Co byście zrobili, gdybyście nagle stali się świadkami morderstwa, którego nikt inny nie dostrzega? Pewnie pomyślelibyście, że zaczynacie tracić zdrowe zmysły. Jednak nikt nigdy z całą pewnością nie powiedział, że to, czego nie widać, nie istnieje...
Tysiąc lat temu Anioł Razjel dał początek rasie Nocnych Łowców. Zmieszał swoją krew z krwią ludzi i dał im ją do wypicia. Tak powstali Nefilim. Bronią ludzi przed demonami i pilnują, aby prawo w Świecie Cieni było przestrzegane. Stoją pomiędzy światem widzialnym, a niewidzialnym. Pomiędzy dobrem, a złem czającym się w ciemności.
Główną bohaterką Miasta kości, czyli pierwszej części Darów Anioła jest Clary Fray, piętnastoletnia mieszkanka Manhattanu. Akcja książki zaczyna się, kiedy wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Simonem postanawiają wybrać się do klubu o wymownej nazwie Pandemonium. W środku Clary dostrzega tajemnicze trzy osoby, które śledzą niewinnego chłopaka. Niewiele myśląc (co zdarza się jej nagminnie, można zauważyć) podąża za nimi. W odosobnionym magazynie zaatakowali chłopaka, na którego Clary zwróciła uwagę już wcześniej w tłumie. Nieznajomi zachowują się, jak gdyby codziennie rozprawiali się z nastolatkami o oryginalnym wyglądzie. Piętnastolatka staje się świadkiem osobliwej rozmowy, a następnie patrzy, jak jeden z nieznajomych wyciąga nóż, zadaje cios, a ofiara... rozpływa się w powietrzu. W końcu Clary zostaje przez nich zauważona, a na trójce nastolatków grożenie policją nie robi najmniejszego wrażenia. W końcu Simon ją znalazł, ale w magazynie zobaczył tylko swoją przyjaciółkę.
Początkowo czytelnik może doświadczyć uczucia dezorientacji, bo nie do końca wiadomo, o co chodzi. Nie można jednak zaprzeczyć, że Cassandra Clare wykreowała świat dopracowany w każdym szczególe. Świat niebezpieczny, który jednocześnie jest bardzo pociągający. Clary nie ma możliwości, aby zapomnieć o wydarzeniach z klubu. Niedługo po tamtym zdarzeniu widzi tajemniczego blondyna, i już nie może udawać, że wszystko jej się przywidziało. Świat Clary zadrżał w posadach i runął, kiedy jej matka Jocelyn została uprowadzona z mieszkania. Dziewczynę w zdemolowanym domu atakuje demon, a z opresji wybawia ją Jace Wayland. Chociaż wygląd ma anioła, na każdym kroku sypie dowcipnymi i sarkastycznymi uwagami. Sprowadza ją do Instytutu, który jest główną siedzibą a zarazem schronieniem Nocnych Łowców w Nowym Jorku.
Czytanie Miasta Kości to niesamowita przyjemność. Rozkoszowałam się każdym słowem, opisami, ciętymi ripostami Jace'a i pysznymi dialogami. Jednym z największych atutów tej książki jest właśnie niesamowity humor. W książkach Cassandry Clare kocham dosłownie wszystko i oddałam jej twórczości całe serce. Dodam, że nie jest to moje pierwsze spotkanie z Nocnymi Łowcami. Przygodę z Darami Anioła rozpoczęłam ładnych kilka lat temu. Wtedy w bibliotece dostępne były tylko trzy części, jeszcze w starych okładkach. Tę niesamowitą serię trzymałam w sercu cały czas. Po drodze pojawił się film, który nie jest aż tak zły no i serial. Właśnie przy okazji serialu postanowiłam przeczytać tym razem wszystkie sześć książek składających się na Dary Anioła. Przyznam, że bałam się, aby mi nie zarzucono jakimś spoilerem, ale jak się okazało, niepotrzebnie. Trzeba przyznać, że Clary jest schematyczną bohaterką. Poznajemy ją jako normalną nastolatkę, aż tu nagle przez jedno wydarzenie wszystko straciła i okazało się, że jest wyjątkowa. Jednak teraz na rynku wydawniczym pojawiło się tyle książek dla młodzieży, że ma się wrażenie, że literatura widziała już wszystko. Nie czepiam się. Mogę się czepiać innych książek, ale DA to moja wielka miłość.
Inni bohaterowie są naprawdę świetnie wykreowani. Alec zawsze był moim ulubieńcem, więc może oszczędzę wam zachwytu nad nim. Bardzo lubię Isabelle. Jest niezależna i silna, nie daje się stłamsić przez mężczyzn, którzy dominują wśród Nocnych Łowców. Co prawda napisałam, że uwielbiam Aleca, ale to oczywiście pyskaty Jace o wyglądzie anioła zajmuje u mnie bezkonkurencyjne pierwsze miejsce. Chyba wszyscy, którzy czytali Miasto kości, pokochali Jace'a. No dobra, może mężczyźni nie za bardzo... Jest jeszcze Malec, o którym nie mogę nie wspomnieć. Kocham Magnusa Bane'a i Aleca, ale razem są niesamowici. Każda scena z ich udziałem jest zabawna i słodka, aż uśmiech sam z siebie pojawia się na twarzy podczas lektury. Nie będę opisywać fabuły w większych szczegółach, ponieważ nie chcę odbierać wam radości z czytania i samodzielnego okrywania Świata Cieni.
Spójrzcie tylko na tę okładkę! Co prawda barwy na zdjęciu są jakieś nie teges, ale na żywo są piękne i nasycone. Co prawda goła klata trochę razi i może przywodzić na myśl jakieś typowe romansidło, ale nie na darmo krąży powiedzenie, że książki nie ocenia się po okładce. Sama okładka jest dużo lepsza od poprzedniej, która nie zachwycała ani szatą graficzną, ani kolorami. Tu mamy przepiękne miasto i Jace'a (mniemam, że to miał być Jace), który nad nim góruje. Po prostu musicie przeczytać Miasto kości i kolejne części serii Dary Anioła. Te książki są tak cudowne, że moje słowa chyba tego nie wyrażą. Po prostu czytajcie i zakochujcie się w świecie Nocnych Łowców! My znowu zobaczymy się niebawem. Życzę udanego wieczoru. Do napisania!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz