Hej, hej! Dzisiaj mam dla was recenzję książki, której sceneria była momentami tak szara, jak pogoda za oknem. Obiecałam wam, że powiem słów kilka o ostatniej części trylogii, która zawładnęła moim sercem. Już na pewno wiecie o czym będę się rozpisywać (tytuł posta też złudzeń nie pozostawia).
Wiktoria Biankowska odzyskała normalne życie. Zerwała z Piotrem i wreszcie odważyła się przyznać do tego, że pragnie być z Belethem. Przystojny diabeł postanowił się z nią nie kontaktować, czego skutkiem były tragiczne w skutkach decyzje. Otóż... wpadł na jakże genialny pomysł pozbycia się rywala i posłania go do Tartaru, skąd nie ma ucieczki. Nie przewidział jednak, że Wiktoria zasłoni go własnym ciałem, i sama trafi do samej czeluści zła. Do szarej krainy trafiają dusze największych zwyrodnialców, jacy stąpali po ziemi. Wśród wątpliwych osobistości Tartaru wyróżniają się Hitler, Kuba Rozpruwacz oraz Elżbieta Batory, która wsławiła się tym, że kąpała się w krwi dziewic, aby zachować młodość. W krainie zbrodniarzy króluje szarość. Szare jest wszystko: kamienice, drogi, pola, a nawet niebo. W dodatku rosną tam tylko ziemniaki, więc obywatele nie mogą sobie pozwolić na urozmaicone menu.
Fatalna pomyłka obudziła w Belecie uśpione sumienie. Postanowił zrobić wszystko, aby ocalić swoją miłość. Nawet, jeśli oznaczałoby to dla niego egzystowanie na wiecznym wygnaniu. Przestałby należeć gdziekolwiek.
Po wkroczeniu przez Beletha do Tartaru zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki. Czytelnicy są świadkiem zwrotów akcji i pełnych napięcia chwil, przepełnionych ukochanym przeze mnie humorem autorki. Cała fabuła jest niezwykle rozbudowana, ciekawa. Nie wiadomo, czego można spodziewać się na następnej stronie. Jestem pod wielkim wrażeniem warsztatu pisarskiego Katarzyny Miszczuk. Czytanie to czysta przyjemność. Powtarzam się, wiem. Po raz kolejny i niestety ostatni mamy okazję śledzić perypetie nietuzinkowych bohaterów. Gdy przeczytałam ostatnie słowo, poczułam żal. Przy czytaniu trylogii o Wiktorii Biankowskiej bawiłam się naprawdę wyśmienicie. Sam koniec także niezły. Pożądany skrycie happy end dopełnia się z ostatnią stroną, przy której czytaniu można wywnioskować, że to jeszcze nie koniec. Nie miałabym nic przeciwko temu, aby powstała jeszcze jedna część, dopełniająca całość. Mam wrażenie, że autorka mogłaby nas jeszcze niejednym zaskoczyć. Ja moją przygodę już zakończyłam. Wy możecie ją rozpocząć, do czego oczywiście zachęcam was z całego serca. Gdy już uporam się z lekturami szkolnymi (co idzie mi dość opornie), zabieram się za kolejne książki Katarzyny Miszczuk, które cierpliwie czekają na swoją kolej w mojej biblioteczce. Mam wrażenie, że napisałam za mało. Ale co jeszcze mogłabym dodać? Zaczytujcie się moi drodzy, bo warto! Powrócę do was niebawem z kilkoma słowami o filmie Wiecznie Żywy, który wręcz muszę skomentować! Trzymajcie się ciepło! Do napisania!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz