Witam! Dzisiaj przychodzę do was z książką, której nie planowałam czytać jakoś bardzo szybko, ale coś mnie tknęło, ściągnęłam ją z półki i przeczytałam w niecałe dwa dni. Zapraszam
Tytuł: Te wiedźmy nie płoną
Tytuł oryginału: These witches don't burn
Autor: Isabel Sterling
Tłumaczenie: Agnieszka Kalus
Wydawca: We need YA
Data wydania: 11 marca 2020
Liczba stron: 350
Moja ocena: 8/10
Siedemnastoletnia Hannah jest czarownicą, mieszka w Salem i pracuje w sklepie z magicznymi przedmiotami o nazwie Kocioł Nocnych Lotów. Ostatnie lato przed ostatnią klasą liceum spędza na pracy i na unikaniu swojej eks (również czarownicy), Veroniki, z którą rozstała się w dość burzliwy sposób.
Okazuje się, że wakacje nie będą takie spokojne, kiedy na ognisku Hannah, Veronica i jej najlepsza przyjaciółka Gemma (zwykły człowiek) odkrywają wypalony na ziemi pentagram i podwieszonego na drzewie szopa, z którego ktoś złożył krwawą ofiarę. Czarownice próbują zamaskować ślady czarnej magii przed zwykłymi ludźmi. Boją się, że w mieście mogła pojawić się jedna z Krwawych Wiedźm, z którą Hannah i Veronica miały już kiedyś do czynienia. Dorośli członkowie sabatu bagatelizują obawy młodych czarownic, a w Salem zaczynają się dziać niepokojące rzeczy.
O tej książce nie słyszałam chyba żadnej negatywnej opinii, mimo to jednak nie miałam bardzo wielkich oczekiwań. Przypuszczałam jednak, że mi się spodoba. W końcu to książka z czarownicami a ja bardzo lubię takie opowieści.
Książka wciągnęła mnie już od pierwszej strony. Mimo tego, że nie poczułam się chamsko wrzucona w sam środek akcji, to już od początku zaczyna się dziać i fabuła zachowuje równe tempo do samego końca. Czyta się szybko i bardzo przyjemnie do samego końca. Isabel Sterling zdecydowała się na użycie narracji pierwszoosobowej i świetnie jej wyszło "wejście w skórę" nastolatki.
- Pewnie. - Morgan bierze książkę z moich rąk i przerzuca strony, aż znajduje te, które zaznaczyła, zaginając róg. Tłumię oburzenie. Zagina rogi!? - Jest bardzo zabawna. Całują się i... robią inne rzeczy.
Niekoniecznie spodziewałam się po Tych wiedźmach... teen dramy, ale też się cieszę, że Isabel Sterling nie stworzyła mega poważnej i pełnej patosu książki o wiedźmach z Salem. Bo Salem automatycznie kojarzy się z procesami czarownic i czasami ta spuścizna po prostu przytłacza. Bohaterkami tej książki są nastolatki, więc atmosfera jest dość lekka, aczkolwiek nadal o tym, co przydarzyło się wśród przodków magicznej społeczności się pamięta. Dlatego między innymi przywódczyni sabatu tak bardzo dba o przestrzeganie zasad, przede wszystkim zakazu ujawniania mocy przed Regami (osobami niemagicznymi, regularnymi).
W książkach o czarownicach zawsze zwracam wielką uwagę na system magiczny, jego zasady i ograniczenia. Isabel Sterling rozpisała magię w swoim świecie w fenomenalny sposób. Wszystko jest bardzo proste i dobrze wytłumaczone. Są trzy rodzaje wiedźm - czyniące, krwawe i wiedźmy żywiołów. Każda grupa ma określone umiejętności, które nabywają wraz z wiekiem i doświadczeniem. Podoba mi się, że bohaterom nic nie przychodzi zbyt łatwo.
Bardzo polubiłam Hannah. Czułam wielką satysfakcję, kiedy nie dawała sobą manipulować Veronice. Kompletne nie polubiłam Veroniki i irytowało mnie bardzo, kiedy dzwoniła po Hannah, kiedy miała kłopoty. W końcu w sabacie było dużo więcej bardziej doświadczonych osób, które mogłyby jej pomóc. Najlepsza przyjaciółka Hannah, Gemma, też jest postacią jak najbardziej do polubienia. Nowa dziewczyna w mieście, Morgan, również.
To na razie wszystko ode mnie. Uciekam do lektury drugiej części, czyli Ten sabat nie upadnie. Życzę wam standardowo samych wspaniałych lektur. Trzymajcie się ciepło, do napisania!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz