Witajcie kochani! Dzisiaj przychodzę do was z recenzją Miasta popiołów Cassandry Clare. Książka podobała mi się bardzo, co nie zdziwiło mnie w najmniejszym stopniu. W końcu do Dary Anioła, a ja oddałam serce tej serii i autorce. Spotkałam się z opiniami, jakoby drugi tom serii był słaby. Osobiście nie doszukałam się niczego, co mogłoby na to wskazywać. Tyle, że ja nie patrzę obiektywnie na te książki, ponieważ uwielbiam całe uniwersum. Dlatego też tak wielki ból sprawił mi serial (który oglądam nadal głównie dla Aleca i Magnusa) i film. Chociaż odkąd pojawił się serial, nie patrzę już na niego trak krytycznie.
Jeśli jeszcze nie znacie świata wykreowanego przez Cassandrę Clare, a chcecie zacząć własną przygodę, zapraszam do recenzji pierwszego tomu. Jest "bezpieczny" i nie zawiera spoilerów. W tej notce muszę odwołać się do wydarzeń z poprzedniego tomu, co równa się obecnością spoilerów.
Po wydarzeniach w Renwick wydaje się, że życie Clary Fray powróciło do normalności. Dziewczyna powoli oswaja się z myślą, że jest Nocną Łowczynią, a jej przeznaczeniem jest walka z demonami. Wszystko byłoby dobrze, gdyby Clary i Jace nie okazali się rodzeństwem, a ich ojcem Valentine. Nowa sytuacja staje się coraz bardziej męcząca dla nastolatków i nie za bardzo wiedzą, jak sobie z nią poradzić. Jace wdaje się w bójkę ze stadem Luke'a. Lightwoodowie odsunęli się od niego, kiedy dotarły do nich wieści, że Michael Wayland, jak dotychczas sądzono, nie jest ojcem Jace'a. Jocelyn nadal pogrążona jest w magicznej śpiączce i nikt nie wie, jak jak obudzić. Na domiar złego do Nowego Jorku przybyła Inkwizytorka. Imogen Herondale nienawidzi Jace'a i obwinia go za całe zło, jakie uczynił Valentine.
Podobał mi się wątek Mai, wilkołaka ze stada Luke'a. Cassandra Clare na każdej stronie odkrywa przed czytelnikiem swój cudowny świat. Podoba mi się to, że autorka przygotowała dla Simona ważniejszą rolę do odegrania. Szkoda mi go było, ponieważ stał z początku na przegranej pozycji. Jest sympatyczny, dlatego przyjęłam z entuzjazmem to, co Cassie dla niego zgotowała. Bardzo podobała mi się też scena w Jasnym Dworze. Nie tylko pewien incydent, który miał tam miejsce, ale również sam opis królestwa Faerie. Także ich wygląd, to, w jakich warunkach mieszkają. No i jest też oczywiście wątek Maleca, który stopniowo się rozwija. Już pisałam, że absolutnie szaleję za tą dwójką, ale co mi szkodzi się powtórzyć? KOCHAM ICH <3!
Pozorny spokój bohaterów został przerwany, a Nocni Łowcy będą zmuszeni stoczyć kolejną bitwę. Valentine rośnie w siłę i planuje coś wielkiego. Czy Clary oraz jej przyjaciołom uda się go powstrzymać?
Cóż, na to pytanie odpowiedzcie sobie sami, oczywiście sięgając po tę książkę. Po stokroć warto. Ta kobieta jest niesamowita. Co rusz rujnuje mi życie. Łamie mi serce, sklejając je później, by za jakiś czas znowu czymś je roztrzaskać. Dodam, że końcówka oczywiście totalnie mnie zabiła i wpadłabym w rozpacz, gdybym nie czytała już kilka lat temu Miasta szkła. Reread jest równie przyjemny jak czytanie serii po raz pierwszy. Zresztą każdy tom mogłabym czytać bez końca. Szczególnie Miasto szkła, które jest arcydziełem. Ale o nim opowiem wam innym razem. To na razie tyle ode mnie. Życzę wam miłej nocy i udanego tygodnia. Do napisania!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz