czwartek, 20 lutego 2020

"(Nie)zdobyta" Melissy Darwood - nie do końca tego się spodziewałam...

     Witam! Dzisiaj przychodzę do was z recenzją książki, do której mnie ciągnęło właściwie odkąd dowiedziałam się o jej istnieniu. W końcu dorzuciłam ją do ostatniego zamówienia i... przeczytałam całą w przeciągu dwóch dni.

Tytuł: (Nie)zdobyta
Autor: Melissa Darwood
Wydawca: NieZwykłe
Data wydania: 11 grudnia 2019
Liczba stron: 290
Moja ocena: 8/10

     Julka ma trzydzieści dwa lata. Mieszka z kotem w wynajmowanej kawalerce, jest singielką i zarabia na życie pisząc do czasopisma dla kobiet. Chce udowodnić ludziom wokół, że z bycia dziennikarką da się utrzymać. Kiedy zostaje wezwana do biura szefowej i dowiaduje się, że powinna zrezygnować z zajmowania się ważnymi społecznie tematami i problemami i zdobyć materiał, który przyprawi płeć piękną o szybsze bicie serca, cóż... Nie jest zadowolona. 

      Kobieta jest świadoma, że bez znajomości w branży trudno jej będzie znaleźć inną pracę i postanawia zrobić wszystko, aby ją utrzymać i móc dalej realizować się w ulubionym zawodzie. Decyduje się napisać o jednym z popularnych polskich alpinistów. Najlepiej oczywiście, żeby był singlem i miał umięśnioną klatę.

     Na spotkaniu z organizatorem wypraw dowiaduje się o Jeremim Jansonie, mężczyźnie, który chce samotnie zdobyć K2 zimą. W środowisku wspinaczy albo budzi podziw, albo jest brany za szaleńca. Julka nie może znaleźć o nim żadnych informacji w internecie, poza tym, że prowadzi własną działalność związaną z wycinką drzew i pracami na wysokościach. Kobieta dzwoni do Jeremiego i od razu spotyka się z odmową. Julka jednak nie zamierza się poddać, bo czuje, że napisanie o Jansonie to będzie strzał w dziesiątkę. Czy dziennikarce uda się dotrzeć do pozornie niedostępnego mężczyzny?

     Okładka sugeruje, że będziemy mieć do czynienia ze zwykłym romansem. Jak ja się cieszę, że się myliłam! Nie jest tutaj tak gorąco jak w Gordianie (odniosłam się do tego erotyku, ponieważ nic więcej od tej autorki nie czytałam). Melissa Darwood zaserwowała nam całą jedną scenę seksu (napisaną całkiem dobrze). Dostajemy za to naturalnie rodzącą się relację. Julka i Jeremi przechodzą na "ty" dopiero po dwusetnej stronie. Nie myślcie sobie, że przez to książka jest nudna, bo ja (Nie)zdobytą wprost pochłaniałam. Cenię sobie inteligentnych bohaterów, którzy mają swoją historię i charakter. Julka i Jeremi są właśnie tacy. Dodatkowo autorka obdarzyła swoją główną bohaterkę nienachalnym poczuciem humoru. To moim zdaniem dość ważne, bo to właśnie Julka opowiada nam swoją historię.

     Melissa Darwood nie tylko sprawia, że pracująca sobie w wygodnych warunkach Julia zderza się z bardzo aktywnym trybem życia Jansona, ale przybliża nieco temat himalaizmu takim laikom jak ja. Oczywiście autorka musiała sama zasięgnąć języka, gdyż jej bohaterka przed rozpoczęciem poszukiwań odpowiedniej osoby do artykułu także bliżej zapoznaje się z tematem. Przyznam, że uderzył mnie opis śmiecenia przez wspinaczy. Uderzył i zasmucił zarazem, bo żaden teren nie pozostaje już dziki i dziewiczy po odkryciu przez człowieka. Nigdy nie pomyślałam o tak przyziemnej sprawie, kiedy myślałam o ludziach zdobywających szczyty. To przecież logiczne, że himalaiści muszą coś jeść i się załatwiać.

     Gdy przeczytałam pierwsze dziesięć stron, to wiedziałam, że jestem kupiona. Julka jest tak fantastyczną bohaterką. Jej teksty o związkach i facetach mnie rozbrajały. To, co mi się w niej najbardziej podoba to to, że jest konsekwentna. Uznała, że z Jeremim będą ją łączyć stosunki tylko zawodowe i tego się trzyma. Bardzo brakuje bohaterek, które nie dają się się od razu zaciągnąć do łóżka. Może trochę za dużo narzekała, bo wiedziała, na co cię pisze, ale szybko brała się w garść i to też było super.

     Już pisałam na Instagramie, że polubiliśmy się z Jeremim. Cóż, to mało powiedziane. Z tak dobrze wykreowanym męskim bohaterem dawno nie miałam do czynienia. Melissa Darwood porównała go do Keanu Reevesa, co pobudziło moją wyobraźnię, ale nie wygląd jest tutaj najważniejszy. Janson żyje skromnie, ciężko pracuje i przede wszystkim ma ogromną pasję o której mówi w taki sposób, że ja mu totalnie wierzę. Totalnie wierzę, że alpinizm to jego życie.

     Jeszcze wspomnę o zakończeniu. Nie mogę wam zdradzić, jak zakończył się pierwszy tom (na szczęście niedługo będzie wydany drugi), ale tego się nie robi! Nie robi się tak, nie nie nie. Zostaje mi tylko się pocieszyć tym, że już niedługo w moje łapki trafi drugi tom i ja naprawdę chcę, żeby mnie zmiotło z powierzchni ziemi. Liczę na to bardzo. Ta książka jest rewelacyjna. Takich historii nam potrzeba na rodzimym rynku. Z feministycznymi bohaterkami i z mężczyznami, którzy te kobiety szanują.

     To na razie tyle ode mnie. Ten rok zaczął się tak fenomenalnie pod względem jakości lektur; Czerwony śnieg; Kochanie, zabiłam nasze koty; Stacja jedenaście i Zasady magii. Aż się boję, że trafię na jakiegoś gniota bo zbyt długo udawało mi się ich unikać. Cóż, trzymajcie się cieplutko i do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz