poniedziałek, 20 listopada 2017

Przedpremierowo: "Cinder" Marissa Meyer [Recenzja powstała dzięki współpracy z wydawnictwem Papierowy Księżyc]

     Witajcie moi kochani! Dzisiaj przychodzę do was z recenzją książki wyjątkowej i bardzo dla mnie ważnej. Być może wiecie, że Cinder była już kiedyś wydana. O ile pamiętam w 2012 roku i to wtedy zakochałam się w tej historii po raz pierwszy. Później wydana została druga część i wydawnictwo Egmont wstrzymało serię, wydawać by się mogło, na wieki wieków.

     Za dwa dni nakładem wspaniałego wydawnictwa Papierowy Księżyc ukaże się nowe wydanie historii wykreowanej przez Marissę Meyer. Czuję się współwinna, że tak powiem, temu procesowi. Dlatego, ponieważ byłam jedną z tych osób, które rozsyłało petycję i wysyłało maile do przeróżnych wydawnictw. Moje serduszko raduje się bardzo, bardzo mocno. Już zaczęłam się zastanawiać, czy nie dokończyć czytać tej historii w oryginale, gdyż na razie moja przygoda z Sagą Księżycową zakończyła się na Scarlet.

     Kończąc już mój story time, zapraszam na recenzję Cinder autorstwa cudownej Marissy Meyer!

Tytuł: Cinder
Tytuł oryginału: Cinder
Autor: Marissa Meyer
Tłumaczenie: Magdalena Grajcar
Wydawca: Papierowy Księżyc
Data wydania: 22 listopada 2017
Moja ocena: 9/10

     Świat jakoś zdołał podźwignąć się po Czwartej Wojnie Światowej. Planeta podzielona jest na zaledwie kilka państw, które usilnie starają się żyć ze sobą w pokoju.

     Główna fabuła ma miejsce we Wschodniej Wspólnocie, a konkretnie w Nowym Pekinie. Książę Kaito, syn cesarza, udaje się po pomoc do najlepszego mechanika w mieście, nastoletniej Cinder. Młody mężczyzna jest zdziwiony, kiedy okazuje się, że będzie musiał zostawić swojego androida w rękach dziewczyny.

     Cinder w tym momencie dziękuje opatrzności, że stół, za którym siedzi, zakryty jest obrusem. Przecież nie chciałaby, aby Jego Wysokość zobaczył jej... metalową stopę, którą dopiero co zdążyła przykręcić sobie do stawu. Nasza główna bohaterka jest cyborgiem. Znaczy to, że jej ciało zostało połączone z techniką. Kable, metalowe części oraz śruby zajmują mniej więcej 40 % całej powierzchni jej ciała.

     Kolejny spokojny dzień targowy przerywa krzyk. Krzyk zarażonej epidemią piekarki. Cały świat od lat zmaga się bowiem z litumozą, groźną chorobą przypominającą wysypkę. Mimo usilnych starań jeszcze nikomu nie udało się stworzyć antidotum. Cinder wraz ze swoją przyjaciółką Iko pospiesznie opuszcza targ.

     Młoda mechaniczka nie ma łatwego życia. Musi utrzymywać prawną opiekunkę, której nie znosi, i jej dwie córki. Na szczęście ma sprzymierzeńca w jednej z nich - Peony. Kobiety zaczynają przygotowania do corocznego balu w pałacu. Tymczasem wydarzenia przybierają nieoczekiwany obrót. Czy w tym świecie znajdzie się miejsce dla dziewczyny-cyborga? 

     Marissa Meyer stworzyła historię, która niesie powiew świeżości nawet po tylu latach od wydania. Całkiem nowy świat, nowa polityka, nowe państwa... Nie można też wspomnieć o najważniejszym. Cinder jest re-tellingiem historii Kopciuszka. W tym wypadku połączenie klasycznej baśni z futurystyczną wizją przyszłości stanowi iście elektryzujące połączenie. Nie będę wymieniać tutaj po kolei wszystkich odniesień, bo z odszukaniem ich nie będziecie mieć zapewne najmniejszego problemu.

     Bardzo podoba mi się także przedstawienie cywilizacji z księżyca. Nie spotkałam się bowiem z pomysłem, aby nasz satelita był zamieszkany przez osobliwy lud. Zimna królowa Levana jest świetnie skonstruowanym czarnym charakterem, a konflikt Ziemi z Księżycem jest po prostu świetnie przedstawiony. Nie mogę się doczekać, żeby poznać zakończenie tej historii. Na pewno będzie się działo i to niemało!

     Marissa Meyer naprawdę umie czarować słowem i chyba nikt nie odbierze jej w moim rankingu tytułu królowej re-tellingów. Ta kobieta się po prostu do tego nadaje. Ma świetny styl i przede wszystkim fenomenalne pomysły. Tworzy most między starym a nowym. Jestem nieodwołalnie zakochana w jej twórczości.

     Co do bohaterów, również nie mam się do czego przyczepić. Miałam ochotę udusić Adri, byłam zafascynowana Levaną, Kai mnie zauroczył, a Cinder pokochałam. Za jej butę, walkę o lepszy los, nie poddawanie się ciężkiej codzienności.

     Cudownie było powrócić do tej historii. Poczułam, jakby autorka powitała mnie w domu po latach nieobecności. Sagę Księżycową absolutnie kocham i polecam z całego serca. No i oczywiście czekam z niecierpliwością na wszystkie tomy serii. Zwłaszcza, że są tak arcypięknie wydane! Tak, wydawnictwo postanowiło wydać w oryginalnej szacie graficznej i twardej oprawie! Jeszcze nie mam Cinder w łapkach a już kocham to wydanie. Na koniec chciałam powiedzieć po prostu, że dziękuję. Za e-booka i za wydanie całości. W pewnym momencie myślałam, że tego w Polsce już nikt nie ruszy.

     To już wszystko ode mnie kochani. Trzymajcie się cieplutko, dużo czytajcie i wysypiajcie się. Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz