niedziela, 21 czerwca 2015

O "Wędrówce" Deborah Harkness słów kilka.

O. MÓJ. BOŻE. Tak, dosłownie kilka godzin temu zamknęłam Wędrówkę ale niestety nie przerwałam czytania, ale je zakończyłam. Pod ręką nie mam ostatniego tomu i chyba oszaleję, bo w bibliotece też go nie widziałam. No chyba, że ktoś mnie ubiegł, z czego oczywiście nie byłabym zadowolona. Przejdę jednak do rzeczy. Nie jestem zdziwiona, że książkowy kac dopadł mnie po zakończeniu trzeciego tomu. No bo ludzie! Jak ja mam wytrzymać, aby dowiedzieć się, co będzie dalej? Ostatni taki kac dopadł mnie po lekturze trzeciego tomu Darów Anioła. Wtedy na moje nieszczęście kolejne tomy nie były dostępne w Polsce, więc ogarnęłam się i zaczytałam się w czymś innym. UWAGA, SPOILERY!!! UCZCIWIE OSTRZEGAM, ŻEBY NIE BYŁO. Co ja mogę napisać o Wędrówce? Nie obejdzie się bez ochów i achów. Akcja tomu trzeciego rozgrywa się w 1590 roku. Anglia, czasy elżbietańskie. Cud, miód, prawda? Tak mogłoby się wydawać, ale nawet ucieczka z XXI wieku nie zapewni Dianie bezpieczeństwa... Książka zaczyna się, kiedy Diana i Matthew lądują w Old Lodge, posiadłości Clairmonta, gdzie obecnie mieści się studio jogi dla odmieńców, a ponad 500 lat wcześniej coś, co określa się mianem Szkoły Nocy. Nasza słodka parka ląduje w samym środku zainteresowania, a jakże mogłoby być inaczej. Diana poznaje dawnych przyjaciół Matthew, wielkich myślicieli - poetów, filozofów i matematyków. Wśród nich najbardziej wyróżnia się Charlestone Marlowe, zwany Kitem. Gostek nie znosi Diany, ponieważ jest zakochany w Matthew, co zostało ujęte wprost. Kit jest demonem, co tłumaczy jego wybuchowy charakter i niechęć do Diany, która nie jest napędzana jedynie zazdrością. Głównym zamiarem Matthew i Diany było zapewnienie kobiecie bezpieczeństwa, odnalezienie czarownicy, która byłaby w stanie ją uczyć, a także odnalezienie Ashmole'a 782. Odnalezienie księgi staje się najmniejszym priorytetem. Dziwi mnie traktowanie tej nęcącej tajemnicy po macoszemu, ponieważ Matthew bardzo chciał poznać jej zawartość. Cóż, miłość skruszyła serce i ostudziła naukowy zapał de Clermonta. Podczas pobytu z przeszłości małżeństwo chcąc nie chcąc oddziałuje na teraźniejszość, między innymi spotkaniem Philippe'a. Głowa de Clermntów na początku niezwykle mnie irytowała, ale potem jakoś do typka przywykłam. Diana zostaje całkowicie zaakceptowana i uznana za pełnoprawną członkinię rodu wampirów, co ustrzegło ją przed posmakowaniem jej krwi przez śliskiego, wampirzego księdza z Londynu. Tylko jak on miał na imię... Andrew Jakiś-tam. Bardzo ciekawym wątkiem w Wędrówce jest ciąża Diany. Czytając wampiryczne opowieści jeszcze na coś takiego się nie natknęłam. Tłajlajt jest wyjątkiem, ale Bella nie była czarownicą. Diana okazuje się być Prządką Czasu, co oznacza, że nie może posługiwać się czarami, które nie pochodzą bezpośrednio od niej. Znowu tajemnice... Dlaczego w takim razie Rebecca i Stephen spętali ją urokiem i za co zostali zabici? Jaki sekret kryje Ashmole 782? Jakie cechy będzie posiadać potomek czarownicy i wampira? Jak to wszystko się zakończy? Autorka świetnie oddała atmosferę i codzienne życie w XVI wieku. Widać, jak często podczas pisania odnosiła się do własnej wiedzy, co bardzo podnosi walory historyczne książki i wiarygodność przedstawionego XVI wieku. W ostatnim rozdziale oddałam serce Marcusowi. Nie chodzi tylko o trampki, dżinsy i koszulkę z U2, ale o to, że pokazał charakterek. Podejrzewam, że chce jedynie posilić się biedną Pheobe, która miała szczęście albo i nieszczęście go poznać. Jeśli w ostatnim tomie będzie więcej Marcusa, będę usatysfakcjonowana. Ostatnio moimi ulubionymi bohaterami stają się ci drugoplanowi, co boli, bo często gęsto jest ich po prostu za mało. Mówiłam, same ochy i achy. Jednak nawet jakbym dla zasady chciała znaleźć jakiś minus, byłoby mi ciężko. Książka zawiera wielowątkowość, a narracja jest prowadzona z taką gracją, że czytanie to czysta przyjemność, a w pewnych momentach oderwanie się od lektury staje się niemalże niemożliwe. Uwielbiam bohaterki jak Diana, które nie dają się złamać apodyktycznym mężczyznom, emanując swoją niezależnością. Mam uraz po Grey'u i będę doceniać kobiety posiadające charakter. Jeśli już o książkach E. L. James mowa, to, ku mej rozpaczy, niedługo w Polsce pojawi się historia spisana z punktu widzenia Christiana. Kobieta jednak głupia nie jest, bo korzysta maksymalnie z zainteresowania swoim koszmarnym tworem i zgarnia za to grubą kasę. Mnie w dalszym ciągu czeka lektura ostatniej części 50 Odcieni. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła i w tym przypadku z tym przysłowiem się zgodzę. Na razie to wszystko. Czekam na dużo Marcusa przy lekturze Powrotu i mam wielką nadzieję, że się nie zawiodę. Do napisania!


Prawda, że cały pakiet wygląda całkiem super? Mam nadzieję, że niedługo będę mogła zrobić takie zdjęcie własnym egzemplarzom. Lista książek do kupienia regularnie się wydłuża...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz