Witajcie kochani! Zwykle mogę poszczycić się dość dużą odpornością, jednak najwyraźniej każdy musi odchorować swoje. Przychodzę dziś do was z nową recenzją. Zakończyłam swoją przygodę z Trylogią Czasu autorstwa Kerstin Gier i pomimo iż nie zmieniłam swojej opinii co do niewykorzystania całego potencjału pomysłu spędziłam z tymi książkami naprawdę miłe chwile. Zapraszam.
Tytuł: Zieleń szmaragdu
Tytuł oryginału: Smaragdgrün
Autor: Kerstin Gier
Tłumaczenie: Agata Janiszewska
Wydawca: Egmont
Data wydania: 22 luty 2012
Liczba stron: 456
Moja ocena: 9/10
Gwendolyn ma złamane serce i co najmniej jeden powód więcej, aby nienawidzić hrabiego de Saint-Germain (czy jakkolwiek się to pisze). Zmieniła się w pokojową fontannę (określenie usłużnie podsunięte przez poczciwego Xemeriusa) i gdyby nie Lesie, trudno byłoby się wziąć jej w garść.
A jest przecież tyle rzeczy do zrobienia i niejedna tajemnica do odkrycia... Panna Shepherd wykorzystuje swój spryt aby przy każdej nadarzającej okazji spotkać się ze swoim dziadkiem podczas elapsji. Razem próbują rozgryźć podstępną żmiję (hrabiego), tajemnicę chronografu oraz to, dlaczego Lucy i Paul go ukradli i przenieśli się wraz z nim w przeszłość.
I w końcu: co kryje się w tajemnej skrzynce należącej niegdyś do Lucasa Montrose?
Jedno trzeba przyznać pani Gier. Przemyślała dogłębnie swój pomysł i okazała się być szalenie konsekwentną osobą. Wszystko łączy się bez żadnych zgrzytów a przez kolejne strony wręcz się płynie. Wszystkie wątki zostały rozwiązane i nie mogę powiedzieć, żebym nie była usatysfakcjonowana, ale... CHCIAŁAM WIĘCEJ I BĘDĘ TRWAĆ PRZY SWOIM. Byłabym jednak niesprawiedliwa mówiąc, że cała trylogia jest beznadziejna, bo podobała mi się bardzo, bardzo, bardzo.
Również Gwen mnie nie irytowała, co jest wielkim plusem. Jeżeli książki są pisane w pierwszej osobie, to bardzo łatwo przekroczyć granicę i sprawić, że będę miała dość głównej bohaterki. Tutaj tak nie było. Gwen jest przede wszystkim nastolatką, wrzuconą bardzo brutalnie do zupełnie nowej rzeczywistości i trzeba przyznać, że jakoś sobie radzi. Nawet z Gideonem, który nie jest zbyt łatwy w obejściu.
Co do samego zakończenia, to nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Byłam nieco skonfundowana, gdy zbliżałam się do końca lektury, a tu dosłownie nic się nie rozwiązywało, aż nagle... no. Nie powiem nic więcej.
Życzę wam dobrych świąt, mocy książek i odpoczynku w gronie rodziny. A Zieleń szmaragdu oraz całą Trylogię Czasu polecam wam z całego serca. Do napisania!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz