wtorek, 7 kwietnia 2020

"Ostatnia godzina" Anna Bartłomiejczyk i Marta Gajewska - tak dobra jak wszyscy mówią?

     Cześć! Odkąd pojawia się tutaj tak mało recenzji, to trudno mi usadzić tyłek i poklikać z klawiaturę. Jednak ostatnio przeczytałam pewną książkę i chcę od razu podzielić się z wami moimi wrażeniami. Chodzi o Ostatnią godzinę napisaną przez Bestselerki, czyli Anię i Martę z książkowego kanału na YouTube o tej samej nazwie. Zapraszam dalej!

Tytuł: Ostatnia godzina
Autor: Anna Bartłomiejczyk, Marta Gajewska
Wydawca: WasPos
Data wydania: 12 marca 2020
Liczba stron: 661
Moja ocena: 8/10

     Na świecie nastały poważne zmiany. Kontynenty nawiedzają huragany, powodzie, trzęsienia ziemi, a Australia w całości znalazła się pod wodą. W Amsterdamie, jednym z ostatnich miejsc uznawanych za bezpieczną przystań spotyka się dwójka głównych bohaterów - Alex i Mercy.

     Mercy rozpoczęła praktykę w Instytucie Kilmana pod okiem Evreta Vermeera. Bycie psychiatrą to jej marzenie. Alexander za to ma wykonać w Amsterdamie zlecenie dla nie do końca legalnej agencji, z którą związał się wieloletnim kontraktem. Czy ich spotkanie było przypadkowe i czy ma związek ze wszystkimi zmianami na Ziemi?

     Po Ostatnią godzinę sięgnęłam nie tylko z ciekawości, jak Ani i Marcie wyszedł debiut. Tę historię poznałam na Wattpadzie i już wtedy śledziłam z ogromnym zainteresowaniem każdy dodawany rozdział. Od tamtej pory minęło chyba już kilka lat, a ja powoli pogodziłam się z tym, że nigdy nie dowiem się, jak ta opowieść się zakończy. My life is complete now.

     Dziewczyny postanowiły zająć się tematyką końca świata. Jest to pomysł o tyle oryginalny, że wiele tytułów opowiada już o świecie po apokalipsie, a mało traktuje o tym, jak do niej w ogóle doszło. Przynajmniej ja się z takowymi nie spotkałam. Myślę, że umiejscowienie akcji w samym epicentrum zdarzeń prowadzących do końca świata jaki znamy jest bardzo trudne. Ania i Marta miały ograniczone z góry pole manewru, ale dały radę. Tak, niesamowicie mi się podobało.

     Już kiedy Ostatnia godzina była publikowana na Wattpadzie jako Dies Irae, styl dziewczyn był bardzo przyjemny do czytania. Od tamtej pory na pewno skille Ani i Marty się poprawiły i teraz wszystko czyta się naprawdę bardzo przyjemnie. Zakładam że jedna, druga i dziesiąta korekta też nieco tu pomogły, ale jest naprawdę dobrze.

     Jeśli ktoś by mnie zapytał, czy według mnie dobra książka stoi bardziej bohaterami czy akcją i kreacją świata, to chyba mimo wszystko wskazałabym bohaterów. Żeby już nie rozwodzić się nad każdym z osobna, powiem, że naprawdę podobało mi się, że każdy z nich ma swój charakter i historię, przez co można lepiej zrozumieć ich motywację. Kiedy czytałam Ostatnią godzinę jeszcze jako Dies Irae, to szczególnie ukochałam sobie Alexa i tak już zostało.

     Spotkałam się z opiniami, jakoby Ostatnia godzina była przegadana. Cóż, ja tego tak nie widzę. Być może dlatego, że te ponad sześćset stron pochłonęłam w dwa dni. Uważam, że te wszystkie rozmowy między bohaterami były potrzebne. Owszem, czytelnicy mogliby zostać wrzuceni w fabułę, kiedy Alex i Mercy już wiedzą, co się z nimi dzieje, ale wolą autorek było to, aby dowiadywali się wszystkiego na moich oczach. Nie mam z tym absolutnie żadnego problemu.

     Co do zakończenia, to akcja moim zdaniem mogła potoczyć się dwoma torami. Albo ta apokalipsa się ziści, albo coś się stanie i do niej nie dojdzie. Nie powiem co obstawiałam, bo naprowadzę was na trop, ale autorkom udało się mnie zaskoczyć.

     Już tylko dla formalności napiszę, że polecam. Dla mnie powrót do tego świata był niezwykle przyjemny (o ile przyjemne może być czytanie o końcu świata). Na szczęście nie tylko ja, ale mnóstwo innych osób dostrzegło potencjał te historii i teraz możemy trzymać tę cegiełkę w swoich biblioteczkach. Bestselerkom gratuluję udanego debiutu i czekam na kolejne książki. Trzymajcie się cieplutko i do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz