czwartek, 17 września 2015

Cornelia Funke "Atramentowa Śmierć"

     Cześć! Było mi trudno zdecydować, o jakiej książce chcę dziś pisać. Na razie jestem zmuszona zawiesić czytanie książek, które nie są lekturami szkolnymi, ale mam w zanadrzu kilka tytułów przeczytanych w wakacje, także recenzje będą się pojawiać przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Klasa maturalna zaczyna dawać mi się we znaki, czasu wolnego też jest mniej, ale co jakiś czas będę dodawać notki.
     Chcę wam opowiedzieć o cudownej książce. Czytałam ją co prawda chyba dobre kilka miesięcy. Jednak czekała cierpliwie na moim telefonie, aż przeczytam kilka słów. Czas jaki zajęła mi lektura może wynikać z faktu, że plik ma grubo ponad 500 stron, a nie ukrywam, że najlepiej czyta mi się e-booki które mają do 200 stron. Cornelia Funke stworzyła świat unikatowy, absolutnie wspaniały i bajkowy. Ostatni tom czyta się mając wrażenie, jakby wróciło się do domu po długiej podróży. Trylogia Atramentowy Świat jest baśnią, gdzie w świecie pięknym, pełnym magi, ale i brutalnym, ścierają się ze sobą dwie najstarsze siły - dobro i zło. UWAGA, SPOILERY! Książka zaczyna się sceną, w której Farid wykopuje skarb dla Orfeusza. Smolipaluch nadal spoczywa w krainie umarłych, a Świecąca Gęba karni się słowami Fenoglia, zwlekając jednocześnie ze spełnieniem obietnicy danej Faridowi. Nie przytoczę wszystkich wątków, jakie autorka wplotła w treść, ponieważ ich mnogość niemalże przeraża. W ostatnim tomie nieubłaganie zbliżamy się do wielkiego końca. Mortimer na dobre wczuł się w rolę, jaką napisał dla niego Atramentowy Tkacz. Wraz z zbójcami, obok Czarnego Księcia i jego niedźwiedzia, jest niczym nowe wcielenie Robin Hooda. Jednak sójka nie tylko zabiera biednym i daje bogatym. Wplątał się bowiem w mroczniejszą historię - oszukał Żmijogłowego, który nie zamierza puścić mu tego płazem. Pusta Księga zaczyna gnić, a to samo dzieje się z ciałem Srebrnego Księcia. W książce Cornelii Funke każda postać ma rolę do odegrania, wszystko jest dopięte na ostatni guzik, nie ma w niej zbędnych elementów. Na skutek intrygi uknutej przez bodajże Szczapę, w zamian za porwane dzieci, Sójka postanawia oddać się w ręce Brzydkiej Wiolanty, która także chce mieć coś do powiedzenia. Żmijogłowy jednak nie powiedział jeszcze ostatniego końca. Nie będę wam może opisywać szczegółowo zakończenia, bo mimo ostrzeżenia o spoilerach nie chcę zdradzać wszystkiego. Autorka zakończyła wszystko w sposób satysfakcjonujący. Jak w klasycznej baśni, dobro zwyciężyło nad złem i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Cała trylogia to przepiękna i pyszna baśń, wręcz przepełniona magią, postaciami, które opowiadają się po stronie dobra albo zła. Zakończenie w pełni mnie usatysfakcjonowało. Mimo zwrotów akcji nie sposób było nie oczekiwać pomyślnego zakończenia. I doczekałam się idealne wyważonego końca. Szczególnie spodobały mi się ostatnie słowa. Człowiek zawsze jest ciekawy świata, który czeka tuż za horyzontem. Cornelia Funke daje czytelnikom do zrozumienia, że mimo zakończenia trylogii, historia toczy się dalej - własnym rytmem, jak to było z historią napisaną przez Fenoglia.
    Z całą trylogią wiążę same ciepłe wspomnienia. Jest przepełniona nadzieją, bohaterami, którzy nieustannie walczą o sprawiedliwość. To współczesna baśń, piękna i mądra. Nie pozostało mi już dodać nic poza gorącym poleceniem wam całej trylogii. Nie przerażajcie się ilością stron, bo, jak mawia Mo: Książki muszą być grube, bo w nich jest cały świat. Zbliża się weekend, więc życzę wam zaczytania się w godnej lekturze. Ja tymczasem powracam do Granicy i nie wiem, naprawdę nie wiem, kiedy to przeczytam. Do napisania!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz