Witam was bardzo serdecznie! Dzisiaj przychodzę do was z recenzją kolejnej książki, którą miałam okazję przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Szósty Zmysł. Nie ukrywam, że czekałam tak bardzo, bardzo niecierpliwie! Moja mama też czeka, nawiasem mówiąc, bo podrzuciłam jej Consolation z nakazem: "Nie waż się zaglądać na ostatnią stronę!"
Premiera papierowej wersji odbędzie się za dwa dni, ja natomiast zapoznałam się już z e-bookiem, więc teraz podzielę się z wami moimi odczuciami, moją opinią o Conviction autorstwa Corinne Michaels. Czy wy też uważacie, że ten tytuł jest ciężko do zapisania?
Tytuł: Conviction
Tytuł oryginału: Conviction
Autor: Corinne Michaels
Tłumaczenie: Kinga Markiewicz
Wydawca: Szósty Zmysł
Data wydania: 5 grudnia 2017
Liczba stron: 359
Moja ocena: 7/10
Jeśli nie czytaliście pierwszej części, to niestety muszę skierować was do postu o Consolation, ponieważ nie będę potrafiła opowiedzieć o fabule bez odniesienia się do najważniejszego zwrotu akcji z pierwszego tomu.
Ledwo Natalie zdołała poskładać swój świat, a on znowu się rozpadł. Liam szczęśliwie powrócił z misji, to prawda. Jednak dotyczyła ona... przywiezienia do domu Aarona. Żywego. Nikt nie ostrzegł kobiety, więc przeżyła ona prawdziwy szok.
W pierwszym odruchu rzuca się w ramiona ocalałego męża, a dopiero potem uświadamia sobie, że całą scenę obserwuje Liam... Liam, któremu udało się uleczyć jej złamane serce. Mężczyzna jest rozdarty między miłością do Lee a lojalnością względem Aarona.
Natalie musi stawić czoła jeszcze jednej katastrofie w swoim życiu. Uświadomiła już sobie z całą jasnością, że jej małżeństwo wbrew pozorom nie było idealne, a ból po zdradzie Aarona miesza się z radością, że mężczyzna żyje. Czy miłość, która połączyła Lee i Liama okaże się silniejsza niż małżeński węzeł? Czy Aaron zdoła odzyskać rodzinę? Przekonacie się, oczywiście sięgając po Conviction.
Po finale Consolation nie było opcji, żebym nie sięgnęła po kontynuację. Umówmy się: takich rzeczy się czytelnikom NIE POWINNO ROBIĆ. Przynajmniej nie wtedy, kiedy nie ma pod ręką drugiego tomu. Owszem, moja ciekawość została zaspokojona, ale mam wrażenie, że pierwsza część była lepsza...
Nie zrozumcie mnie źle, to wciąż bardzo dobry kawał literatury, jednak zabrakło mi czegoś. Czegoś, co ma Consolation, a Conviction już niekoniecznie. Bardzo podobało mi się, że Natalie jest tak zdecydowana. Jak już coś sobie postanowi, to koniec. Nikt i nic jej od tego nie odwiedzie. Pod względem tego oślego uporu przypomina mi mnie. Też rzadko akceptuję kompromisy i lubię stawiać na swoim, nie ukrywam.
Moja miłość do Liama chyba wzrosła jeszcze bardziej. Nie wiem, jak to jest możliwe. Jeśli wiecie, gdzie mogę znaleźć takiego faceta dla siebie, to dajcie mi znać. Bo chyba nie ma większej miłości, niż kiedy mężczyzna... no i tutaj nie mogę dokończyć myśli, bo to byłby spoiler. Jeszcze nie tak dawno temu powiedziałabym, że tacy mężczyźni nie mogą istnieć. Teraz zmieniam zdanie, ale nie jest mi przez to łatwiej.
Kolejny ważny wątek, czyli powrót Aarona. Coś się zadziało, być może nawet na misji doszło do sabotażu. To kwestia, która mogła zostać rozwiązana. Ostatecznie uważam jednak, że duet Consolation powinien właśnie pozostać dylogią, bo już najważniejsze zostało powiedziane. Nie doznałam ani przesytu ani niedosytu.
Na koniec, żeby niepotrzebnie nie przedłużać, słówko o zakończeniu. Moim zdaniem jest idealne dla tej historii. Powiedziałabym, że otula jak ciepły kocyk i daje mnóstwo nadziei. Na to, że nawet po najgorszej burzy zawsze warto czekać na słońce. Consolation Duet to przepiękna, pełna, warta poznania historia. Niezmiernie się cieszę, że mogłam poznać ją w całości.
Za e-booka pięknie dziękuję wydawnictwu Szósty Zmysł i oczywiście oba tomy bardzo, bardzo polecam! Zaczęli naprawdę na wysokim poziomie i pozostaje mi życzyć, aby trzymali tak dalej. Psst! No i czekam niecierpliwie, żeby poznać Arsen, który też ponoć rozwala emocje. Ech, niedługo pozostanę wrakiem.
To na razie wszystko ode mnie. Trzymajcie się cieplutko i do napisania!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz