środa, 7 marca 2018

"Czarna madonna" Remigiusz Mróz - czy rzeczywiście straszy?

     Witam was moi kochani tego cudownego wieczoru! Dzisiaj mam dla was recenzję powieści, która już jakiś czas temu wzbudzała niemałe kontrowersje. Mowa o pierwszym horrorze spod pióra Remigiusza Mroza. Zapraszam dalej!

Tytuł: Czarna Madonna
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawca: Czwarta Strona
Data wydania: 19 lipca 2017
Liczba stron: 460
Moja ocena: 6/10

     Filip oraz jego narzeczona Aneta mieli wybrać się na przedślubną podróż do Ziemi Świętej. Koniec końców kobieta wyruszyła w podróż sama, a Filip pozostał w kraju.

     Boeing 747 irlandzkich linii lotniczych nie wylądował jednak na miejscu. Właściwie to zaginął. Zostają wszczęte poszukiwania. Nikt nie wie co tak właściwie mogło się wydarzyć. Wydaje się wręcz niemożliwe, aby tak wielka maszyna po prostu zniknęła z powierzchni ziemi.

     Przez jakiś czas Filip wierzy, że samolot się odnajdzie i że Aneta jest cała i zdrowa. Wkrótce okazuje się, że w całej historii chodzi o coś więcej, a nasz główny bohater ma w tym wszystkim do odegrania dość istotną rolę.

     Przejść przez to wszystko pomaga mu Kinga, siostra Anety. Co stało się z Boeingiem 747? I w końcu, jaki związek z całą historią ma tytułowa Czarna Madonna?

     Czarna Madonna to już któraś z kolei powieść spod pióra Remigiusza Mroza, po którą miałam okazję sięgnąć. Tutaj należałoby ukłonić się wydawnictwu za fenomenalną wprost promocję, gdyż swego czasu ta książka była wszędzie i narosła wokół niej aura wielkie tajemnicy. Ja też dałam się złapać na ten przysłowiowy "lep".

     Cóż, poznając już myślę całkiem nieźle twórczość tego autora spodziewałam się szybkiej akcji, wciągającej fabuły, a przy dobrych wiatrach może i ukłucia strachu. Do tego, czy Czarna Madonna rzeczywiście zasługuje na miano horroru przejdę może później.

     Historia sama w sobie jest dość angażująca. Co jest już typowe w powieściach Mroza, kolejne strony wręcz uciekają spod palców. Filip usilnie stara się dociec prawdy, a my śledzimy jego drogę z zaciekawieniem. Sama historia głównego bohatera jest dość intrygująca. Berg, bo tak w powieści jest też nazywany, porzucił drogę kapłaństwa.

     O ile do pewnego momentu akcję śledziłam z żywym zainteresowaniem, to później już coś zaczęło mi zgrzytać. Owszem, autor jak zwykle zresztą stara się być dość konsekwentny, ale odnoszę wrażenie, że chciał do Czarnej Madonny wcisnąć za dużo, a samo zakończenie mi się nie podobało.

     Zdarzało się, że Czarną Madonnę określano mianem horroru religijnego. Przyznaję, że nie od razu chciałam po nią sięgnąć z racji tego, że z reguły horrory bardzo oddziałują na moją wyobraźnię i staram się ich unikać. Faktycznie, przy jednej scenie poczułam strach, ale później kazałam samej sobie się uspokoić. Nawet czytanie jej pod wieczór nie zakłócało mi snu. Jako horror więc wypada bardzo słabo.

     Podsumowując, Czarną Madonnę uważam za najsłabszą książkę Remigiusza Mroza. Oczywiście spośród tych, które miałam już okazję czytać. Uważam też, że autorowi lepiej wychodzi trzymanie się sfery rzeczywistości.

     To na razie wszystko ode mnie. Życzę wam miłego wieczoru. Trzymajcie się cieplutko. Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz