na nie odpowiem. Czy książka mi się podobała? Oczywiście, że tak! Ja jej nie przeczytałam, ja ją pożarłam! Fabuła tak pędzi, tam tyle się dzieje... Nawet nie przeszkadza mi, że autor pomija opisy postaci. Nie wiemy, w jakim dokładnie wieku jest Forst, jaki ma kolor włosów czy oczu. Jest to o tyle fajne, że każdy czytelnik może wyobrazić go sobie inaczej. Wiemy natomiast bardzo dobrze, co stanowi jego mundur. Czerwona koszula w czarną kratkę oraz jeansy to już swoisty klasyk. Zdaje się, że raz była wymieniona nawet ich marka, ale jej nie zapamiętałam. Oczywiście nie mogło by się obyć bez gum Big Red oraz czerwonych Westów.
Wiktor Forst jest do bólu butny, nieprzyzwoicie inteligentny oraz nieprzewidywalny. W końcu nie bez powodu jego maksymą jest zdanie: "Będę gasić pożar, kiedy wybuchnie". Co można sparafrazować jako: Konsekwencjami przejmuję się zawsze po fakcie, nigdy przed. Forsta mimo jego rozlicznych wad naprawdę da się lubić. Kibicowałam mu z całych sił, kiedy pakował się w kolejną kabałę. Cóż, czasami nie mógł się wywinąć bez solidnego mordobicia. Klaudia z vloga Herbatka z książką określiła go jako skurwysyna. W jakimś stopniu oczywiście się z nią zgadzam. Wiktor Forst ma jednak swoje dobre momenty, jak wtedy, kiedy najpierw martwił się o Olgę, a dopiero potem o siebie. Cóż tu można jeszcze dodać? Przecież wiadomo, że kobiety kochają niegrzecznych chłopców. Komisarz Forst skradł serce także i mnie.
Oprócz Wiktora Forsta, który oczywiście spija całą śmietankę, polubiłam także Olgę Szrebską i Edmunda Osicę. Jego teksy czasami były wprost bezbłędne. Tak samo jak rozmowy pomiędzy Wiktorem a Osicą, czy Wiktorem a Olgą. Czasami zdarzało mi się zaśmiać, chociaż klimat książki raczej komediowy nie jest. Widać też, że autor otoczył Forsta ochronną bańką. Często wychodził z różnych sytuacji zaledwie o włos.
Nadszedł czas, abym się trochę potłumaczyła. Ekspozycję oceniłam na 9 a nie 10 punktów, ponieważ Remigiusz Mróz sprawił, że mam ochotę na więcej i ja chcę dać najwyższą notę kolejnym częściom. Autor zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko i mam nadzieję, że czytając drugą i trzecią część trylogii z komisarzem Forstem będę się bawić jeszcze lepiej niż za pierwszym razem.
Powieść Remigiusza Mroza, chociaż określana słusznie jako kryminał, nie opiera się tylko na zbrodni. Jestem pełna podziwu, bo musiał dokonać naprawdę wyczerpującego researchu, że już nie wspomnę o ogromnej wiedzy historycznej, jaką się wykazał. Autor posługuje się lekkim stylem, więc czytanie Ekspozycji było dla mnie samą przyjemnością.
Muszę jeszcze skomentować zakończenie. Gdy przewróciłam ostatnią stronę książki, czekał mnie naprawdę ciężki szok. W dodatku nie miałam pod ręką drugiego tomu, więc możecie sobie wyobrazić, jaka byłam z tego powodu szczęśliwa. No naprawdę, żeby na samym końcu zasadzić się na czytelnika z tak wielkim plot-twistem... Oj chyba tego autorowi nie wybaczę, oj nie wybaczę... Zbierałam szczękę z podłogi, naprawdę.
Mam wrażenie, że solidnie wyczerpałam temat. Ekspozycję Remigiusza Mroza oczywiście z całego serca wam polecam i mogę zagwarantować, że się nudzić nie będziecie. Co to, to nie. Życzę wam udanego tygodnia! Do napisania!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz